Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Craig Liath&roślinawędrowna


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 07 Gru 2009    Temat postu: Craig Liath&roślinawędrowna

Pojedynkujący się: Craig Liath&roślinawędrowna
Fandom: Twórczość własna.
Temat: Podróż przy pomocy mapy, która myli drogę (według uznania mogą się znaleźć wszelkie wybrane formy przemieszczania się i najróżniejsze środki transportu). Rezultat niech będzie komiczny.
Gatunek: Dowolny, bo zależy dokąd kogo pomysł zaciągnie.
Warunki dodatkowe: W tekście użyty kompas, latarka i namiot. Wzmianka o samochodzie widmo...
Długość: Do woli! l


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 07 Gru 2009    Temat postu:

TEKST A

”Tak kochamy marzenia, że boimy się je realizować.” - Albert Camus

Wieczorna herbatka w miłym towarzystwie właśnie ma się ku punktowi kulminacyjnemu, gdy popijający ją dochodzą do rzeczy odważnych. Podczas takich spotkań między Matyldą i Krysią rozmowy nigdy się nie urywają, gdyż tyle wspólnych przeżyć dostarczyło niezapomnianych wrażeń, jakich analizowanie przeciąga każdorazowo i tak długą dyskusje. Słowa wypowiadane są ciągle, gdy sąsiadki jednocześnie poruszają się w takt muzyki z nastawionych płyt, które zostały wprawione w ruch, ponieważ tyle miłych wspomnień zawartych jest w tych dźwiękach i znów czuje się nawet te same zapachy, widzi ludzi, których czas rozsiał po całym świecie. Krysia rozpoczyna z miłym uśmiechem kolejną podróż w przeszłość, zręcznie sterując swoją pamięcią przez trasę, którą powinien przebyć każdy choćby jeden raz, co wzbogaci go w gawędziarskie zapędy, bo jej zdaniem ciekawie opowiadać może tylko osoba z szerokimi horyzontami, która przykładowo potrafi sobie wyobrazić nieprzeniknione zarośla, te wzgórza za nimi, otaczające pierścieniem jezioro, gdzie znajduje się jedyna wyspa, do jakiej można dotrzeć z równie ogromnym samozaparciem, pokonując ograniczenia, istne blokady przed poznaniem... prawdziwej rozrywki. Utrudniają one sprawne rozrastanie się tej wąziutkiej krainy w głowie, będącej dziełem fantazji (wytwarzane są w niej liczne fabuły), a często wyglądającej jak zaniedbany ogródek. Gdziekolwiek osóbka w rudych warkoczykach wraz z koleżanką z mocno pokręconą fryzurą rzucą wzrokiem wzdłuż półek pełnych bibelotów odkrywają na nowo całą historię, która była promykiem słońca rzuconym na całą już tak bliską przyszłość, gdy zrozumiały, czym jest pełna swoboda myśli i ten cały luz. Teraz tkwią sobie dwie już nie pierwszej młodości dziewczyny w tym pełnym chaosu trybie spędzania lat, które odwodzą je od śmierci twórczej, nie wierząc, że można dopowiedzieć ostatnie słowo i po prostu dać sobie spokój. Historia jest wiecznie żywa. Teraz żwawo przed snem prowadzą przyjacielskie pogawędki pełne dobrego, nieco absurdalnego humoru, aby zaraz kolejnego dnia odkrywać kolejne strony księgi, istniejącej na tym świecie w zasięgu każdego o bystrym spojrzeniu, który wychwyci nieostre kontury okładek i drobne szeregi liter, bo te historie zwykle nie zostały jeszcze spisane, więc ich zapis jest wyimaginowany. Zadanie nie polega na odczytywaniu ich słowo w słowo, lecz na intuicyjnym wpadnięciu w rytm przygody. Może doświadczyć jej każdy, kto do tej pory czuł dotkliwą pustkę i trawiący głód, niszczący wszelką myśl, czy też inicjatywę. Ważne żeby śmiałkowi nie brakowało siły, aby przeciwdziałać wszechobecnemu marazmowi. Popijającym herbatkę nigdy dość wrażeń nie potrafią się zadowolić tym, co minęło i trwa tylko w pamięci, a więc już zaczynają knuć:
- Zauroczenie rozwija się w tempie szybszym od zapełniania przestrzeni przez chwasty, a gdy urośnie i jest tak wielkie, że może zadusić wszelki potencjał, trzeba je wykorzystać, np. jako pasza dla osłów, aby mogły filozofować – Krysia zdawała się całkiem poważna, tym rodzajem ugruntowania w swej racji, który tym bardziej zdawał się uniemożliwiający opanowanie parsknięcia, mogącego wykpić każdą niedorzeczność.
- A ruszenie mu naprzeciw jest jak romantyczna scena, gdy każdej chwili zbliżającego się spotkania towarzyszy spowolnienie, a uśmiech jest coraz szerszy, aż w końcu łączy oboje uszu niczym słuchawki walkmana. Ślimaki nie mogły dotąd odebrać sygnału z zewnątrz. Najgorsze jest to, że potem film się urywa. Miłość doprowadza do zgonu szybciej niż wódka, a trzeźwieje się całe wieki – Matylda z rozbawieniem oglądała całą scenę, która kończyła się szczęśliwie, a była nie oderwaną częścią wielu filmów. – Czy nie dziwi cię, że wszystko się urywa, gdy ma być przepięknie i w ogóle?
- Ten podwieczorek mówi, że wszystkie najlepsze zajścia trzeba uwzględnić w słowotoku, a gdy czegoś on nie obejmuje, wtedy wątpię, żeby istniało. Po co tworzyć dzieła, które obiecują cudowne przeżycia, a one normalnie jak zwykle gdzieś umykają jak stado baranów – Krysia czujnie podchodziła do złudnego fenomenu telewizji. – Wiesz co, kino nie podaje na tacy niczego fantastycznego jak się wielu mądralom wydaje, lecz daje obraz tego, co wszyscy już wiele razy widzieli i nie ma żadnych fajerwerków. Ludzie gadają, że pomysłów z kosmosu jest pełno, bo ekran prawdę ci powie. Niech przed nimi wyląduje meteor i zaraz oburzeni mówią, że zjawisko nie ma porównania z wizjami tego reżysera, o którym ostatnio głośno. Sama nie widzę różnicy! Schemat goni schemat, brakuje świeżego spojrzenia!
- Widzisz kochana, nasza kamera się marnuje w tej graciarni! Pokażmy najpiękniejsze rejony twórczych ambicji i niech nie będzie tych niedomówień. Wystarczy pokazać, że jednak da się zrobić coś, co dla nich będzie przejawem geniuszu, a dla nas prostą próbą dowiedzenia, że sztukę trzeba postawić na równe nogi, wprowadzić w ożywienie i zamiast czarować pustosłowiem od razu damy mocne uderzenie.
- Zaczynamy przygodę z kondensatorem fikcji, bo są nieograniczone możliwości!
Ruszyły w lekkim ubraniu przez osiedle w stronę przystanku, gdyż akcja miała się toczyć na obrotach kół wyścigówki. Zatem i sceneria miała po wielokroć ulec odmianie. Tej nocy najwidoczniej miały jedynie zmachane zdrzemnąć się na dworcu, co zapowiadało się jako świetna zabawa.
- Ku pokonaniu ograniczeń, ku zwycięstwu szaleństwa nad rozumem! – Matylda krzyczała w tramwaju, co zaraz podchwyciła Krysia, a wszyscy podróżni śmiali się i z zainteresowaniem oglądali, jak to tym paniom powróciła młodość.
Wysiadły w pobliżu krakowskiego rynku i biegiem popędziły do pomnika Adasia Mickiewicza, aby wdrapać się na cokół i wygłosić „Odę do młodości”. Wzbudziły w wielu turystach szczere rozrzewnienie i równie niekłamane rozbawienie. Miały w głowie jeden plan, iż najpierw wypróbują akcję i zrobią wiele głupich rzeczy, a później jedynie je odtworzą na taśmie filmowej przy pomocy uczynnego kamerzysty. Zeskoczyły i już nawet próbowały tańczyć wokół Adasia.
- Ej, chodźcie tu wszyscy, tej nocy narodzi się nowy wieszcz na podobieństwo tego tam nad nami! – Ta zachęta była na tyle obłędna, że aż ludzie zewsząd poczuli ducha poezji.
- Odnajdźmy go wszyscy! Podpowiedź jest w naszych sercach! – Matyldzie już było przyjemnie zachowywać się jak świr. – Nasze bijące serca są mapą często mylącą drogę! Jest jedna właściwa osoba, która pomieści w sobie tyle uczuć, ile tkwi w naszych serduszkach i ładnie je opisze! – Rozkręcała się i faktycznie tętno bardzo przyspieszyło i w efekcie cała się rozgrzała i na jej policzkach pojawiły się urocze rumieńce. – Czas na was młodzi, więc pędźcie, aby odnaleźć w sobie zagubione dzieci, bo nawet szanowny nasz Adaś miał młodość chmurną i durną, a teraz rozpoczyna się epoka nowego fenomenu, jeszcze bardziej irracjonalnego od romantyzmu!
Tłum, choć nie wierzył, gorąco poparł, gdyż każdemu to wariactwo pasowało i zaraz staruszek zrzucił kapelusz z głowy, który opadł dokładnie na fryzurze Mickiewicza.
- Czapki z głów! Podaruję dziś swoje okrycie głowy komuś, komu zawdzięczamy tyle cudownych lekcji życia, tych porywów, tych niezapomnianych namiętności! – Dziadek był bez wątpienia człowiekiem rozrywkowym.
- Legenda do mapy jest kolorowa, pełna niespodzianek. Rozejrzyjcie się po okolicy, idźcie za gołębiami, szukajcie tajemniczo szumiących drzew. Kto ma kawałek kartki? Musimy zapisać wszystko, co podpowiada nam intuicja – Krysia już przystąpiła do organizacji imprezy.
Sięgnęli do kieszeni, gdzie wyczuli chusteczki higieniczne i kolorowe reklamy, które są rozdawane w całym mieście. Jedna osoba miała zeszyt, w którym zostało trochę wolnego miejsca. Nie żałowała papieru i tak zaczęli sporządzać wspólnie trasę. Nie było wśród nich kartografa, więc plan zawierał wiele błędów. Droga wyszła tak zawiła i krążyła po poszczególnych dzielnicach w sposób nieuporządkowany, iż od razu wiadomo było, że podążanie tym szlakiem nie jest niczym mądrym. Kilku ludzi zrezygnowało, bo nie mogło poświęcić aż tyle czasu na jakąś dziwną, wariacką grę. Młodzież jednak lubiła takie zajęcia, a sama dotychczas nic podobnego nie zorganizowała, choć jej po głowie chodziły takie pomysły.
- Tylko bądźmy drużyną, aby zachować bezpieczeństwo, bo nie wiadomo, co się może przydarzyć... – ostrzegła Matylda, dodając dreszczyku emocji.
Ich zachowanie stało się bardziej dyskretne. W ciszy konspirowali i odważyli się proponować rzeczy nieprawdopodobne. Nie poniosła ich fantazja, lecz po prostu zaczęli mówić o sprawach, które od dawna były ich sekretami, marzeniami, których nie warto wyciągać na wierzch, aby nie zaznać rozczarowania.
Chłopak, który rozpoczął gorączkowe notowanie, rozsądnie wybrał niezbyt odległe miejsce, wszystkim znany zabytkowy kościół Mariacki. Teraz jego koledzy dopytywali, czy aby na pewno miał na myśli szczyt jego wieżyczki. Sam się zdumiał, że inni mogli to odczytać w ten sposób, ale spodobał mu się ten pomysł, więc natychmiast przytaknął.
- Naprawdę nas poniosło i na tym polega zabawa! – pochwaliła Krysia.
Spokojnym krokiem ruszyli w kierunku kościoła Mariackiego, chcąc jeszcze rozważyć, jak do tego podejść. W pobliżu coś się zbliżało z hałasem zupełnie przypominającym ostrzegawczy dźwięk klaksonu, co w tym miejscu wydawało się niebywałe. Szybko zorientowali się, że mają do czynienia z kolejnym rodzajem występów z udziałem ulicznych artystów. Na bicyklu jechał facet w przybrudzonym smarem ubraniu. Kierownica jednośladu podtrzymywała drucianą karoserię (a raczej jej kontury), a zasiadający w środku krzyczał:
- Uliczni piraci to jest nic! Samochód widmo wszystkich zaskoczy! – Komik zatrąbił wesoło.
- Wsiadajmy do tego wozu. Dotrzemy niezauważeni! – Obstąpili samochód wokoło.
- Serdecznie zapraszam drogich widmowych autostopowiczów. Znajdzie się dla was przyczepa! – Artysta miał szybki refleks i zaraz dostosował się do sytuacji.
- Taka piękna noc... - Matylda bezradnie rozłożyła ręce, które następnie wystrzeliły ku górze. - Nie skracajmy sobie tej miło zapowiadającej się wędrówki. Gdy księżyc okrągły i przejrzysty nie wypada odgradzać się od niego, lecz śmiało wyjść naprzeciw temu blaskowi, który przemienia wszystkie kolory w barwy pełne głębi. Krajobraz w owej poświacie połyskuje tajemniczo, aby nadać uroku spacerowi. Wybierzmy się na biwak, na ognisko, gdzie zaśpiewa swoją pierwszą pieśń nowo narodzony poeta, bo odnajdziemy go w sobie. Całkiem niedawno rozpoczęliśmy nasze pokrętne poszukiwania. Tak samo w życiu nie jesteśmy w stanie odgadnąć, co nas może uczynić natchnioną bratnią duszą wieszcza. Wiele wydarzeń się kotłuje, myli nam kierunki, aby w końcu z zaskoczenia wyprowadzić nas ku polanie, którą pokrywa najśliczniejszy blask poezji.
- Nie można popadać w rutynę i cierpliwie realizować zamierzenia, bo trzeba być przygotowanym na zabawę, na radość, więc podrzyjmy te karty, które odgrywają zbyt wielką rolę w naszym życiu. Uwolnijmy się od nich! Żadnej papierkowej roboty, niech nic nam nie kataloguje marzeń. Czujecie się jak prawdziwi śmiałkowie, którzy nie boją się zerwać z ustalonymi regułami i innymi bzdurami? Intuicja zaciąga nas ku naturze, ku lasowi i dzikim tańcom...
- Skąd wieje wiatr? Kierunek jego będzie naszym mało konkretnym kompasem, który zamiast na północ wskaże nam drogę ku drzewom. Wichura zmaga się na otwartych przestrzeniach, skryjmy się przed nią.
Ruszyli lekko popychani rozpędzonym powietrzem, a ubrania napięły się niczym żagle i tak płynęli. Zabudowania długo nie dawały im odetchnąć i odpocząć, lecz wciąż musieli mknąć przez miasto. Choć mieli mało szczęścia i do lasu nie trafili, ale za to znaleźli większy skwerek w Parku Jordana, gdzie zziajani podpalili uzbierany malutki stosik patyków i tak się ogrzali. Swobodnie rozmawiali i filozofowali:
- Nic tak nie poprawia humoru jak nawiązanie kontaktu ze stukniętymi nieznajomymi - powiedział wyrostek, a jego zabawna ksywa brzmiała Powsinoga. - Przyjaciele pojawiają się nieproszeni i nagabują, ale potem już wiadomo, że żal byłoby ich nie posłuchać. - Zaśmiał się szczerze.
Inni z przekonaniem dorzucali jeszcze bardziej rozentuzjazmowane słowa.
- Istne poruszenie zastałych myśli i rozluźnienie sztywnych zasad, które zabierają miejsce marzeniom. Marzenia z kolei zabraniają po prostu cieszyć się chwilą obecną, a najlepiej przecież gdy nasze zapatrzenia współgrają ze szczęściem.
Ktoś po kryjomu poprosił znajomych, aby dołączyli i przytargali swoje namioty, bo w Parku Jordana jest spotkanie o niebywale pozytywnym klimacie, więc zebrani tu poeci ulokowali się wygodnie i pozwolili sobie zapomnieć o szczegółowo ułożonym miejskim życiu, gdzie wszystko z konieczności musi działać zgodnie ze wskazówkami zegara.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:01, 07 Gru 2009    Temat postu:

TEKST B

Od autorki: kompletnie nie na temat i całkowicie bez sensu.

"Granice absurdu"


Ciężar majowego powietrza przerywało jedynie leniwe brzęczenie owadów żerujących na kwiatach a błękitne niebo bez jednej chmury hipnotyzowało swoim kolorem, nie pozwalając oderwać wzroku. Jedyną logiczną rzeczą, jaką można było zrobić w taki dzień, to wyciągnąć się na trawie i wystawić w stronę piekącego słońca spoconą twarz.
Mężczyzna, który właśnie oddawał się tej błogiej czynności westchnął cicho i wyraźnie zadowolony przymknął oczy.
- Zero polotu – zaświszczał tuż nad jego uchem cichy głos – Typowa wiejska sielanka…Wstydziłbyś się chłopcze.
Chłopak uniósł niechętnie powieki i spojrzał w górę. Parę centymetrów nad nim unosiła się pomarszczona twarz starego chińczyka. Skośne oczy, prawie całkowicie zasłonięte fałdami skóry patrzyły na niego z wyraźną dezaprobatą.
- Mam wolne – mruknął zrywając źdźbło trawy i wkładając je sobie do ust.
Chińczyk zachichotał trzęsąc całym ciałem, jakby usłyszał dobry dowcip i poprawił za duży kapelusz.
- My nigdy nie mamy wolnego Diabrielu – wyświstał wręczając mu sino-niebieskawą kopertę. Ten z westchnieniem schował ją do kieszeni wytartych dżinsów i podniósł się z ziemi.
- Ta…Klient nasz pan, panie Flinca – powiedział krzywiąc się lekko i ruszył w stronę zaparkowanego niedaleko złomu, który przy odrobinie dobrej woli można było nazwać pojazdem, choć bardziej przypominał samochód widmo z tanich horrorów.
Starzec skinął głową na pożegnanie, po czym rozejrzał się uważnie.
- Drzewo…Jak mógł zapomnieć o drzewie – wymruczał a z ziemi koło jego stóp jak na komendę wybił dorodny, wiekowy dąb dający przyjemny cień.

***

- Witam na wycieczce po Granicach Absurdu. Z nami zwiedzą państwo granice własnej świadomości, zagłębią się w to co uważane za podświadomość i dotrą do najdalszych zakamarków swoich umysłów… – wyrecytował tęgi jegomość uśmiechając się nerwowo i wodząc małymi, rozbieganymi oczkami po uczestnikach wycieczki – Nasza firma zapewnia niezapomniane doznania i zerowe bezpieczeństwo. Pomożemy państwu pozbyć się najskrytszych lęków dzięki jedynej w swoim rodzaju terapii konfrontacyjnej. Nasza wspaniale wyszkolona kadra, wyczulona na potrzeby jednostki sprawi, że poczują się państwo jak nowonarodzeni a wszystkie strachy zmiotą pod dywan. Aktualnie znajdują się państwo w zbiorowej podświadomości, z której udamy się…
Diabriel zaciągnął się papierosowym dymem i wyciszył słuch. Znał tą gadkę na pamięć, choćby dlatego, że sam powtarzał ją też niezliczoną ilość razy. Tyle, że w jego wykonaniu zawsze brzmiała trochę bardziej realistycznie.
Im dłużej słuchał tych wszystkich bzdur o wyzbyciu się lęku i cudownym odświeżeniu psychiki tym poważniej zastanawiał się czy nie powinien stąd odejść.
Pracował dla Flinca Medical od ponad pięciu lat. Pięć długich, ciągnących się niemiłosiernie i nudnych lat pomagał klientom firmy pozbyć się gnębiących ich problemów, zawsze tym samym schematem. Ktoś bał się węży – fundował mu spacer po dzikich odstępach Amazonii, inny nienawidził klaunów – dwunastogodzinna wycieczka do wesołego miasteczka. A to wszystko nie ruszając się z jednego pokoju.
Animatorzy wyobraźni, tak ich nazywali zwykli ludzie. A oni po prostu zakradali się do ich wyobraźni w czasie snu i naginali ją do potrzeb kuracji. To właśnie tam odbywała się ta cała hucznie nazywana „wycieczką” podróż.
-…el. Twoja podopieczna – natarczywy głos prowadzącego wyrwał go ze sfery rozmyślań. Świńskie oczka obserwowały go uważnie, czekając na reakcję. Zgasił więc papierosa i przyjrzał się stojącej obok niego dziewczynie. Na pierwszy rzut oka nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat, a ruda czupryna na jej głowie sprawiała wrażenie niegasnącej pożogi.
- Masala – przedstawiła się wyciągając rękę w jego stronę i uśmiechając się niepewnie.
- To jak, zaczynamy? – spytał teoretycznie, po czym złapał ją za rękę.
Świat wokoło zaczął rozmywać się coraz szybciej…

***

Fioletowe niebo odbijało się w stalowoszarej toni jeziora. O ile w ogóle było to jezioro. Połyskująca metalicznie woda rozciągała się aż po horyzont, a jedyną odskocznią od tego krajobrazu było drzewo rdzawego zabarwienia, na którym siedzieli.
- A myślałem, że to ja namieszam ci w psychice – mężczyzna pokręcił z niedowierzaniem głową, patrząc jak powierzchnia pod nimi marszczy się miarowo, pomimo braku wiatru. – Co łowisz? – spytał wskazując wędkę w ręce dziewczyny. Ta spojrzała na nią z dziwną miną
- Ja? Nie wiem, to nie moja wędka. – wyjąkała zdziwiona, opierając kij o sąsiednią gałąź.
- To twoja wyobraźnia i twoja wędka. Ja tu jeszcze nic nie ruszałem.– wyjaśnił wesoło Diabriel zapalając wyciągniętego z kieszeni papierosa. Cienka wstążka dymu zamiast unieść się w górę, opadła nad jezioro jak namiastka mgły. – Więc czego najbardziej się boisz?
-Zagubienia w podróży – odpowiedziała, patrząc zafascynowana na wirujący pod nimi dym. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, zastanawiając się ile niezwykłych rzeczy może jeszcze skrywać ta niepozorna istota.
- Tylko tyle? – spytał z niedowierzaniem a gdy dziewczyna skinęła głową potakująco, uśmiechnął się szeroko. – No to załatwimy to najprostszą metodą – powiedział zeskakując z drzewa. Woda pod jego nogami zafalowała gwałtownie, jednak nawet nie zamoczyła mu butów. Spojrzał na Masalę zastanawiając się nad czymś, po czym wyciągnął w jej stronę dłoń na której nie wiadomo skąd pojawiła się latarka i kompas. – Namiotu raczej nie będziesz potrzebowała. Wątpię, żeby tu kiedykolwiek padało – mrugnął do zaskoczonej dziewczyny i odwrócił się na pięcie.
- Ale…Czekaj! – dziewczyna zeskoczyła z drzewa i chwiejąc się na niepewnym gruncie ruszyła za nim – Nie możesz mnie tu tak zostawić! Ja…Ja nie mam nawet mapy!
- Umysł jest twoją mapą. Tylko uważaj, on często lubi mylić drogi. – odkrzyknął a jego sylwetka zaczęła się powoli rozmazywać.
-Czekaj…- jęknęła cicho jeszcze raz zanim zniknął.
Fioletowe niebo nad jej głową zdawało się coraz bardziej obniżać...

Koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:39, 11 Gru 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność
A: 1,5
B: 1,5

W obu wypadkach pomysły były dobre, oba teksty były ciekawe pod względem treści, zaś oryginalność... cóż, oryginalność zawsze uważałam za kwestię względną Razz Żaden tekst wielce wtórny nie był, więc jest po równo.

Styl
A: 1,3
B: 1,7

Tekst A bardziej rozbudowany stylistycznie, owszem, ale natłok zdań złożonych przeraził mnie na początku i wywołał uczucia chaosu. "Napuszoność" i nadmierna literackość stylu pasuje do pomysłu, ale autor jej nie uniósł. Tekst B jest znacznie prostszy stylistycznie, ale w tym wypadku jego prostota wygrywa.

Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5

Nie mam zastrzeżeń.

Ogólne wrażenie:
A: 1,2
B: 1,8

Tekst A zmęczył mnie stylistyką pierwszych akapitów. Potem było lepiej, niestety, finał, a właściwie jego brak, zawiódł mnie. Oczekiwałam konkretnej pointy - i takiej tu zabrakło. Z kolei tekst B ma zakończenie - otwarte, ale wyraziste. Więc znów - przewaga tekstu B.

W sumie:
A: 4,5
B: 5,5

Właściwie oba były dobre, oba ciekawe, każdy w utrzymany w innym klimacie, więc porównywanie ich nie było łatwe. Nie wiem, czy różnica całego punktu to nie za dużo Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Laj-Laj
Wieczne Pióro


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:58, 19 Gru 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność:
A: 1 pkt
B: 2 pkt

Cóż, nie to, że pierwszy tekst nie był ciekawy, bo był. Ale drugi wymagał większej kreatywności. Ciekawsza historia po prostu. Ta pierwsza natomiast była bardzo optymistyczna, ale - choć działa się w świecie realnym - to w dziwny sposób wydawała mi się mniej prawdopodobna niż druga.

Styl:
A: 1,4
B: 1,6

Tutaj różnica niewielka, ale wciąż na korzyść drugiego opowiadania. Początek opowiadania A jest zbyt przegadany i trochę zbyt górnolotny jak dla mnie. Widać dużą ambicję autora, kilka trafnych i ciekawych sformułowań. Jednak czasami dało się zauważyć przerost formy nad treścią. Zwłaszcza w dialogach. Przecież ludzie tak nie mówią Wink Tekst B miał podobną długość, ale więcej zostało w nim zawarte, choć nie był wcale ubogi stylistycznie.

Realizacja tematu:
A: 0,4
B: 0,6

W tekście A zabrakło mi "komicznego rezultatu", który był wymieniony jako jeden z warunków. Ok, końcówka była bardzo pozytywna, ale komizmu jakoś nie dostrzegłem.

Ogólne wrażenie:
A: 1 pkt
B: 2 pkt

Tekst B był ciekawszy i bardziej spójny. No i trochę bardziej mnie wciagnął. A też trzymał niezły poziom, ale finał był taki na zasadzie: "Jak to? Już?". No i te nierealne dialogi. Ok, może czasem znajdzie się jedna osoba, która potrafi mówić w taki sposób, ale że nagle wszyscy bohaterowie? W jednym miejscu? Byłem w Krakowie kilka razy, są tam ciekawi ludzie, ale takie kwestie mogliby pisać na papierze po głębszym zastanowieniu, a nie tak spontanicznie wypowiadać Razz
Ale i tak ukłony dla obu autorów. Oba teksty na dość wysokim poziomie i nie było aż takiej dużej różnicy, jak to może wynikać z punktacji. Gdyby nie trzeba było ich porównywać, to świetnie by się sprawdziły w swoim własnym świecie.

Ogółem:
A: 3,8
B: 6,2


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

teolog
Ołówek


Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:07, 20 Gru 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność
A: 1,5
B: 1,5
Sam nie wiem który tekst wydał mi się oryginalniejszy! Oba są zadowalającym spełnieniem warunków pojedynku ale wszystko w literaturze już było, nieprawdaż? Tym faktem dzielę punkty po równo dla obydwu tekstów, choć chciałbym minimalną przewagą uhonorować Numer jeden. Ale to może później.

Styl
A: 1,6
B: 1,4
Pierwszy zdecydowanie podobał mi się bardziej pod względem stylu. W drugim wyszukałem trochę małych błędzików. Dzięki nim ocena jest o nieco niższa ale i tak prawie remis Razz

Realizaca tematu
A: 0,4
B: 0,6
Drugi był zabawniejszy a pierwsze nie za bardzo - chyba oto chodziło w temacie...

Ogólne wrażenie
A: 1,7
B: 1,3
Znów przewaga dla tekstu numer jeden chodź niewielka - bardziej poprostu mi się podobał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:18, 05 Lut 2010    Temat postu:

Kajam się. Powinnam zamknąć dawno, dawno temu. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Tekst A: roślinawędrowna - 13,5
Tekst B: Craig Liath - 16,5

Pojedynek niniejszym wygrywa CRAIG LIATH


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin