Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Craig Liath & Malaria Deicide


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:33, 28 Wrz 2009    Temat postu: Craig Liath & Malaria Deicide

Pojedynkują się: Craig Liath & Malaria Deicide
Fandom: Twórczość własna
Temat: Ostatni dzień. W ramach wyjaśnień - ostatni dzień z życia jednego z bohaterów.
Gatunek: dowolny
Warunki dodatkowe: uśmiech kota z Cheshire, jezioro, różowa pianka.
Długość: Dowolna
Termin: 22/28 września
Opiekun: Malaria


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:34, 28 Wrz 2009    Temat postu:

Tekst A

„Gorzko-słodka kawa”


W ich związku chodziło tylko o opowieści.
On mówiąc bał się zapomnienia i przyznania się do strachu.
Ona pisząc, drżała nad każdym jego słowem obawiając się że jest ostatnie.


Brunatna kawa jak zwykle smakowała paskudnie.
Kobieta wrzuciła kolejne dwie kostki cukru łudząc się, że tym razem zmienią one jej smak. Czasem miała wrażenie, że starzec specjalnie serwuje ten napój z czystej złośliwości , testując jej cierpliwość.
- Spokojnie złotko, już prawie skończyliśmy – zachrypiał puszczając do niej oczko i głębiej zaciągając się fajką. Uśmiechnęła się więc tylko wymuszenie i przezwyciężając samą siebie upiła łyk z obtłuczonego kubka.
„O słodki masochizmie” pomyślała przełykając.
Korzystając z chwili przerwy przyjrzała się rozmówcy. Przez rzadkie, szare włosy przebijały się ostatnie promyki zachodzącego słońca otaczając jego głowę aureolą jak ze świętych obrazków. W takich chwilach, gdy dodatkowo przymykał oczy, a usta wykrzywiał w namiastce błogiego uśmiechu wyglądał jak zwyczajny miły staruszek. Szkoda tylko, że złudzenie to pryskało z chwilą gdy te usta otwierał.
Po starszych ludziach człowiek spodziewa się opowieści o wojnach, które przeżyli lub przyjemnych bajek opowiadanych wnukom. Czasem, gdy jest się wytrwałym słuchaczem można trafić na rzewne wspomnienia pierwszych miłości i rozbitych kolan. Jednak ona nie przychodziła tutaj dla błahych historyjek, a on wiedząc o tym folgował swojej wybujałej wyobraźni. A może były to, po prostu spaczone wspomnienia wariata?
Ciche chrząknięcie, bardziej przypominające warknięcie, sprowadziło ją na ziemię. Mężczyzna przyglądał jej się rozbawionym wzrokiem spod krzaczastych brwi. Hamując cisnący się na policzki rumieniec otworzyła zamaszyście laptopa, ignorując cichy śmiech. Czasem w swoich irracjonalnych wizjach widziała zamiast niego lewitujący uśmiech kota z Cheshire. O jakże łatwiejsza wtedy byłaby jej praca.

Słowa starca powoli oplatały ją niczym łapczywa winorośl, wciągając co raz głębiej w zimne odmęty jeziora z opowieści. Prawie widziała pląsające wokół swojej ofiary zielonkawe Topielice o splątanych włosach i śliskiej skórze. Czuła jak jej oddech zmienia się w ulotne bąbelki powietrza a uszy zatyka wszechobecna woda. I jedynie cichy głos dochodzący gdzieś z daleka sprawiał, że była jedynie biernym obserwatorem a nie kolejnym nieszczęśnikiem złapanym w pozornie spokojne lustro wody…

**

- No, idź już – staruszek postękując wygonił ją z mieszkania. Tak było zawsze. Po skończonej „robocie”, gdy tylko spakowała swoje rzeczy, wystawiał ją za próg zamykając dębowe drzwi przed nosem.
- Do zobaczenia z tydzień – pożegnała się jak zawsze i nie czekając na zwyczajowe wymruczenie potwierdzenia, ruszyła w stronę windy.
- Wiesz, jesteś taka sama jak twoja babcia – niespodziewanie zatrzymał ją jego głos – Obydwie jak słodkie, różowe pianki, które nie chcąc zrobić przykrości wypiłyby hektolitry obrzydliwej kawy.
Nie wiedziała czy był to swoistego rodzaju komplement, czy zawoalowany zarzut.
Zanim zdążyła odpowiedzieć drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem.

***

Gdzieś w głębi domu głośno dzwonił notorycznie ignorowany telefon.
Kobieta upiła łyk brunatnej kawy i drobnym pismem dopisała coś na pierwszej stronie obszernego maszynopisu. Następnie wyszła, zgarniając po drodze czarny płaszcz i kapelusz.

    „Dla śp. Dziadka, który święty nie chciał być nawet na piśmie. I naszej paskudnej kawie, którą muszę teraz pić sama.”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Pon 21:02, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:36, 28 Wrz 2009    Temat postu:

Tekst B

Włóczykij i Penelopa

Herbata stygnie powoli, z porcelanowej filiżanki unosi się coraz słabsza para. Otwarte okno wpuszcza znad zamarzniętego jeziora zimową zawieruchę, wiatr szaleje, wszystko pokrywając warstewką suchego śniegu, trzeszczącego przy każdym moim ruchu. Siedzę przy stoliku, zsiniałą ręką podpierając twarz, a koniec warkocza wpadł mi do filiżanki i tkwi w niej. Nawet tego nie zauważam, patrzę tylko na horyzont. Jak ta wierna Penelopa czekam na Niego - oderwana od świata - czekam, aż wróci do mnie, odwiedzi, pozwoli spędzić ze sobą trochę czasu. Aż pojawi się w dali jak jakiś cholerny Włóczykij, latem odwiedzający Dolinę Muminków. Wypatruję jego wyświechtanego, zielonego kapelusza, mimo iż wiem, że On nigdy nie przychodzi zimą.
Otrząsam się nieco z zamyślenia - na tyle, by wyjąć włosy z herbaty i upić jej trochę. Jest już właściwie zimna, ale moim skostniałym dłoniom filiżanka wydaje się wciąż ciepła. Zamykam okno z pewnym trudem - zgrabiałe palce nie chcą współpracować - a w domu od razu się uspokaja i zamiast pokrywać się śniegiem, meble porastają kurzem - jak ja. A On tylko pojawia się i znika - jak kot z Cheshire. I nigdy nie bierze mnie ze sobą, mimo iż wie, jak bardzo pragnęłam zasmakować tego włóczęgowskiego życia, prawdziwego życia. Mimo iż wie, że czekam na niego tylko, a może aż dlatego, że wciąż łudzę się, że kiedyś mnie zabierze i pójdziemy, mimo iż tylko dla niego splatam włosy w warkocz, chociaż tego nie znoszę. Świadomie zostawia mi tylko to wieczne czekanie, gdy czas przepływa obok razem z przemijającą przyszłością, z nietkniętymi możliwościami. A ja nie mogę się zdobyć, by wyciągnąć do nich ręce, by pokazać, że też mam charakter.
Wciąż tylko dręczy Jego obraz wyryty po wewnętrznej stronie powiek, nawiedzający mnie ilekroć zamknę oczy - kot z Cheshire zniknął, uśmiech wciąż trwa.
Chcę się otrzepać z kurzu, wyrwać z zastoju… ale tylko czekam.
I nagle, zupełnie niespodziewanie, dostrzegam zarys dobrze znanego mi kapelusza na horyzoncie - nie ma mowy o pomyłce - spiczasty, postrzępiony, włóczęgowski. Mrugam zdumiona, przecieram oczy - ale widziadło nie znika. Przecież to nie może być On… Przyklejam się do zimnej szyby i śledzę drogę kapelusza. Porusza się szybko, jakby jechał a nie szedł, zakosami zbliża się do mojej chatki - nie jest jednak zielony, a lodowato bladoniebieski. Pewnie jeszcze parę lat temu byłabym zawiedziona, teraz jednak nie czuję już nic.
Zza pagórka wyłania się czyjaś sylwetka, nieproporcjonalnie mała w stosunku do nakrycia głowy - i bez wątpienia kobieca. Sunie na nartach, najpierw w dół, potem po zamarzniętym jeziorze, rozciągającym się u stóp mojego domu, zamaskowanym pod śniegiem. Nie mogę oderwać od niej wzroku - jej jasne włosy powiewają za nią jak szal, twarz ma drobną i uśmiechniętą, stąd dostrzegam, że ma chłodne, niebieskie oczy.
Przez chwilę w mojej duszy budzi się jakieś zwierzę, wyciąga łapy i ogon, przeciągając się… próbuję ogłuszyć je, ale nie mogę znaleźć nic, czym mogłabym je uderzyć. Bierze mnie w pazury i znika uśmiech kota z Cheshire, znika Jego twarz spod moich powiek. Znów daję porwać się złudnej nadziei, że być może skończyło się czekanie i teraz moja kolej wiecznie uciekać. Ale przecież włóczędzy nie zabierają ze sobą takich jak ja, próbuję sobie tłumaczyć jeszcze - szara bestia jednak przelewa mi swoją duszę do ucha, czuję, jak ogarnia mój umysł ten przymus wędrówki…
Kobieta podjeżdża pod moje okno i przypatruje mi się zaciekawiona, z uśmiechem na zaróżowionej od mrozu twarzy, ze szronem na jasnych rzęsach, przypatruje się tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami. Nie, nie jest to lodowy błękit, kojarzy mi się z kolorem wiatru.
Wskazuje głową na drzwi, próbując przekrzyczeć wichurę i szybę - bez skutku, nie słyszę jej. Myślę jednak, że czuję, co chce mi powiedzieć. Odwracam się od okna, pod stołu wywlekam stary kapelusz mojej babci - spiczasty, szary, zrobiony z czegoś co przypomina nieco wilczą sierść. Chcę go założyć na głowę, ale odczuwam opór, ogromny opór.
Czyżby moja wewnętrzna Penelopa protestowała? Szarpie mną nienawiść, mam ochotę zabić tę kobietę, która zawłaszczyła sobie moje życie. Sięgam po nóż, spoglądam jeszcze w okno - czy ona odeszła? Nie widzę jej. Ale i tak jest już za późno. Przykładam nóż i tnę, tnę, tnę, aż warkocz nie zostaje mi w dłoni.
Przez chwilę chcę go spalić, to byłby właściwy los dla tego symbolu zniewolenia, dla tych okowów, które sama sobie nałożyłam. Nie sięgam jednak po zapałki. Rzucam go na ziemię - to bezwładne ciało wiernej Penelopy. Gdy On na wiosnę wróci i znajdzie ją martwą - zrozumie moją wiadomość - nie musi więcej wracać.
Chwilę jeszcze przyglądam się leżącym na podłodze włosom i idę ku drzwiom. Zakładam na głowę kapelusz, biorę przeżarty przez mole kożuch z wieszaka - na tę zimę powinien jeszcze starczyć, zanim do reszty się rozleci - i przypinam narty, czekające na mnie od tylu lat przy drzwiach.
Czuję się wolna, po raz pierwszy od tak dawna. Zwierzę we mnie zdaje się uśmiechać, zadowolone jak kocur, który upolował mysz. Żeby tylko ta kobieta wciąż tam była!
Wyglądam za drzwi i próbuję dostrzec coś w burzy śnieżniej. I nagle nie widzę już nic, a wnętrze kapelusza kłuje mnie w twarz. Wokół mnie słychać niski, damski śmiech i odgłos ślizgających się nart.
- Myślałam, że nigdy nie wyjdziesz. - Odjeżdża przed siebie.
Uwalniam się od kapelusza, układam go na głowie tak, by nie opadał i podążam za nią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

cheeza
Stalówka


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:17, 02 Paź 2009    Temat postu:

pomysł i orginalność:
A;1,8
B:1,2
styl:
A;2
B:1
realizacja tematu
A;0,5
B;0,5
ogólne wrażenie
A;2
B;1

A;6,3
B;3,7

Nie lubię przekładać dziełek literackich na cyferki.. W sumie pierwszy teskt bardziej mi się podobał. Dużo płynniej mi się go czytalo, aczkolwiek pomysł drugiego tekstu był niezly. Niestety zabrakło trochę w wykonaniu. Niektóre fragmenty czytałam parę razy nie mogąc zrozumieć jak się one mają w stosunku do reszty tekstu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Cypisek
Orle Pióro


Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:50, 02 Paź 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność:
A: 1,2
B: 1,8

Styl:
A: 1,7
B: 1,3


Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5

Ogólne wrażenie:
A: 1,8
B: 1,2


Oba teksty były dobre. W A byl pomysł, dobry styl i ogólnie było naprawdę dobrze. W B za to był świetny pomysł, ale sporo niedociągnięć i zgrzytów.

Suma:
A: 6,2
B: 4,8


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zebra
Stalówka


Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:51, 04 Paź 2009    Temat postu:

pomysł i orginalność:
A ; 1,7
B ; 1,3
styl:
A ; 2
B ; 1
realizacja tematu
A ; 0,5
B ; 0,5
ogólne wrażenie
A ; 1,9
B ; 1,1

oba teksty były równie ciekawe i wciągające. Jednak zabrakło w A jeziora a w B różowej pianki. Jednak w b czasami nie wiedziałam o co chodzi i z tego powodu czytałam pare razy dany fragment.

suma
A ; 6,1
B ; 3,9


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:32, 02 Lis 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność:
A: 1,3
B: 1,7
Ogólnie za nawiązanie do Odysei, za ukazanie oczekiwania w inny sposób, w sytuacjach zdarzających się często. Tak prawdziwe...

Styl:
A: 1,8
B: 1,2
W pierwszym coś chyba nie do końca dobrze grało z przecinkami, ale poza tym podobało mi się, było całkiem porywająco i miło zaskakiwało. W drugim styl poetycki, całkiem ładny, ale niektóre momenty bardzo rozpraszały.

Realizacja tematu:
A: 0,6
B: 0,4
Staruszek opowiada o jeziorku, więc w A je znalazłam. A w B może za mało uważnie poszukiwałam różowej pianki, bo z nią moje oczy się nie zetknęły. Może doszło do małego przeskoku, niniejszym przepraszam.

Ogóle wrażenie:
A: 1,5
B: 1,5
W zasadzie każde się wywiązało z zadania i zaciekawiło i czuję, że jakbym musiała wybierać - mogło być to na chybił trafił, a to nieuczciwe.

Suma:
A: 5,2
B: 4,8


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:27, 02 Lis 2009    Temat postu:

Umh. Pojedynek *łapie się za głowę*
No dobrze.

Tekst A "Gorzko-słodka kawa": 23,8
Tekst B "Włóczykij i Penelopa": 17,2

Czyli miażdżąco wygrywa Craig Liath. Kongratulejszyn. I kto, moja droga, popełnił tu samobójstwo literackie? A różowej pianki faktycznie u mnie nie było. Nie wiem jak, bo w zeszycie mam o tym akapit. Cóż.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Pon 16:28, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin