Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
Hien
Różowy Dyktator Hieni
Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:22, 07 Maj 2010 Temat postu: Włóczykij i Penelopa [M] |
|
|
Opowiadanie pojedynkowe, eksperyment i obce ciało w mojej twórczości pseudoliterackiej.
___________________________
Herbata stygnie powoli, z porcelanowej filiżanki unosi się coraz słabsza para. Otwarte okno wpuszcza znad zamarzniętego jeziora zimową zawieruchę, wiatr szaleje, wszystko pokrywając warstewką suchego śniegu, trzeszczącego przy każdym moim ruchu. Siedzę przy stoliku, zsiniałą ręką podpierając twarz, a koniec warkocza wpadł mi do filiżanki i tkwi w niej. Nawet tego nie zauważam, patrzę tylko na horyzont. Jak ta wierna Penelopa czekam na Niego - oderwana od świata - czekam, aż wróci do mnie, odwiedzi, pozwoli spędzić ze sobą trochę czasu. Aż pojawi się w dali jak jakiś cholerny Włóczykij, latem odwiedzający Dolinę Muminków. Wypatruję jego wyświechtanego, zielonego kapelusza, mimo iż wiem, że On nigdy nie przychodzi zimą.
Otrząsam się nieco z zamyślenia - na tyle, by wyjąć włosy z herbaty i upić jej trochę. Jest już właściwie całkiem wystygła, ale moim skostniałym dłoniom filiżanka wydaje się wciąż ciepła. Zamykam okno z pewnym trudem - zgrabiałe palce nie chcą współpracować - w domu od razu się uspokaja i zamiast pokrywać się śniegiem, meble porastają kurzem, zupełnie tak jak ja. A On tylko pojawia się i znika - jak kot z Cheshire. I nigdy nie bierze mnie ze sobą, mimo iż wie, jak bardzo pragnęłam zasmakować tego włóczęgowskiego życia, prawdziwego życia. Mimo iż wie, że czekam na niego tylko a może aż dlatego, że wciąż łudzę się, że kiedyś mnie zabierze i pójdziemy. Mimo iż tylko dla niego splatam włosy w warkocz, chociaż tego nienawidzę, nie znoszę ich wiązać w żaden sposób. Chyba świadomie zostawia mi tylko to wieczne czekanie, gdy czas przepływa obok razem z przemijającą przyszłością, z nietkniętymi możliwościami. A ja nie mogę się zdobyć, by wyciągnąć do nich ręce, by pokazać, że też mam charakter.
Wciąż tylko dręczy Jego obraz wyryty po wewnętrznej stronie powiek, nawiedzający mnie ilekroć zamknę oczy - kot z Cheshire zniknął, uśmiech wciąż trwa.
Chcę się otrzepać z kurzu, wyrwać z zastoju… ale tylko czekam.
I nagle, zupełnie niespodziewanie, dostrzegam zarys dobrze znanego mi kapelusza na horyzoncie - nie ma mowy o pomyłce - spiczasty, postrzępiony, włóczęgowski. Mrugam zdumiona, przecieram oczy, ale widziadło nie znika. Przecież to nie może być On… Przyklejam się do zimnej szyby i śledzę drogę kapelusza. Porusza się szybko, jakby jechał, nie szedł, zakosami zbliża się do mojej chatki. Nie jest jednak zielony, a bladoniebieski w tym lodowatym, mrożącym odcieniu. Pewnie jeszcze parę lat temu byłabym zawiedziona, teraz jednak nie czuję już nic.
Zza pagórka wyłania się czyjaś sylwetka, nieproporcjonalnie mała w stosunku do nakrycia głowy - i bez wątpienia kobieca. Sunie na nartach, najpierw w dół, potem po zamarzniętym jeziorze, zamaskowanym pod śniegiem, a wiosną z lśniącą taflą rozciągającym się pięknie u stóp mojego domu. Nie mogę oderwać wzroku od tej postaci - jej jasnoszare włosy powiewają za nią jak szal, twarz ma drobną i uśmiechniętą, nawet stąd mogę dostrzec bez problemu, że spogląda na mnie chłodnymi, niebieskimi oczami.
Przez chwilę odczuwam coś dziwnego - ale to zrozumiałe, wszak w mojej duszy budzi się jakieś zwierzę, wyciąga łapy i ogon, przeciągając się. Sama nie wiem dlaczego, ale chcę je ogłuszyć - nie mogę jednak znaleźć nic, czym mogłabym je uderzyć. Wyciąga do mnie łapy i bierze mnie w pazury jak kłębek wełny - znika uśmiech kota z Cheshire, znika Jego twarz spod moich powiek. Znów daję porwać się złudnej nadziei, że być może skończyło się czekanie i teraz moja kolej wiecznie uciekać. Ale przecież włóczędzy nie zabierają ze sobą takich jak ja, próbuję sobie tłumaczyć jeszcze - szara, pazurzasta bestia jednak przelewa mi swoją duszę do ucha, czuję, jak ogarnia mój umysł ten przymus wędrówki.
Kobieta podjeżdża pod moje okno i przypatruje mi się zaciekawiona, z uśmiechem na zaróżowionej od mrozu twarzy - ten rumieniec to jedyny ciepły kolor w niej całej - ze szronem na jasnych rzęsach, przypatruje się tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami. Nie jest to lodowy błękit, raczej kojarzy mi się z kolorem wiatru.
Wskazuje głową na drzwi, próbując przekrzyczeć wichurę i szybę - bez skutku, nie słyszę jej. Myślę jednak, że czuję, co chce mi powiedzieć. Odwracam się od okna, pod stołu wywlekam stary kapelusz mojej babci - spiczasty, szary, zrobiony z czegoś co przypomina nieco wilczą sierść. Chcę go założyć na głowę, ale odczuwam opór, ogromny opór. Wciąż kołacze mi w umyśle myśl o Nim, chociaż jego obraz wypłynął spod powiek.
Czyżby to moja wewnętrzna Penelopa protestowała? Szarpie mną chłodna nienawiść, mam ochotę zabić tę kobietę, która zawłaszczyła sobie moje życie. Po prostu ją usunąć w sposób jedynie niewiele przekraczający granice konieczności. Sięgam po nóż, spoglądam jeszcze w okno - czy obca odeszła? Nie widzę jej. Ale nawet jeśli odeszła, i tak dla Penelopy jest już za późno. Przykładam nóż i tnę, tnę, tnę z pozornym opanowaniem, z jakimś dziwnym uczuciem, wypełniającym mnie, jakby to woda zamarzała i rozsadzała zbiornik. Tnę, aż warkocz zostaje mi w dłoni.
Przez chwilę chcę go spalić, to byłby właściwy los dla tego symbolu zniewolenia, dla tych okowów, które sama sobie nałożyłam. Nie sięgam jednak po zapałki, po co poświęcać temu więcej uwagi niż zasługuje? Rzucam na ziemię to bezwładne ciało wiernej Penelopy. Gdy On na wiosnę wróci i znajdzie ją martwą - zrozumie moją wiadomość - nie musi więcej wracać.
Chwilę jeszcze przyglądam się leżącym na podłodze włosom - nie ukrywam, z pewną satysfakcją - i idę ku drzwiom. Zakładam na głowę kapelusz, biorę przeżarty przez mole kożuch z wieszaka - na tę zimę powinien jeszcze starczyć - i przypinam narty, czekające na mnie od tylu lat przy drzwiach.
Muszą czuć się wolne, po raz pierwszy od tak dawna - zresztą ja też, aż chce się łapać w nozdrza lekki, orzeźwiający zapach zimowej wolności. Zwierzę we mnie zdaje się uśmiechać, zadowolone jak kocur, który upolował mysz. Żeby tylko ta obca kobieta wciąż tam była!
Wyglądam za drzwi z nawykowo nieśmiałą nadzieją i próbuję dostrzec coś w burzy śnieżniej. I nagle nie widzę już nic, a wnętrze kapelusza kłuje mnie w twarz i wchodzi do nosa. Wokół mnie krąży niski, damski śmiech i odgłos ślizgających się nart.
- Myślałam, że nigdy nie wyjdziesz. - Słyszę, jak odjeżdża przed siebie.
Uwalniam się od kapelusza, przywracając go do właściwej pozycji i podążam za nią. Coś przyjemnie zmienia mi twarz - to chyba uśmiech.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lill
Autokrata Pomniejszy
Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:51, 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Łał.
Lubię takie ciała obce, Malchen. Tak przyjemne, że aż nietwoje. W sensie - pozytywne. Z mądrym przesłaniem or something like that.
Nie lubię Penelopy. Nie lubię bab, które dają się facetom trzymać pod kluczem i rezygnują dla nich z własnego życia. Ale ona sie zmieniła, to jest ważne. Dojrzała. Zrozumiała, że facet jak autobus - nie ten, to następny.
Kiedy to czytałam, przypomniał mi się jeden wiersz. Nie lubię go, bo nie lubię poezji tego pana, ale ten wiersz kocha moja przyjaciółka, więc znam go niemal na pamięć. "Z nim będziesz szczęśliwsza" Stachury. Dedykowane takim Penelopom, których nie stać na obcięcie włosów.
Nie mam nastroju na szukanie błędów, Entschuldigung.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Pią 22:30, 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zastanawiam się, czy jestem tak ciężko domyślna, czy może przesłanie jest tak trudne? Czytałam dwa razy, zeby zrozumieć. Sam tekst czytało mi się żle. Niby ładne opisy, lecz ogólnie treść wydawała mi się chaotyczna. Zgadzam się,że nerwowe myśli, to chaotyczne myśli więc i tekst musiał być tak stworzony. Chodzi mi o te precyzyjne, barwne opisy natury w momencie kiedy bohaterka jest przybita i właściwie cierpi czując beznadzieję czekania na powrót swojej miłości. Po prostu te dwie rzeczy nie pasują mi do siebie. Bohaterka myśli o swoim cierpieniu i jednocześnie widzi, iż filiżanka jest porcelanowa i dokładnie i beznamiętnie charakteryzuje stan pogody za oknem niczym meteorolog. Jeśli już te rzeczy musiały być razem ujęte w temacie to dla mnie powinny współgrać. Dla mnie one się ze sobą nie zgrały. Bardziej bym widziała wykorzystanie atutów natury jako porównań czy powiązań z obecnym stanem uczuć np:.. wiatr był tak porywisty i nieznośny jak jej nadzieja na jego przybycie, obfitość śniegu wcale jej nie cieszyła jak kiedyś,kiedy go jeszcze nie znała..." Nie zrozumiałam, co miało znaczyć pojawienie się kobiety w kapeluszu i dlaczego ten fakt miał przynieść nagłe wybawienie i odważną decyzję o zakończeniu nieszczęśliwej miłości. Zastanawiam się też jaki może być kolor wichru, ja sobie tego nie mogę wyobrazić. To są oczywiście moje spontaniczne odczucia, prostego czytelnika, który nie został porwany przez tekst ale się z nim męczył. Być może wybrałam zbyt trudny tekst, lub może temat przedstawiony został mało klarownie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cypisek
Orle Pióro
Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:35, 13 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, że już to czytałam! No.
Eksperyment jak najbardziej udany. Podobało mi się bardzo. Ładne opisy, dobrze opisana tęsknota i ta mimowolna nadzieja i obcięty warkocz (chciałabym zobaczyć minę faceta, który 'na wiosnę wraca do domu' nie zastaje tam swojej kobiety, a jedynie jej warkocz), jako ten symbol. Ładnie, ładnie. Błędów żadnych nie zauważyłam.
Oby więcej takich ciał obcych w Twoim wykonaniu!
Pozdrawiam i życzę duuużej weny,
Cypisek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 9:44, 19 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Krąży mi po głowie taka strasznie feministyczna interpretacja opowiadania - może nawet bardziej feministyczna, niż planowałaś. Kobieta, która odrzuca czekanie na mężczyznę - pod wpływem drugiej kobiety. Bo widzi, że nie musi czekać, nie musi grać roli Penelopy, że może wejść w rolę przeznaczoną dotąd dla mężczyzn, bo inna kobieta daje jej przykład że tak może być. I co dalej? Dalej się tworzy coś w rodzaju ruchu feministycznego - pokazywanie następnym, że nie muszą siedzieć i czekać, ze mogą wyjść do świata. Kobiety stają się w tym tekście aktywne, działają, mężczyźni - mężczyźni prawdopodobnie mają namiastkę działania, bo ich wędrówka nie prowadzi donikąd, nie ma celu, może poza podbudowaniem własnego ego... wędrówka kobiet staje się zaangażowana, ma cel.
A przy okazji to jest piękne, że taką treść przedstawiłaś tak ładnie, symbolicznie i metaforycznie. I nie, nie uważam, żeby ten tekst był dla ciebie ciałem obcym, wydaje mi się być mocno osadzony w twoim pisaniu i poglądach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:54, 19 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
I jeszcze dodatek, bo pokazałam tekst znajomej, z którą sobie ostatnio na temat feminizmu w literaturze chwilę dyskutowałam - obsmarowałyśmy jedno durne opko yaoi, gdzie kobiety przedstawione były jako głupie suki, to uznałam, że jej się przyjemnie zrobi, jak przeczyta coś z zupełnie innym obrazem
No i napisała komentarz, to wklejam XD
Cytat: | Na wstępie — podoba mi się użycie tu czasu teraźniejszego, dzięki temu wszystko jest takie in statu nascendi, a ja czekam, co dalej. Zwrócenie uwagi na otoczenie, na filiżankę, na to, co za oknem — to wszystko mi pasuje; powierzchowne rejestrowanie tego, co dookoła, i tak podporządkowane czekaniu na Niego, i tak bez wartości, dopóki On nie wróci. Gorzkie — i u jak wielu kobiet prawdziwe.
Klimat, metaforyczność i poetyckość przykuwają do tekstu. Stworzyłaś atmosferę takiego czekania, że aż — w ramach odruchu samoobrony — tym bardziej chcę się wziąć za swoją prace, uciec jak najdalej od tej wyczekującej kobiety-cienia mężczyzny.
Z początku czułam złość. „On jej nie zabrał”, „ona marzy, by iść z nim” — a samej ruszyć czterech liter nie łaska? Chciałaś podrażnić tym czymś penelopowym, co kultura tak sprawnie wdrukowuje w kobiecą świadomość? Udało Ci się, na dzień dobry miałam ochotę wylać bohaterce herbatę na głowę.
Przyznam, że przy pojawieniu się nowego Kapelusza najpierw poczułam obawę — tylko nie facet, który ratuje damę z opresji wywołanej przez innego faceta.
Ale nie facet — kobieta. No nareszcie, określenie „kobieca solidarność” pokazało mi się tu bez ironicznego czy kpiącego posmaku.
Bardzo do mnie przemówiła ta triada: Penelopa — Włóczykij (gorszy od Odysa, bo drugi „idzie na wielkie, męskie sprawy — wojnę” i siedzi gdzieś w przeszłości, która już w tej formie nie powróci obecnie, a pierwszy tak zwyczajnie, „teraźniejszo” i swobodnie odchodzi i wraca, z podtekstem „sorry, maleńka, fajna jesteś, ale kobiety się do pewnych rzeczy nie nadają, nawet dziś, za to poczekać ładnie możesz i warkocz kobieco zapleść”) — Niebieski Kapelusz (przepraszam — Niebieska Kapeluszniczka).
Zgadzam się z tym, co An-Nah napisała; to tworzenie łańcuszka — łańcucha! — kobiet, to pokazywanie siostrze w płci, że ja mogę — ty możesz — inne mogą — jest bardzo istotne i mocno do mnie przemawia.
Gdy bohaterka uniosła nóż, poczułam przez moment przerażanie - o nieee, będzie się emowato ciąć i zabije tekst? - a ona obcięła warkocz. Zachwyciło mnie to. I jako symbol indywidualny, i kulturowy, i emocjonalny — zabicie warkocza jest wspaniałe; tym bardziej, że porzucona zostaje ta myśl o spaleniu. „Po co poświęcać temu więcej uwagi [uwaga: tu przecinek!] niż zasługuje?” — no właśnie.
Niebieską Kapeluszniczkę interpretuję trochę jako wspomnianą „siostrę w płci”, trochę jako jakąś wewnętrzną część Nie-Penelopy — w gruncie rzeczy oba aspekty ładnie się łączą.
Życzę Szarej Kapeluszniczce radosnej, swobodnej i satysfakcjonującej wędrówki — i może kiedyś to ona odegra wobec jakiejś Penelopy taką rolę, jak Niebieska Kapeluszniczka wobec niej?
Podsumowując: mocno mi ten utwór zapadnie w pamięć. Ba — przy jakichś badaniach genderowych nie zawaham się go zacytować.
Pozdrawiam
Ome |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hien
Różowy Dyktator Hieni
Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:01, 19 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Och. *Szok.* Ojej. Włóczykij i Penelopa przy badaniach genderowych? Jestem zaszczycona, raju. *Naprawdę jest zaszczycona.* Chociaż muszę przyznać, że chyba faktycznie wyszło mi bardziej feministycznie niż planowałam, a Włóczykij przedstawia się gorzej niż w pierwotnym zamyśle. No ale opowiadaniu na zdrowie wyszło ^^
A przecinka poprawię, jak tylko znów będę dopieszczać opowiadanie. Wielokrotne dopieszczanie może w końcu pozwoli mi je całkiem oswoić i już nie będę mieć wrażenia obcości. Bo jak teraz czytam, to faktycznie mocno zakorzenione w mojej łepetynie jest.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ome
Stalówka
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Spod własnego księgozbioru Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:40, 19 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
To może jeszcze - tym razem zupełnie samodzielnie, bez wykorzystywania An-Nah - dodam coś, co dopiero teraz mi się nasunęło.
Podoba mi się przechodzenie Jego od Włóczykija do kota z Cheshire; dwa odmienne punkty ignorowania bohaterki i zarazem (tak, wchodzę mocniej w feministyczną interpretację i nie przeproszę za to ) dwa konstrukty: z jednej strony kulturowa męska swoboda, pozytywnie nacechowana, bo wyrażająca dążenie do czegoś wyższego czy lepszego (niż, tu: siedzenie plackiem i czekanie na Niego) - swoboda, która dla kobiety jest niedostępna/niepożądana; z drugiej strony - coś na kształt szaleństwa twórczego, boskiego szału czy iskry, bo to wędrowanie jest wędrowaniem kreatywnym, w przeciwieństwie do jałowego czekania. I znów - szalony geniusz tak, szalona geniuszka... tu już pojawia się problem.
Gdy tak teraz patrzę na Penelopę, przypominają mi się całe szeregi kobiet - rzeczywistych i fikcyjnych - których zadaniem, powołaniem i szczęściem przez wieki było czekać (w sensie: czekać, opiekować się, wspomagać etc.) na mężczyznę, który w jakiś sposób tworzy kulturę i/lub wyraża siebie. Całe szeregi tych, które wyparły się siebie, by być Muzą, Matką, Kochanką, Oparciem. Alma Mahler staje mi przed oczami, bo jakoś szczególnie mnie boli.
Wobec tego - Niebieska Kapeluszniczka może mieć w sobie coś z tych naszych babek-sufrażystek. Chociaż wolę o niej myśleć jako o Innej Penelopie lub Tej, Która Penelopą Nigdy Nie Była.
To tak słowem dopełnienia wrażeń.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ome dnia Śro 15:40, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miedziana
Kałamarz
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:53, 21 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Powiem tak: przyjemność, z jaką to czytałam jest wprost proporcjonalna do niechęci komentowania.
Czyli duża.
Czuję się jednak zobowiązana do pozostawienia po sobie jakiegoś śladu, więc nie zwlekam dłużej. Otóż podobał mi się sam pomysł. Kobieta zniewolona przez uczucie i kobieta wolna, o której nie wiemy właściwie niczego więcej. Powiem szczerze, że z feministkami nie mam za wiele wspólnego, ale nieraz zastanawiałam się, czy naprawdę tak świetnie im bez mężczyzn. Tytułowa Penelopa rezygnuje z ukochanego, przedstawionego w niezbyt przychylnym świetle, na rzecz wolności. Wolności nieznanej, oglądanej biernie przez okno, z dystansu. Tego, czy w nowym świecie będzie lepiej [tego w każdym bądź razie jej życzę] nie wiadomo.
Osobiście nie do końca wierzę w tą feministyczną wolność. Może z doświadczeniem mi się zmieni.
W każdym bądź razie tekst czyta się gładko i eksperyment zakończony niezaprzeczalnym sukcesem.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ome
Stalówka
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Spod własnego księgozbioru Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:32, 21 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pozwolę sobie na pewną uwagę, Miedziana, przy pełnej świadomości i szacunku do faktu, że masz prawo mieć odmienne zdanie.
Mam wrażenie, że odczytujesz tekst na zbyt dosłownym poziomie, zapominając o metaforyczności. Zaczynając jednak od feministek - "czy naprawdę tak im świetnie bez mężczyzn". Feminizm to nie "świat bez mężczyzn", a feministki nie zakładają, że każdy facet to zło, jedyne szczęście bez nich, każda kobieta mająca mężczyznę jest głupia/nierozsądna/zniewolona etc. Feminizm to świadomość, że jako kobieta jesteś człowiekiem, podmiotem swojego życia, nie przedmiotem czyjegoś; widzisz i reagujesz na kulturowe sposoby deprecjonowania, nie tylko zresztą ze względu na płeć. Feministki i feminiści wreszcie potrafią tworzyć wspaniałe związki uczuciowe, których podstawą jest obustronna świadomość, że partner/partnerka to człowiek, a nie ograniczany kulturowymi stereotypami twór.
Co za tym idzie, wracając do tego konkretnego tekstu - ja bym tu się nie zgodziła na dosłowne odczytywanie w wersji "rzuca chłopaka, rzuca się w wolność". Ten chłopak może być symbolem związku, który zniewala - ale też pracy, w której się pozostaje, choć są szanse na lepszą - bo ta stara jest znana, a ta nowa budzi obawę, wymaga podejmowania nowych wyzwań etc.; poddawania się toksycznym związkom (wszelkim, nie tylko uczuciowym) w wyniku strachu przed konfrontacją; może być symbolem wszelkich wywołujących obawy aspektów rzeczywistości, aspektów, przed którymi można chować głowę w piasek - lub stawiać im czoła. Penelopa ruszyła, by stawić czoła. Bez względu na to, czy odniesie jakieś zwycięstwo, czy odczuje gorycz porażki - bo mogą jej przecież (metaforycznie) przemarznąć ręce, skręci sobie nogę na nartach etc. - to i tak będzie stroną wygraną: wygra siebie. Wygra siebie, bo wygrała z sobą, ze swoimi strachami, obawami etc. W ten sposób zachowuje się człowieczeństwo - zmagając się z sobą, nie - wycofując się i porzucając samą/samego siebie.
Wiem, bywam jeszcze idealistką, ale mam nadzieję, że pod tym względem mi nie przejdzie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ome dnia Pią 17:35, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miedziana
Kałamarz
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:19, 21 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Osz… a już miałam napisać, że do mojego komentarza „wdarło się za dużo mnie”.
Dlatego po przeczytaniu długo pozostawał nieskomentowany. Wiedziałam, że cokolwiek napiszę, zabrzmi śmiesznie, bo stoję na niepewnym gruncie, co właśnie, Ome, zauważyłaś.
I zdaje sobie sprawę, że tekst nie bije do jednostek, ale podświadomie zaczęłam gdybać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ome
Stalówka
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Spod własnego księgozbioru Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:40, 21 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Nie, nie sądzę, żebyś zabrzmiała śmiesznie (w każdym razie nie w moim odczuciu); w tym cały urok tekstów, jeśli prowokują do dyskusji i pozwalają jeszcze coś z siebie wynieść, prawda? Naturalne, że czytelnicy mają prawdo do odmiennych opinii - i dobrze, gdy mogą o nich podyskutować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|