Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Sob 14:22, 02 Lip 2011 Temat postu: Mój Dom - Dom Dziecka (NZ) |
|
|
Sa to wspomnienia podane w formie żywych obrazów zachowanych w pamięc. Narratorem jest ich bohaterka - wychowanka Domu Dziecka.
Wstęp
Dziś mogę przyznać, że nie miałam łatwego dzieciństwa, mimo to wspominam je jako szczęśliwe. Dotyczy to okresu moich pierwszych lat. Mieszkałam wogromnum domu zwanym Domem Dziecka. Dzieci znajdujące się tam, to dzieci które nie miały się gdzie podziać, bądż to przez bak pposiadania przez rodziców lokum do mieszkania, bądż przez to,iż były dziećmi niechcianymi. To był mój dom. Tu zaczęłam swoje życie i nie czułam się nieszczęśliwa. Były różne chwile, od niesamowicie przyjemnych do bardzo smutnych - jak w zwykłym życiu. Ten duży dom był moim domem. zakochałam się w nim i nie myślałam wcale o wymienieniu go na inny. Nie czułam, żeby mi tu czegoś brakowało...
Jedna z wielu nocy
Przedzieram się przez ciemność sali pomiędzy żelaznymi łóżkami do wielkich, białych drzwi. Otwieram je i przez lekko uchylone prześlizguję do ogromnego oświetlonego holu z dwoma wysokimi, czarnymi i strasznymi oknami, i niekończącą się szachownicą na posadzce. Pomieszczenie to w dzień tak niewinne teraz wydaje się posiadać jakąś demoniczną moc, która ma za zadanie straszyć. Prawie je przebiegam, i korytarz. Dopadam ubikacji. Oglądam się za siebie, nikt mnie nie goni. Wracam za chwilę na salę z podwójnym przyspieszeniem, hol tylko mi mignął. Po omacku próbuję odnależć swoje posłanie, chcę się z nim schować, poczuć się bezpieczniej..jest. Wsunąć się jak najszybciej pod kołdrę i zasnąć, przestać się bać. Jeszcze nerwowe uderzenie kostką o zimne żelazo łóżka, bolesny syk... i odpływam w końcu...
Biegnę, uciekam, w jakiś ciemnych podziemiach goni mnie sfora diabłów. Widzę po drodze ognie i postacie przy nich w długich czerwono-złotych płaszczach i czerwonych, długichczapkach, jakby czarnoksiężników. Jakaś dziura...uff, udało mi się ją przeskoczyć...diabłom też niestety...są coraz bliżej...wpadam w panikę...Jasność. Co za ulga...to tylko sen. Ale co mi tak mokro? O nie. Gdzie się tu schować przed wstydem?
Jesień
Przyszliśmy grzecznie w parach do parku w kurtkach z kapuzami, czapkach i poobijanych butach. Żółto-brązowo-beżowy i wilgotny obszar z alejkami i zielonymi, drewnianymi ławeczkami przy nich wzbudzał naszą dziecinną ciekawość. Ogromne drzewa zadzierały nasze głowy w górę a szaroniebieskie niebo wprawiało w zadumę. Dostaliśmy pozwolenie na wyjście z dwuszeregu i zachęceni zostaliśmy przez naszą wychowawczynię do zbierania kasztanów i żołędzi. Ruszyliśmy pod drzewa rozgrzebując przy okazji z przyjemnością zgniecione, mokre liście i wypatrując właśnie tego o czym mówiła pani. Faktycznie na ziemi leżały brązowe, nieforemne kule, niektóre schowane w zielonych twardych łupinach. Akcja zbierania kasztanów była bardzo zajmująca. Nie mniej fajne było po powrocie z parku tworzenie z nich i zapałek śmiesznych ludzików i zwierzątek
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Nie 20:43, 03 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
cd. Zima
Jazda na sankach
Jak pięknie jest, tak biało. Mróz fajnie szczypie w nie osłonięte miejsca twarzy. Wziąść sanki i poszukać jakiegoś zjazdu. Tak...,tamto miejsce będzie dobre - mało uczęszczana, spadzista droga wychodząca z parkowej alei. Nawet kamienne schody u jej początku znikły pod śniegiem i utworzyły fajną górkę, Widać już było na niej pełno liń wyrysowanych przez sanki. Kilkoro dzieci szczęśliwych z posiadania sanek uwijało się głośno i radośnie. Naciągnąć czapkę mocniej na uszy, rękawiczki na rękach, dobrze się odepchnąć i wreszcie bajecznie zjechać. Kolejne wchodzenie na górkę się opłaca gdyż to kolejny, superowy zjazd. Wcale nie czuję zimna, mogłabym tak bez końca. Nadchodzaca wolno ciemność wzbudza obawę przed bliskim końcem zabawy ale jest jednocześnie okazją do podziwiania iskrzącego się śniegu w świetle zapalających się powoli neonów. Biały śnieg w ich blasku, na ciemnym tle nieba przybiera różne kolory. Tuż pod lampami jest żółty, w innych miejscach szary a poza obszarem światła jasno-granatowy
Zimowy wypad
Kocham zimę choć nienawidzę zimna. Tu mi ono nie przeszkadza. Przestronna hala i my w niej oczekujący na zimowe, sportowe atrakcje. Zapach chłodu pobudza energię i chęć na jakieś fizyczne harce. Bułka z dżemem w tym delikatnym mroziku ma niesamowicie wyrażny smak. Jest lodowisko. I łyżwy na dwóch płozach. Można je nałożyć. Co za radość, można się ślizgać. Nawet jeśli czasami trzeba się podzielić jedną łyżwą nic to nie przeszkadza. Wystarczy jedna. Ważne że jest tak ślisko i tak dużo miejsca do ślizgania. Mam nadzieję że mamy dużo czasu bo tu jest suoer. Lodowa biało-szklana tafla zachęca do rysowania jak najwięcej liń super łyżwami. Upadki na twardo tylko wzmagają radosny nastrój. Wszyscy tak fajnie się przemieszczają. Szczypiące palce u stóp nikogo nie zniechęcają.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:16, 15 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Sporo literówek, sporo brakujących spacji, zlanych w jedno słów. Worda z korektą pisowni polecam, czytanie tego, co się napisało również.
Co do treści, wywołuje we mnie zgrzyt i opór. Dziecko z domu dziecka mówiące, że ten dom dziecka kocha i nic mu w nim nie brakuje? Musi dziewczynka mocno okłamywać samą siebie... Obrazki sielankowe, poza tym nocnym, który może być po prostu zwyczajnym dziecięcym strachem, ale może być i metaforą lęku, który w domu dziecka jest, niestety, wszechobecny: lęku przed innymi dziećmi i nieludzkim traktowaniem.
A jeśli chciałaś dom dziecka przedstawić jako przyjemne miejsce (może idąc pod prąd doniesieniom o tym, jaki to koszmar?) to ja tego nie kupuję. Jasne, można pisać o domu dziecka bez epatowania i wszechobecnej traumy, ale w sielankę nie uwierzę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Sob 14:35, 16 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
An-Nah dziękuję za opinię. Co się tyczy zaś treści jest ona wierna rzeczywistości. Gdyż wspomnienia są moje, ani trochę nie wymyślone, ani przesadzone. Dokładnie takie je mam w pamięci. Właśnie sielankowe. Wiem, że to bardzo dziwne i nieprawdopodobne i właśnie dlatego między innymi je spisałam, bo są niezwykłe. Wiem, że może jeszcze zbyt mało wkleiłam treści, by mogła ona przedstawić całkowicie temat i rozwiać wątpliwości. Dlatego przepraszam, bo powinnam była napisać więcej. Ale po krótce wyjaśnię, że dziecko zaczynające swoje życie w Domu Dziecka nie zna życia innego, czyli też tego rodzinnego, i kiedy nie jest bite, bezposrednio krzywdzone fizycznie czy psychicznie, cieszy się jak każde inne dziecko z tego co ma. Każdy nowy dzień to dla niego nowa radość poznawania świata, natury tak jak dla każdego innego dziecka. Oczywiście zgadzam się z powszechną opinią,że Dom Dziecka nie jest miejscem gdzie dzieci wiodą szczęśliwe życie. Wiem, że pobyt tam mnie "naznaczył', odbił się na mojej psychice. Wiem, że nawet najlepsza wychowawczyni( a taką miałam) nie zastąpi miłości matki, nia zaopatrzy dziecka w "miłosny kaftan bezpieczeństwa". Ale jeszcze raz powtarzam, ja się tam prawie urodziłam i pojęcia "rodzice" nie znałam. Dopiero pojawiające się co jakiś czas panie, do których mówiło się "mamo" dały mi do zrozumienia, że istnieje coś jeszcze innego, bardzo ważnego czego świadomość z czasem stawała się coraz bardziej przykra. Przeprasza za literówki. Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Sob 22:22, 16 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[size=18]Gość zwany Mikołajem[/size]
Ten ogromny, czerwony gość to podobno Święty Mikołaj. Cały siwy i ubrany na czerwono. Kto to naprawdę jest? Jest jakiś srogi i wymagajacy. Ale jego wór kryje ogromną ilość paczek. Jeżeli chcę dostać jedną będę musiała ustawić się w kolejce do niego, przemóc strach i stanąć z nim twarzą w twarz. Inni już u niego byli i są zachwyceni. Każdy na podłodze otoczony jest darowanymi zabawkami i...mniam-słodyczami. Jakie one są piękne, te paczki, takie kolorowe. Te worki błyszczące i szeleszczące całkowicie mnie pochłaniają. Znalazłam się przed nim. Co zrobi ze mną? Coś do mnie mówi, uśmiecha się, za chwilę sroży. W sumie powinien mi dać tę paczkę jak innym. Coś śpiewam sparaliżowana. Dostaję ją. Jakiś straszny, czarny diabeł z rogami i ogonem zaczepia mnie widłami, boję się go. Na szczęście Mikołajowi udaje się go odgonić. Znajduję bezpieczne miejsce. Jestem z moją paczką sam na sam. Czuję wspaniały dotyk celofanu, pod nim nieskończenie kolorowe słodycze. Jest tak piękna, że żal ją otwierać i przez to niszczyć jej wygląd. Trudno, te groszki brązowe są tak nęcące, tylko moje. Rozwiązuję cieńką, czerwoną wstążką i dostaję się do nich. Pyszne. Czuję się jak w raju. Muszę je zjeść wszystkie, bo potem mogą zniknąć. Jakoś zaczyna mi być niedobrze.
Po mikołajkowej zabawie
Jedziemy autobusem. Jest po spotkaniu z wielkim, czerwonym Mikołajem. Z paczką na kolanach siedzę naładowana emocjami. Wracam z Jaworzna. Co ta nazwa znaczy? Znaczy: Mikołaj, podróż autobusem i szeleszczące paczki. Za oknem ciemno, nic nie widać. Ale nie muszę nic oglądać. W tej chwili najważniejszy widok to paczka. Czuję się bezpiecznie w tym dużym pojeżdzie, oświetlonym i burczącym. Lubię tę podróż dodatkowo urozmaiconą słodyczami, w tym pięknym celofanie związanym piękną czerwoną wstążeczką. Batony, czekolady, groszki, sezamki, pomarańcze...jestem w raju.
Choinka
Czerwona, błyszcząca bańka pomiędzy zielonymi gałęziami przyciąga mój wzrok jakimś magnetycznym blaskiem i hipnotyzuje, a lśniąca w niej kratka zadziwia. Żółte, duże i delikatne ze złotymi w nich kwadracikami wiszą nieruchomo na nitkach zawleczonych na srebrnych końcówkach. I srebrzyste...Moja twarz w jednej z nich jest taka śmieszna, dziwnie rozciągnięta i nieprawdziwa. Kolorowe laski połyskują dumnie i są niedostępne dla moich krótkich rąk. Wspaniała, zielono-barwna, ogromna, sięgająca aż do sufitu. Owinięta papierowymi łańcuchami, ze szpicem na samej górze-jak w koronie. Zostanę przy niej na zawsze, jest zbyt piękna, żeby ją zostawić. Chcę oglądać się w tej bańce, smakować w wyobrażni jednej z pewnością lekko kwaskowatych, słodkich lasek. Poczekam aż zapalą się na niej lampki, w ich blasku będzie jeszcze barwniejsza i bardziej błyszcząca a przez to piękniejsza. Wyłączą górne światło i będę ją podziwiać w wielobarwnej poświacie na nowo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Czw 21:37, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Wiosna
Wiosenne popołudnie
Biały domek wśród zieleni ogródka i sad. Przyszliśmy tu w letnie, gorące popołudnie zaproszeni na podwieczorek. Ciepły, przyjemnie mdławy podmuch z sadu pachnący zielenią, rozgrzanymi od słońca drzewami oraz kwaskiem wiśni dolatywał nas z osłonecznionej jego części. Chłodny, orzeżwiający wiaterek z ocienionej części pachnął trawą jeszcze mokrą od rosy i świeżością liści. Same miłe rzeczy. Nie wiem czy marzyć o czekającej na nas uczcie czy o zbieraniu i zjadaniu wiśni z drzew. Widać ich mnóstwo bordowych, ogromnych na gałęziach. Dostajemy kosze i możemy się już wspinać po drabinach poustawianych gdzieniegdzie przy drzewach. Od strony domku zaczyna dolatywać zapach kompotu...chyba rabarbarowego. Czas na podwieczorek. Dzbanek wypełniony gorącym, różowym płynem i taca z oczekującymi, pustymi kubkami wzbudzają pragnienie. Czekamy na przyzwolenie grubej, czarnowłosej gospodyni w długiej, barwnej spódnicy na dorwanie się do przygotowanych smakowitości. Zaprasza nas. Jest bajecznie. Schłodzony, kwaskowaty płyn przyjemnie orzeżwia zgrzane ciało a drożdżowe ciasto łechce podniebienia.
Wiosenne ognisko
Wczesny wieczór, powoli szarzeje niebo. Pachnie ziemią i suchymi gałęziami. Nieopodal pałacu szykujemy ognisko. Będziemy piec w nim ziemniaki. Uwielbiamy je pieczone w ogniu. Każdy zaopatrzył się już w patyk do szturchania w palenisku i do wygrzebywania upieczonych smakołyków. Czarna, osmolona skorupa ziemniaka przyjemnie chrupie i wraz z żółtym wnętrzem wspaniale smakuje. Pomarańczowy, piękny płomień oczarowywuje wzrok, przyjemne ciepło otula ciało. Jest super. Jedynie początkowo lekki wietrzyk zaczyna wzmagać na sile i sprawiać trochę kłopotu. Popycha unoszący się dym nad ogniskiem w różne strony. Dym leci na twarze, wpada do oczu i sprawia, że zaczynają nieprzyjemnie piec. Z drugiej strony fascynujące jest znależć się w jego kłębach, móc się w nim śmiesznie schować. Niestety zaczyna coraz bardziej szczypać...za bardzo. Mam dość. Uciekam załzawiona i obolała do budynku. Jestem prawie wszędzie zadymiona: w nosie, gardle, straszliwie mnie bolą oczy. Chyba się pochoruję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ana
Piórko Wróbla
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: krakow - nowa huta
|
Wysłany: Sob 15:33, 17 Wrz 2011 Temat postu: Lato |
|
|
Letni remont
Upalne lato. Pusty żółty pałac i zapach farby ze świeżo pomalowanych ścian. Stoję sama w tym ogromnym i pustym budynku, na półpiętrze pomiędzy dwoma rzędami skośnie ciągnących się szerokich, drewnianych schodów i z przyjemnością wdycham ten zapach. Zauważam, że inaczej pachnie gdy jest zmieszany z ciepłem wdzierającym się do środka z pola a inaczej gdy zmieszany jest z chłodnym wietrzykiem przygnanym przez jakiś przeciąg. Dwa różne ale równie ekscytujące aromaty. Poszłabym na ten cudowny żar na polu i może na huśtawki, ale ta świeżość jest tak przyjemna. Coś trzeba wybrać, z czegoś zrezygnować. Jeszcze chwilę zostanę
Letnia przygoda
Jest gorące, letnie południe. Bawimy sie wspaniale w środku wysokiego zboża. Fajnie jest być tak schowanym przed wszystkimi wokół. Gonimy się kładąc na ziemie kolejne kłosy i tworząc tym samym większą kryjówkę. Pani gdzieś niedaleko poza żółtym obszarem. Nad nami słońce dzięki długim i szerokim promieniom zajmuje prawie całe niebo i sprawia, że jest ono prawie całe świecące. Z lekka przypieka i jednocześnie przyjemnie nas ogrzewa. Jest cudownia, niczego mi więcej nie trzeba. Wspaniałe słońcw, zboże, zabawa i my... Niewiem kiedy nagle zostaję sama, inni gdzieś zniknęli. Zaczynam się czuć nieswojo w tej kryjówce. Wszstko wokół zdaje się być teraz smutne i wręcz wrogie. Piękne wcześniej maki straciły swoją wspaniałą czerwień, słońce jakby przygasło i więcej parzy niż grzeje a kłosy jakby złośliwie podrosły chcąc mnie całkowicie pozbawić możliwości ujrzenia moich towarzyszy. Wychodzące z mojego więzienia wydeptane przez nas wcześniej ścieżki utworzyły wokół mnie labirynt, który śmieje się ze mnie. Żadnych odgłosów czy znaków pomagających wybrać jedną z dróg. Niestety muszę którąś wybrać, musz e zaryzykować żeby odnależć innych. W wyborze pomaga mi strach i marna nadzieja. Ale jest. udało się. Widzę znajomy zielony gaik, niedaleko za małą łąką. Stamtąd tu przyszliśmy. Chcę biec i szybko odnależć panią i resztę gdy nagle z lasku wybiega jakaś kobieta i keruje się na łąkę. Jest niesamowicie kolorowa. Długie, czarne, lśniące od słońca włosy opadają na kwiecistą chustę zarzuconą na ramiona. Ma piękną równie barwną spódnicę i wspaniały brązowy koloryt skóry. Wszystko to z jasną zielenią trawy wspaniale się harmonizuje tworząc niesamowity spektakl. Stoję obezwładniona i ogłupiała. Z osłupienia wyrywają mnie jednak dobiegające, znajome odgłosy dzieci. Jestem odnaleziona
Zmiana miejsca
Czemu tu jestem? Chcę być tam gdzie byłam. Stojąca obok niska, długa i jasna ławka jest mi niesamowicie obca. Nie chcę przy niej stać ani na niej siedzieć, chcę stąd zniknąć. Jestem obleczona smutkiem. Nowy mój dom to nowy Dom Dziecka. Duży zamek w Nowym Sączu. W dużej sali na piętrze pomiędzy łóżkami i nakaslikami moje nowe miejsce. Obce dzieci przyglądają mi się. Denerwuje mnie to i przygnębia jeszcze bardziej. Nie mogę się przystosować do zbyt przytłaczającej i osaczającej mnie rzeczywistości. Znów te szerokie schody. Wchodzenie i schodzenie.
Z upływającym czasem jednak pierwsze pozytywniejsze przeżycia sprawiają, że powoli zespalam się z nowym życiem. Zostaję posłana do mojej pierwszej szkoły. Moim atutem i tym samym przyjemnością jest płynne czytanie. Inni dukają a mi jakoś to szybciej idzie. Jestem chwalona przez nauczycielkę. Inna ogromna przyjemność to wpadanie do sklepiku w drodze do szkoły i kupowanie kolorowych i przezroczystych, lekko kwaskowatych, cudownie słodkich dropsów. Albo lizaków: okrągłych i płaskich z kolorowym ładnym kwiatuszkiem pośrodku, lub długich, cienkich w poprzeczne paseczki. Kulkowate kodżaki też są niesamowicie pyszne. Mamy super tornistry do noszenia na plecach z pięknie błyszczącymi, pomarańczowymi światełkami. Uwielbiam jak się mienią, są wtedy piękne. Najbardziej ekscytujące są noce. Zawsze przed zaśnięciem opowiadamy sobie o duchach i o sposobach ich wywoływania. Podnieceni obiecujemy sobie, że kiedyś same spróbujemy je przywołać. Lubimy czuć ten dreszczyk strachu. Nawet jeżeli póżniej jest trudniej zasnąć nie możemy przestać o tym rozmawiać.[/b]
Zabawa
Zabawa w pielęgniarkę to pomysł fajny i twórczy. Plastikowa foremka po pomadkach świetnie może imitować pojemnik na wyimaginowane przez nasze wyobrażnie płynne lekarstwa. Tym razem ja jestem pielęgniarką i muszę przynieść chorej lekarstwa. Idę w tym celu do ubikacji gdzie w umywalce zapełnię foremki wodą. Znajdując się tam uwagę moją przyciąga muszla klozetowa. Przychodzi mi do głowy niesamowicie absorbująca i ambitna myśl - Może by zamiast wody nalać sików? Żółty kolor bardziej przypomina syrop. W ciemnej foremce nawet nie widać, że nie jest to woda. Można więc spróbować dać jej to wypić. Ciekawe czy wypije?
Pomysł ten wzbudza we mnie bezgraniczną ciekawość, po prostu muszę to zrobić. Podaję jej. Połyka. Udało się, nic nie zauważyła. Czuję ulgę, moja ciekawość została zaspokojona.
Zderzenie z religią
Boże święty czy nie powinnam juiż przystąpić do komunii świętej? Tak jak inni? Wyczuwam i wnioskuję z podsłuchanych rozmów dzieci, że jest to bardzo ważna rzecz i po prostu trzeba ją zrobić. Widzę jak bardzo to przeżywają, nie przestają o tym mówić. Temat białych, długich sukien jest najbardziej absorbujący teraz. Ja jakoś nie umiem się w tym znależć, czuję się głupia i bezradna. Powinnam też chyba przystąpić do tej komunii. Słyszałam, że jeśli się do niej nie przystąpi to pójdzie się do piekła, a jak tak strasznie boję się diabłów. Wezmą mnie na widły i mogą nawet wrzucić do ognia.
Co ja teraz najlepszego zrobiłam? Ze strachu przed piekłem przyjęłam opłatek, prawie byłam pewna, że dobrze robię. Dowiedziałam się tymczasem, że przyjęcie opłatka dozwolone jest tylko po pierwszej komunii świętej. Pomyliła mi się pierwsza komunia święta z przyjęciem komunii świętej. Żle zrobiłam, a chciałam dobrze. Sama sobie zgotowałam piekło. Najbliższa noc wypełniona jest myślami o oczekującej mnie karze.
W zastępczej rodzinie
Nocne lęki
Póżny wieczór. Leżę sama w łóżku, w ładnym, ciemnym pokoju. Ale nie jest całkiem ciemno. Żółta od światła szyba w drzwiach oddzielających mój pokój od kuchni rozjaśnia częściowo ścianę którą mam naprzeciwko łóżka. Drugą część tej ściany zajmują jasne, różnej wielkości równoległoboki rzucone przez oświetlone lampami z pola szyby okna. Wpatruję się w nią, jest ładna udekorowana w ten sposób. Zza drzwi dobiegają mnie wymieniane słowa, niezrozumiałe dla mnie. Nie chce mi się spać. Rozmowa dobiegająca z kuchni nie nastraja sennie. Nagle zauważam, że wypchana, wisząca na ścianie małpa poruszyła się. ..Jak to możliwe? Inne wiszące maskotki też za chwilę to zrobiły... Boję się. Są straszne gdy to robią. Chcę schować głowę pod kołdrę, ale boję się, że zrobią co zechcą gdy je stracę z oczu. Muszę je pilnować, nic innego mi nie pozostaje. One wiedzą o moim strachu i śmieją się ze mnie, cieczą się, że potrafią mnie przestraszyć. Dalej się ruszają. Leżę sparaliżowana i bezradna, całkowicie zdana na ich łaskę.
Coś każe mi stać w nocy przy otwartym oknie. Spoglądam w dół. Przed blokiem diabły gonią jak opętane, zawracają mi głowę. Co za dziwne i straszne widowisko. Pojawiły się też w bloku naprzeciwko. Ułożyły dużą kładkę sięgającą aż do budynku w którym się znajduję i próbują się po niej przedostać na moją stronę. Ogarnia mnie panika. Tak bardzo bym chciała, żeby im się to nie udało, ale są takie zwinne. Towarzyszą im płonące tu i ówdzie ognie, rozświetlają całe to nocne widowisko. Stoję sparaliżowana ze strachu a jednocześnie oszołomiona demonicznym pięknem spektaklu utworzonego przez płomienną jasność i akrobacje diabłów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ana dnia Pią 12:34, 11 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ada00
Kałamarz
Dołączył: 08 Maj 2020
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:26, 15 Maj 2020 Temat postu: |
|
|
Najlepszy [link widoczny dla zalogowanych]. Polecam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|