Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
Hien
Różowy Dyktator Hieni
Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 9:03, 30 Maj 2010 Temat postu: Sherry [M] |
|
|
Zdumiewająco przypomina już właściwie wymarły (choć jak widać nie całkiem) gatunek obrazka literackiego.
_______________________________________________
Sherry
Stary, rozklekotany bus mknął ukraińską drogą z szybkością co najmniej nieodpowiednią do swojego wieku. Niegdyś pewnie jaskrawe wzory hipisowskie teraz zdawały się wypłowiałe, wyblakłe, zaś sam pojazd wyglądał na poważnie zmęczony. Nie to, że krztusił się spalinami, czy dym buchał spod maski - nie, nie chodziło o to. Funkcjonował bez najmniejszego problemu. Ale i tak sprawiał wrażenie wykończonego.
Dlatego też zapewne ulżyło mu nieco, gdy kierowca zdjął nogę z pedału gazu i zatrzymał go na poboczu, w samym środku stepu. Drzwi otwarto wyjątkowo mało subtelnym kopniakiem, z kabiny pasażerskiej wyłoniło się drobne, niskie stworzenie i oparło o bok starego volkswagena transportera.
Postać wyciągnęła z kieszeni przechodzoną paczkę papierosów i wyciągnęła zeń jednego zębami. Podpaliła dużym płomieniem benzynowej zapalniczki, gniewnie ściągając przy tym grube, czarne brwi. Gdyby nie długie, kręcone włosy w kolorze kasztanów i niewielka wypukłość na klatce piersiowej, można byłoby przypuszczać, że na Ukrainie zagubił się jakiś kowboj. Kowboj w gustownym, czarno-fioletowym przebraniu, składającym się z czarnej, męskiej koszuli, tej samej barwy kapelusza z fioletowym strusim piórem. Swoją drogą pióro ładnie dopasowane było do niechlujnie zawiązanego krawata i dymiło, przypalone płomieniem zapalniczki. Niemniej jednak kowboj.
- Cholera - warknęła kobieta, rozglądając się zielonymi oczami po okolicy. Jasny, intensywny kolor kontrastował wyraźnie z ciemną, cynamonową karnacją, tak spaloną przez letnie słońce, że skóra łuszczyła się z nosa podejrzanie dużymi płatami, odsłaniając spod spodu jaśniejsze, nie w pełni jeszcze zregenerowane plamy.
Upał jednak się nie przejmował takimi małymi robaczkami jak ludzie i nie odpuszczał, dalej spływając z nieba jak olej na morze wyschniętych, płowych traw. Nad horyzontem wisiały na szczęście ciemne, fioletowe jak siniak chmury, wyciągające ciężkie macki po kolejne rejony. Zanosiło się na deszcz.
Kobieta zmrużyła oczy, zaciągając się papierosem, i potrząsnęła głową, aż jej kasztanowe loki zawirowały. Ciężko było powiedzieć, czy deszcz oznaczał bardziej problem czy bardziej ulgę - choćby od upału. Tak czy inaczej burza się zbliżała, a ona… zabłądziła? Niemalże niemożliwe, by komuś takiemu udało się zabłądzić. Bo jak niby, skoro nawet nie wiedziała, skąd i dokąd zmierza? No cóż, a jednak. Zgubiła nawet to małe przeczucie, dotąd podpowiadające, gdzie należałoby jechać.
- Szlag.
Burczenie w brzuchu przerwało jednak rozmyślania nad własnym położeniem. Jeśli chciała zjeść coś ciepłego, powinna rozpalić ognisko szybko, żeby zdążyć przypiec cokolwiek przed deszczem.
Splunęła na asfalt wyraźnie zirytowana, cisnęła papierosem w dal i wlazła do samochodu. Przyklęknęła na siedzeniu kierowcy, zdejmując kapelusz - kolejny enigmatyczny przedmiot, do którego powoli zaczynała już przywykać - i wrzuciła do niego paczkę papierosów, a potem oba wcisnęła w skrzypiące siedzenie. Nie zawracając sobie głowy kapeluszem, wyjęła z kasetki prowiant. Kolację od biedy dało się z niego zrobić, ale wypadałoby znaleźć jakiś sklep. I go obrabować, bo nie pamiętała, by jakiekolwiek pieniądze były ukryte w samochodzie.
Cóż, i tak powinna chyba teraz zrobić postój, dlaczego więc miałaby sobie nie wypić? I tak nie będzie już jechać, a przynajmniej chwilowo odsunie od siebie przykre myśli o braku jedzenia czy pojęcia o własnym położeniu i tożsamości. W takiej sytuacji odrobina alkoholu jest całkiem zrozumiała. Z tą myślą sięgnęła po sherry - do skrzynki po piwie. Niezmiernie popsuło jej nastrój, iż była to jedyna pełna butelka. Ciężkość upojenia samej siebie wyjątkowo ją irytowała - nie miała tyle pieniędzy, po prawdzie wcale ich nie miała, by uzupełnić braki w skrzynce. A przecież sherry to podstawa.
- Szlag. - Podniosła butlę do oczu, jakby chcąc się upewnić. Przekonawszy się, iż faktycznie była pełna sherry, wylazła z samochodu z prowiantem i butelką w dłoniach. - Chrust? - spytała samą siebie.
Wszak nie mogła podpiec chleba na niczym. Nawet jej dziwne, niewytłumaczalne zdolności nie mogły tego sprawić. Nie te odnajdywania drogi, inne. A wypróbowała je już trochę. Czasem bywały nawet przydatne.
Pobiegła szybko pozbierać zeschłych badyli, zrywała je pospiesznie. Chmury czołgały się po niebie, przewalając się jedna przez drugą, jakby ścigały się, która pierwsza dowlecze swoje ciężkie cielsko na drugą stronę horyzontu. Czas naglił. Nazrywawszy suchych traw i drobnych krzaków, ciemnoskóra kobieta zrobiła z nich duży stos, cały czas zerkając niespokojnie w stronę piętrzących się chmur. Nie miała czasu szukać niczego bardziej ekonomicznego od siana, a na podgrzanie czerstwego chleba powinno wystarczyć.
Usiadła na ogołoconej przez siebie ziemi, podciągnęła rękawy czarnej, męskiej koszuli i zatarła dłonie. To co zamierzała zrobić, wydawało jej się wprawdzie głupie i nieracjonalne, ale jak dotąd działało bez zarzutu - a skoro działało, to trzeba korzystać. Nie wiadomo, czy te zdolności nie przeminą. Jeszcze dodatkowych kłopotów jej brakuje, jakby nie wystarczały obecne.
- No już. Wiem, że potrafisz - mruknęła do siebie, zaciskając powieki i wyciągając przed siebie ręce.
Przez chwilę nic się nie działo. Ale tylko przez chwilę. Zaraz potem na stosie chrustu wybuchł płomień, przypalając kobiecie włosy.
- Cholera! - syknęła, gasząc kilka kosmyków rękami. - Uspokój się! - Ogień posłuchał i zmalał nieco, sprawiając wrażenie już znacznie mniej groźnego i jakby zawstydzonego. - No. I tak masz się zachowywać.
Ciekawa umiejętność, sama musiała to sobie przyznać. Nie wiedziała wprawdzie, skąd to potrafi, dlaczego ogień jej słucha, ani skąd pochodzą te zdolności, ale jak dotąd bardzo pomagały. Jednak trochę ją to irytowało - miała niejasne wrażenie, że przytrafia jej się coś takiego nie po raz pierwszy. Podróż, ta biała pustka w pamięci, nawet ten nagle buchający ogień. Żeby tylko wiedziała, dokąd jechać!
Żołądek po raz kolejny upomniał się o posiłek donośnym burczeniem - wprawdzie nie mógł liczyć na wiele, bo prowiant składał się z kilku plastrów żółtego sera i paru kromek czerstwego chleba, ale zawsze coś. Nabiła więc chleb na badyl i wyciągnęła w kierunku ogniska, pilnując, by obiad nie wpadł do ognia.
Popijając sherry, przez chwilę grzebała w pamięci, próbując odnaleźć w niej jakieś przydatne informacje - bez skutku jednak. Nic poza białą, irytującą pustką, wspomnieniem ognia - tego samego, który co noc nawiedzał ją w snach. Skąd jednak była w głębi Ukrainy, skąd miała samochód, skąd jechała i dokąd - tego znaleźć nie mogła. Żadnych wspomnień z życia, zupełnie jakby była zupełnie czystą kartką. Nie było to miłe uczucie, absolutnie nie.
Gdy siedziała za kierownicą, wydawało jej się, że skądś zna ten motyw, gdy miała ochotę kląć przez pustkę, także wydawało jej się to znajome.
Ocknęła się z rozmyślań, gdy pierwsze krople deszczu spadły jej na nos. Płomień zmalał niepewnie.
- Chyba nie zamierzasz się poddać, co? - burknęła, spoglądając nań groźnie znad butelki. - Mięczak jesteś, nie ognisko.
Ogień zaraz się zreflektował, zebrał w sobie i począł walczyć o przetrwanie. Póki deszcz lekko kropił, miał na to jakieś szanse, ale przyszłość nie przedstawiała się dla niego zbyt optymistycznie. Chmury zasnuły już właściwie całe niebo, zaciemniając świat i wyraźnie szykując się do miażdżącego ataku. Dlatego też mimo wszelkich starań przygasał powoli.
Westchnęła i sięgnęła po przypieczony chleb. Przyrządziwszy sobie ubogie kanapki, pochłonęła je w kilka chwil. Głód zmalał tylko nieznacznie, ale nic nie mogła na to więcej poradzić. Znów zerknęła w niebo. Krew w jej żyłach powoli się rozgrzewała, zielone oczy zmętniały nieco - poza tym jednak właściwie nie odczuła żadnych efektów wypicia dużej ilości wysokoprocentowego wina.
Kapuśniak przybrał na sile, gasząc do reszty ognisko. W dali rozległy się grzmoty, gdzieś na moment zaświeciła odległa błyskawica, ulewa zwaliła się na step, jakby chciała go przygnieść. Studziła asfalt szosy, rozgrzaną upałem karoserię starego volkswagena, szkło butelki i czoło kobiety, która wystawiła twarz do chmur. Deszcz przenikał ubrania, spływał po skórze i ciemnych, kręconych włosach, zmywając zmęczenie i kurz.
Chwilę siedziała tak na deszczu, po czym, pociągnąwszy raz jeszcze z butelki sherry, westchnęła jakby z ulgą, wstała i wróciła do samochodu. Mocząc oparcie, władowała się na siedzenie, trzasnęła drzwiami i sięgnęła po papierosy do kapelusza z nadłamanym, fioletowym piórem.
Jeden papieros i pójdzie spać, sen powoli otulał jej umysł, czekając tylko na właściwy moment, by całkiem ją pochłonąć. Pustka nadal była odczuwalna, przeczucie zdawało jej się silniejsze - czyżby wreszcie wiedziała gdzie jechać? Oby ta dziwna pewność jej nie opuściła, oby rano nie okazało się, że wrażenie gdzieś umknęło.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Nie 9:03, 30 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Skarbonka Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:42, 30 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Korzystając z okazji, poproszę o streszczenie opowiadania. Tak to jest, że jak nie ma się wiele do przekazania, leje się wodę.
Janek siedział.
Płowiastogrzywiasty chłopaczyna o wdzięcznym imieniu Janek rozłożył czteroliterowy, miękki narząd i trwał w ten sposób w skupieniu.
I tak mniej więcej wygląda opowiadanie. Zero jakiejś treści czy przesłania, dodatkowo wszystko utrudnione jest całym ukraińskim stepem peryfraz. Nie, to nie jest dobre. Nie, nie uraczysz ludzi pięknym zdobnictwem, kiedy nie ma ono podstaw bycia. Wątpliwości mam jeszcze co do stawiania przecinków w obrębie dwóch przymiotników poprzedzających rzeczownik, ale nie jestem pewien - więc atakować nie zamierzam.
Cytat: | - Cholera - warknęła kobieta, rozglądając się zielonymi oczami po okolicy. Jasny, intensywny kolor kontrastował wyraźnie z ciemną, cynamonową karnacją, tak spaloną przez letnie słońce, że skóra łuszczyła się z nosa podejrzanie dużymi płatami, odsłaniając spod spodu jaśniejsze, nie w pełni jeszcze zregenerowane plamy. |
Tak, na ćwiczenia ze składni - znakomite. Do czytania - nie. Może jest to piękne, wszak Malaria zna się na języku i nie kompromituje się polszczyzną. Ale nadmiar przymiotników zdecydowanie jest niezdrowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Nie 18:08, 30 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Mi się bardzo podobały opisy: natury, kobiety, jej zachowania, sposobu bycia, bardzo realistyczne i obrazowe. Stworzyły one umiejętnie klimat, który mnie wciągnął i w którym się 'zanurzyłam". O to głównie chodzi, żeby treść potrafiła człowiekiem zawładnąć. Jednak zgadzam się z Pierrem, że brak jest w opowiadaniu przesłania, choć mi wystarczają piękne opisy. Myślę,że z przesłaniem opowiadanie byłoby po prostu jeszcze lepsze. Można by się jeszcze przyczepić do tego, iż opowiadanie zostało jakby urwane. Zaraz kiedy poznaliśmy ją i jej los oraz zintrygowani zostaliśmy możliwością odmiany jej losu opowiadanie zostało zakończone. Może celowo, może nie sama bohaterka jest tu najważniejsza lecz opisy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hien
Różowy Dyktator Hieni
Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:55, 31 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Oj, Pierre, musisz mnie od razu demonizować? Chciałam popełnić obrazek i popełniłam go, chociaż w zasadzie powinnam go oznaczyć jako opowiadanie niezakończone. Oceń to jak obrazek, nie jak opowiadanie, bo tak naprawdę ono nim raczej nie jest. Zgadzam się z tym, że nie ma treści i że jest to jeden wielki opis. Jeśli masz do samej struktury opisu jakieś "ale" - bardzo chętnie je usłyszę. Bądź co bądź to warsztaty literackie i moim zadaniem tutaj jest się szkolić ^^
Ano, serdecznie dziękuję za wyrazy uznania. Mimo wszystko jest to ważne dla osoby, która chciałaby jak najlepiej oddać klimat. Nawet jeśli to tylko obrazek, nie pełnoprawne opowiadanie ^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Pon 23:57, 31 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mała_mi
Gęsie Pióro
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:39, 18 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Jest wiele osób, które twierdzą, że najważniejszy jest pomysł i ciekawa historia. Ich zdaniem braki stylowe mogą łatwo zostać zrekompensowane przez oryginalną i nieszablonową fabułę. Ja znowu należę do tej grupy, dla której styl jest rzeczą pierwszorzędną. To on jest dla mnie wyznacznikiem dobrego opowiadania. Bo jeśli ktoś piszę dobrze, to potrafi mnie zaczarować samymi obrazami.
I ta miniatura jest właśnie doskonałym na to przykładem. Jeśli coś jest sugestywnie i malowniczo napisane, to nie musi zawierać żadnej niesamowitej treści, żeby mogło mi się podobać.
Nie twierdzę, że mnie ten tekst jakoś szczególnie porwał. Bo żeby opowiadanie mogło mnie naprawdę porwać, musi mieć zarówno ciekawy styl jak i interesującą fabułę. A tutaj jest tylko jedno :p
Ale obrazek sam w sobie jest urokliwy. I to się ceni
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|