Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Aylya&Craig Liath


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Aylya
Uczciwa Łachudra


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zza granicy absurdu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:00, 23 Lut 2008    Temat postu: Aylya&Craig Liath

Pojedynkują się: Aylya i Craig Liath
Fandom: brak - twórczość własna.
Temat: dość typowy, zapewniem was, że nawet ja zdaję sobie sprawę z jego mizernej oryginalności. Otóż, mamy zwykłą, szarą rzeczywistość (choć niekoniecznie smutną) z jedną, wyróżniającą się postacią - obojętne, na czym polega jej niezwykłość, choć proponuję odniesienie się do rozwiązań fantasy - moce nadnaturalne, Widzenie i inne takie.
Tytuł: dowolny.
Gatunek: dowolny.
Długość: byle, żeby więcej niż trzy strony w Wordzie, znormalizowaną czcionką (12p. Times New Roman).
Warunki: musi pojawić się szkoła, zdanie: "Następny Harry Potter", lustro i nazwa: "Zgraja Ścianokradów". Wybaczcie, przy ostatnim warunku mój umysł odskoczył i odmówił posłuszeństwa.
Opiekun: Aylya
Termin składania prac: do 23 lutego. Wtedy to oba teksty zawisną w oddzielnym temacie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aylya
Uczciwa Łachudra


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zza granicy absurdu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:21, 23 Lut 2008    Temat postu:

TEKST "A"



Studnia- czyli nie wszystko jest logiką.

„Mors est quies viatoris, finis est omnis laboris”. Na do tej pory czystej kartce papieru pojawił się krzywy napis. Wokół niego niewprawiona ręka namalowała parę krzywych motylków i kwiatków. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że motylki te miały oberwane skrzydełka, a kwiatki były zwiędłe.
Ta sama ręka przesunęła zamalowaną kartkę po blacie zniszczonego biurka, w stronę osoby siedzącej naprzeciw. Po czym razem z resztą ciała wyszła, trzaskając drzwiami.
Para wyblakłych, niebieskich oczu przyjrzała się jej, a następnie bez słowa schowała ją do szuflady.
Gdzieś tam w trochę dalszej części głowy, rodziła się niezbyt wyraźna myśl, że będzie ją trzeba pokazać rodzicom. Jednak szybko została zastąpiona wyrazistą potrzebą wypicia popołudniowej herbatki.


Marek, bo tak też nazywa się nasz obecny bohater, nie należał do osób depresyjnie nieszczęśliwych. Wręcz przeciwnie, jakoś nie fascynowała go myśli o podcinaniu sobie żył, czy też łykaniu trzydziestu tabletek na raz. Po prostu lubił dostarczać, jego zdaniem, umysłowej rozrywki Pani Kazimierze Sowie, szkolnej pedagog.
Bo cóż innego pozostało mu do roboty w trakcie półgodzinnych, wtorkowych spotkań w jej gabinecie, na które musiał przychodzić z powodu jednej głupiej wpadki na dachu szkoły. Do tej pory dziwił go fakt, że nikt nie chciał mu uwierzyć, gdy mówił, że wszedł tam tylko po to żeby porozmyślać w spokoju. W końcu nie jego wina, że dach był śliski i poślizgnąwszy się zawisł na biało-czerwonej fladze.
Ale to już inna historia.
Wróćmy jednak do naszego bohatera, który mimo swego nędznego wieku, był…znaczy się jest postacią w miarę ciekawą…


***

Zimne kropelki bezwzględnie wdzierały się za kaptur szarego prochowca. To samo czyniąc niestety także w innych jego częściach.
Chłopak przeklinając, na czym tylko ten świat stoi – a także auto, które przejeżdżając obok nie omieszkało go ochlapać – odgarnął mokre włosy z oczu i przyśpieszył kroku.
Myślami był już w ciepłym domu z parującym kubkiem herbaty w ręce. Prawie uśmiechnął się czując jej miętowo-gorzki smak.
Przechodził właśnie przez miejski rynek, gdy jego wzrok padł na niską postać, nieprzytomnie wpatrzoną w niebo. Ciężkie krople deszczu spływały po długich włosach nieokreślonego koloru, żeby następnie z cichym „pac” spaść na szarą, chodnikową płytę. I nawet nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że studnia wymurowana za dziewczyną była przez nią doskonale widoczna.
- I szlag trafił herbatkę – mruknął, ze zrezygnowaniem kierując się w jej stronę.
Idąc tak, co raz bardziej spowalniając, zastanawiał się jak najprościej uświadomić ją, w jakiej sytuacji się znalazła.
O tak, o wiele prościej byłoby gdyby okazało się, że sama zdaje sobie sprawę ze swojej niematerialności, jednak jedynie, co dziesiąta dusza była tego całkiem świadoma.
Właśnie, dusza.
Były chwile, kiedy Marek sam nie wierzył w te zdolności i w swoją realność postrzegania świata. Jednak w takie dni, świat sam sobie o nim przypominał i wręcz wypychał na jego drogę te przeklęte, zagubione dusze. Czasem zastanawiał się, dlaczego właśnie on ze wszystkich znanych mu osób otrzymał ten „dar”. Dar widzenia umarłych albo, jak kto woli, tego, co po nich zostało. Rzecz jasna nie o ciele tu mowa.
Kto wie, może wizyty u pani Sowy nie były całkiem niepotrzebne?
Gdy był niecały krok od niej zatrzymał się i za jej przykładem spojrzał w niebo. Złośliwy deszcz od razu zaatakował jego twarz. Zamrugał parokrotnie, aż oczy przyzwyczaiły się do niebiańskiego płaczu.
- Jest tam coś ciekawego? – spytał bardziej powietrze niż dziewczynę. Ta nawet na chwilę nie oderwała wzroku, jednak na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, jak taki, który często towarzyszy miłym wspomnieniom.
- Spójrz pomiędzy krople – powiedziała po chwili – może zauważysz.
Chłopak opuścił głowę i spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, przyglądając się jej aurze. Delikatna, poprzetykana srebrnymi punkcikami w sam raz pasowała do eterycznej postaci.
Nie wiedząc jak dalej pociągnąć rozmowę, spojrzał między krople tak jak radziła.
Spadając załamywały światło i powodowały zawirowania w głowie.
- Tylko wyjątkowo irytujący płód stratusów – powiedział, prychając lekko. – Dlaczego jeszcze tu jesteś?
Dziewczyna przerwała podziwianie deszczu. Jej wodniste oczy przez chwilę świdrowały go uważnie, badając „grunt”. Odwróciła się i kiwnęła ręką żeby podszedł za nią do studni.
- Widzisz tamten błysk?. - wskazała ręką pochylając się nad jej krawędzią – To dla niego zginęłam.
Marek przechylił się ostrożnie i spojrzał w dół. W środku nieczynnej już studni, pośród starych butelek po piwie i zużytych prezerwatyw, leżało nieduże, misternie zdobione lusterko.
- Jeśli je wyciągnę, będziesz mogła odejść? – spytał, nie wierząc, że tym razem sprawa okaże się taka łatwa. Żadnych włamań do opuszczonych budynków, szperania w czyichś starych, rodzinnych pamiątkach, ani kopania na cmentarzu.
- Naprawdę, zrobisz to dla mnie? – klasnęła w ręce jak małe dziecko na myśl o czekoladzie.
Skinął więc głową i oceniając odległość przechylił się mocniej. Stęknął lekko, czując jak krawędź wrzyna mu się w podbrzusze.
- Już prawie ma…- urwał nagle, tracąc oparcie pod nogami. Poczuł jak coś, a raczej ktoś popycha go w głąb studni i już po chwili leciał głową w dół. Wyciągnął przed siebie ręce chcąc zamortyzować upadek i zamknął oczy.

~~~

…Pióro z wahaniem zawisło nad kartką, nie bardzo wiedząc, co napisać dalej.
Przez chwilę, miedzy neuronami przebiegła niespokojna myśl, żeby zarzucić całą pracę a zapisane kartki wrzucić do szuflady tak, jak te z innych niedokończonych opowiadań.
Smętnie zwisająca kropelka atramentu spadła na kartkę, rozmazując ostatnie zdanie. Dziewczyna odsunęła się od biurka i ręką przetarła zmęczone oczy. Pisała od dobrych pięciu dni i mimo licznych poprawek dalej nie była zadowolona ze swojej pracy. Wiedziała, w czym rzecz, w końcu jak mogła najbardziej realistycznie oddać istotę opowiadania nigdy nie widząc na własne oczy rzeczonej studni ani całej reszty. Nie była jak reszta pisarzy, ba! W ogóle nie uznawała siebie za takową osobę. Nie potrafiła opisywać rzeczy już istniejących póki nie poczuła pod opuszkami palców ich faktury albo zapachu. Dopiero wtedy obrazy zmieniały się dla niej w litery, co pozwalało przestać błądzić jej pośród nich jak dziecko w ciemnościach.
Przygryzła wargi i odwróciła się do osoby siedzącej na skraju parapetu.
- Musisz mnie tam zabrać – powiedziała, starając się żeby w jej głosie nie zabrzmiała zdradliwa nutka strachu.

Niecałe pół godziny później brnęła już między drzewami, pozwalając pokrzywą chłostać się po nogach. Nie sądziła, że całe zdarzenie miało miejsce tak blisko jej domu. Serce zabiło szybciej, gdy między krzakami zauważyła zniszczone przez czas, kontury studni. W jej opowiadaniu wyglądała ona zupełnie inaczej, po pierwsze była zdecydowanie nowsza. Już wiedziała, że źle zrobiła umieszczając całą historię w swoich ramach czasowych. Trudno, nie miała czasu na napisanie jej od początku.
Obeszła ją dookoła, przyglądając się każdemu, najdrobniejszemu szczegółowi. Na pokruszonych kamieniach zdążyły w najlepsze rozwinąć się przeróżne gatunki porostów a gdzieś tam między nimi, zauważyła nawet dosyć sporego, włochatego pogromcę much. Mimowolnie wzdrygnęła się. Całość dawała trochę upiorny nastrój, zwłaszcza, że kiedyś miejsce te tętniło życiem.
Ciche chrząknięcie za jej plecami wyrwało ją z rozmyślań. Mimowolnie westchnęła, wiedziała co ją czeka, jeśli chce poznać zakończenie historii. Powoli podeszła bliżej studni.
- A co z deszczem? - spytała patrząc w do bólu niebieskie niebo bez choćby najmniejszego stratusa.
Postać, która jej towarzyszyła, wzruszyła lekko ramionami i spojrzała w głąb studni.
- Czekała tyle lat, wątpię, żeby to jej przeszkadzało – powiedziała wrzucając do środka mały kamyczek. Po chwili ciszy zabrzmiało odległe „plusk”. - Myślę, że to tylko swoistego rodzaju dodatek. A na marginesie, przyglądałaś się kiedyś kroplą deszczu, prawda?
Skinęła głową, potakując. Prawda była taka, że nigdy nie poświęcała zbytniej uwagi jakimkolwiek opadom atmosferycznym. Zwłaszcza takim, przez które mogła zmoknąć.
Nie chcąc przedłużać, spojrzała w czarną przestrzeń. Coś, jakby nikły błysk przedzierał się z samego dołu.
- Powodzenia – dobiegł ją cichy szept. Zdawało jej się, albo usłyszała w nim więcej nadziei niż życzył sobie tego właściciel.
„Nadzieja matką głupich” cichy głosik sumienia wdarł się do jej umysłu. Ale każda matka kocha swoje dzieci odwarknęła w odwecie i wskoczyła.
Czekała na pęd powietrza, przelatującą przed oczami ścianę albo w ostateczności mokry chlupot połączony z trzaskiem łamanych kości.
Jednak nic takiego nie miało miejsca, jak na złość czas zwolnił, delikatnie opuszczając ją coraz niżej. Czuła się jak Alicja wskakująca do króliczej nory, niestety w przeciwieństwie do niej wiedziała, że dalej jest sobą.
Wzdrygnęła się, gdy coś mokrego kapnęło jej na ramię. Przekręcając się w powietrzu na tyle ile mogła, spojrzała w górę.
To naprawdę było dziwne uczucie. Patrząc w wolno oddalające się światełko, poprzetykane spadającymi kroplami deszczu, których nie powinno tu być.
- Piękne, prawda?
Gdyby nie zaistniała sytuacja najpewniej podskoczyłaby z przerażenia. Obok niej, utkana ze srebrnych kropelek deszczu, swobodnie zwisała postać małej dziewczynki. Niebieskie oczy z błyskiem patrzyły w górę.
- Jestem ciekawa… - zaczął duch, zacinając się nieśmiało – Co, ktoś taki jak ty, może widzieć między nimi?
Dziewczyna zagryzła wargę. Postać małego dziecka, nie pasowało jej do bezwzględnej zjawy.
Gdzieś tam w głowie, zrodziła się nikła myśl, że może nawet, jeśli odpowiedź nie będzie prawidłowa to przeżyje.
Westchnęła cicho, patrząc. Dla niej była to po prostu woda poddająca się prawą grawitacji, nic nadzwyczajnego ani ciekawego. Tylko zwykły, cholerny deszcz.
- Nic, po prostu pustkę – powiedziała zanim zdążyła ugryźć się w język.
Dziewczynka spojrzała na nią ze złością.
Nagle czas jakby przypomniał sobie o swoim zadaniu i próbując nadgonić stracone chwile, zaczął gnać jak oszalały. Krzyczała, machając rękami jak wypchnięte z gniazda pisklę. Krople deszczu mieszały się z wyciśniętymi przez pęd powietrza łzami, zniekształcając obraz dookoła. W uszach słyszała przeraźliwy pisk, a między nim coś jeszcze, jakby pełne protestów głosiki. Zamknęła oczy oczekując upadku.
- Przecież odpowiedziała…
- …Dobrze.
- Ja też nic nie widziałem
- I ja!
- Ja też!
- Przegrałaś…
-…Musisz ją wypuścić!

Zwielokrotnione echem, cienkie głosy rozbrzmiewały dookoła, raniąc uszy. Sprawiały, że przyszły upadek wydawał się bardziej bolesny. I to nie tylko ten fizyczny. Wewnętrznie też spadała na samo dno, bo mimo dobrej odpowiedzi zawiodła. Nie dokończyła opowiadania tak jak obiecała. A co może być gorsze, niż złamana obietnica?
Upadła.
A raczej wylądowała miękko, na czymś mokrym. Delikatnie uchylając jedną powiekę, jakby nie wierząc w to, że dalej żyje, zerknęła pod siebie. Leżała na nasiąkniętej wodą kupie śmieci zmieszanych z liśćmi. Oddychając ciężko, oparła się o zarośniętą ścianę. Nie była pewna, ale chyba wygrała. Wygrała i przeżyła.
Niecałe dwa metry nad nią ziała jasna dziura z niebem na szczycie, a nad nią pochylała się ciemna sylwetka wołając coś w jej kierunku.
- Wiesz co, jednak przeżyjesz – powiedziała do przestrzeni wokoło. Już wiedziała jak zakończyć historię.
Śmiejąc się nerwowo zamachała do postaci.

~~~
… Wyciągnął przed siebie ręce chcąc zamortyzować upadek i zamknął oczy.
Niektórzy twierdzą, że gdy jest się bliskim śmierci, całe życie przelatuje nam przed oczami. Było to zdecydowanie przereklamowane. Feeria barw i głosów, powodowała tylko dodatkowe zawirowanie w żołądku, który prawie wyskoczył, gdy coś chwyciło go za nogi. Po chwili, za sprawą pary silnych rąk znalazł się na górze. Łapiąc powietrze oparł się plecami o ścianę studni i osunął na chodnik.
-Hej, chłopcze. Nic ci nie jest? – spytał ktoś, pochylając się nad nim. Marek śmiejąc się, obłąkańczo z własnego szczęścia, pokręcił przecząco głową.
- Następny Harry Porter, psia wasza mać. Wskakiwać do studni mu się zachciało – mężczyzna, najwyraźniej biorąc go za pijanego, odsunął się od niego. Chłopak wstał, zataczając się lekko, ciągle jeszcze kręciło mu się w głowie. Chcąc jak najszybciej oddalić się od studni, zaczął szybko iść w kierunku bliżej określonym jako jego dom. Chciał jeszcze podziękować mężczyźnie, jednak suchość w gardle spowodowana strachem, odebrała mu mowę.
- Niewdzięcznicy. Zgraja ścianokradów, ot co! – sarkał jeszcze przez jakiś czas tamten.
Marek jednak nie zastanawiał się, czemu mówi on w liczbie mnogiej i co to takiego „ścianokrady”. Po głowie krążyła mu już jedynie myśl o domu i miętowej herbacie…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aylya dnia Sob 21:56, 23 Lut 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aylya
Uczciwa Łachudra


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zza granicy absurdu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:23, 23 Lut 2008    Temat postu:

TEKST "B"



„Pani Tulipanów” została wysłana na konkurs literacki, którego organizatorzy nie przyjmują tekstów publikowanych w Sieci.
Z uwagi na powyższe, została usunięta tuż po zamknięciu pojedynku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aylya dnia Nie 22:18, 16 Mar 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:51, 23 Lut 2008    Temat postu:

Hm, dosyć łatwo zgadnąć czyj tekst jest czyj. Wystarczą pierwsze zdania. Obiecuję, że to nie wpłynie na ocenę, ale nie musicie wierzyć.

Pomysł i oryginalność
A: 1
B: 2
Dlaczego tak? Bo B ma niezwykłą końcówkę i naprawdę jest oryginalne. A A chociaż dobre, zdecydowanie za bardzo kojarzy się z Bleach i Pośredniczką.

Styl:
A: 1,5
B: 1,5
Właściwie miałabym ochotę dać B więcej, za tekst pisany kursywą i parę genialnych zdań, ale w sumie to i A ma całkiem niezły styl. A zdania będą w ogólnym wrażeniu.

Realizacja tematu
A: 0,5
B: 0,5
Zrealizowano

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 2
Bo B było niezwykłe i zaskoczyło mnie końcówką (choć to często spotykane), miało kilka genialnych stwierdzeń w rodzaju tego o chłopcach, poprawianiu fryzury i przypadłości, która ma mordercze skutki. Po prostu bardziej przypadło mi do gustu. A chwilami wydawało się nieco chaotyczne i pisane w zbytnim pośpiechu.

Ogółem:
A: 4
B: 6


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mad Len dnia Sob 22:52, 23 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Airel
Bezskrzydła Diablica


Dołączył: 05 Lis 2007
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Faerie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:02, 24 Lut 2008    Temat postu:

Jakoś tak dziwnie, że się zapaliłam do natychmiastowego komentowania obu tekstów. Musiałam sobie porobić notatki, żeby nie zapomnieć. Zaznaczam, że mogę wciąż być nie w pełni władz umysłowych Smile Również, że wiekszość moich uwag, o ile nie wszystkie, to sugestie. Nie uważam się za odpowiednią osobę do metodycznej, bezdyskusyjnej krytyki. Zwłaszcze bezdyskusyjnej.

Co do tekstu A:
Podoba mi się pomysł. To znaczy, dwa przeplatające się wątki, oraz sposób w jaki się ze sobą łączą. Opowiadanie w opowiadaniu; chyba zawsze lubiłam takie chwyty.
"motylki te miały oberwane skrzydełka" - moja sympatia dla zwierząt przeżyła gwałtowny skurcz serca Wink
"Para wyblakłych, niebieskich oczu przyjrzała się jej" - czyli komu właściwie? Że chodzi o kartkę, wiem z dalszej części zdania, z pierwszej wynika, że osobie ze sławetną ręką Razz
"postacią w miarę ciekawą… " - napisałabym raczej (to jest absolutna sugestia) "dosyć ciekawą". Albo "postacią ciekawą". Bo tak zabrzmiało, że ewentualnie z nudów nas zainteresuje;
"studnia wymurowana za dziewczyną była przez nią doskonale widoczna. " - myślę, że "przez nią" jest zbędne. Skoro studnia była za, to musi być widoczna przez nią;
"Idąc tak," - znaczy, ze zrezygnowaniem? czy w jej stronę Smile mogłoby być też "Idąc, spowalniał coraz bardziej, zastanawiając się (...)";
"jednak jedynie, co dziesiąta dusza " - przecinek jest zbędny;
"swoją realność postrzegania świata" - czy może raczej w realność swojego postrzegania? postrzeganie... jest jak dla mnie dość subiektywne, i niekoniecznie należy oceniać jego realność;
"takie dni, świat " - też raczej bez przecinka;
"wypychał na jego drogę" - czy może jednak wpychał?
"pojawił się nikły uśmiech, jak taki, który często towarzyszy miłym wspomnieniom" - wyrzuciłabym "jak". Zwyczajnie - "taki, który często...". Może ze średnikiem wcześniej;
" błysk?. " - rozumiem, że kropka została przez przypadek Smile
co do zdania "Wiedziała, w czym rzecz, w końcu jak mogła najbardziej realistycznie oddać istotę opowiadania nigdy nie widząc na własne oczy rzeczonej studni ani całej reszty. " - napisałabym myślnik po "(...) w czym rzecz - w końcu jak mogła najbardziej realistycznie oddać istotę opowiadania, nigdy nie widząc na własne oczy rzeczonej studni, ani całej reszty?";
"co pozwalało przestać błądzić jej pośród nich" - pozwalało jej przestać błądzić. Baaaardzo lubię szyk przestawny, ale jeśli ktoś nim pisze, jest skłonny do przesady. Wiem po sobie Wink
"pozwalając pokrzywą" - pokrzywom. Zwracam uwagę, bo tego typu błąd powtarza się kilka razy. Ponadto powtarza się w tym samym fragmencie "między" - "między drzewami", "między krzakami" - jedno bym zamieniła.
"zniszczone przez czas, kontury studni" - zbędny przecinek;
"gatunki porostów a gdzieś tam między nimi, zauważyła " -przecinek przed "a", za to niepotrzebny po "między nimi". ewentualnie "gatunki porostów, a gdzieś tam, między nimi";
"miejsce te" - to;
"Skinęła głową, potakując." - nie wynika z kontekstu, kto potakuje - dziewczyna opisująca historię, czy towarzysząca postać;
"Nadzieja matką głupich” cichy głosik sumienia wdarł się do jej umysłu. Ale każda matka kocha swoje dzieci - albo używasz cudzysłowu, albo nie. Lepiej nie, kursywa wystarczy Smile Można też w ogóle bez czegokolwiek, ale to wymaga, aby można było domyśleć się z kontekstu. Ewentualnie zastosować myślniki. Przecinki.
"Co, ktoś taki jak ty, może widzieć między nimi" - a tu przecinki niepotrzebne. Oznaczają, jakby zdanie było wtrąceniem, a to integralna część zdania;
"Postać małego dziecka, nie pasowało jej do bezwzględnej zjawy. " - czy może raczej "postać (...) nie pasowała jej"? bez przecinka;
"prawą grawitacji," - o właśnie. prawom Smile
"i próbując nadgonić stracone chwile, zaczął " - tu z kolei zastosowałabym dwa przecinki. Także absolutna sugestia, wzorcowa Smile "i, próbując nadgonić stracone chwile, zaczął" - wtedy widać, że to wtrącone zdanie.
"Feeria barw i głosów, powodowała tylko" - raczej bez przecinka;
"Marek śmiejąc się, obłąkańczo " - bez przecinka również Smile
"Chłopak wstał, zataczając się lekko, ciągle jeszcze kręciło mu się w głowie." - zrobiłabym z tego dwa zdania. "...lekko. Ciągle jeszcze..."
"Chcąc jak najszybciej oddalić się od studni, zaczął szybko " - to "najszybciej" i "szybko" zabrzmiało dla mnie prawie jak powtórzenie.

Tekst B:
podoba mi się rozpoczęcie wierszem. Lubię... Wprowadzenie w klimat, jeśli tak można to nazwać. Całość jest bardzo poetycka, magiczna; przypomina wiersz prozą. Poruszające.
I dowcipne.
Co prawda, trochę współczułam mieszkańcom, że niespecjalnie mogli podziwiać kolory kwiatów, oglądając je głównie po ciemku... Zwłaszcza, że opis był przekonywujący. Dało mi to kontrast.
"suknie i szale, otulające ich białe ramiona, wyglądające, jakby jeszcze nigdy nie zaznały opalenizny" - pomyślałam, że to szale nie zaznały opalenizny;
"Pani Drzew zawołała dziewczynkę ściszonym głosem, bojąc się go podnieść w Ogrodzie. " - zabrzmiało mi...niezręcznie. Wolałabym, bo ja wiem... zawołała cicho, bojąc się podnieść głos?
"które dawno już zdążyły wyewoluować" - może jednak "które już dawno"?
"przytrzymywały plastikowe rączki skakanki" - przytrzymywanie rączek skakanki wydaje mi się niepraktyczne. I uciążliwe. Prawdopodobnie i tak by wypadły z ręki, w przeciwieństwie do rączek trzymanych Wink
"białe, kościste dłonie o długich palcach i przeważnie powyłamywanych, obgryzionych paznokciach" - dochodząc do słowa "powyłamywanych", pomyślałam o stawach, palcach. Paznokcie? Połamane to z pewnością, ale powyłamywane brzmi... dziwnie. Chociaż, jeśli miała wielokrotnie połamane w różne strony, ale to by było dość oryginalne.
"Niebieskie i różowawe żyły " - zgrzytnęło mi. Niebieskawe i różowawe, albo niebieskie i różowe, wydaje mi się. Swoją drogą, różowawe żyły też mnie troszkę zdziwiły, ale czemu by nie?
"Jest ciemno, ale mimo to na dworze można spotkać inne dzieci – lepiące bałwany i wykonujące inne czynności – całkowicie nielogiczne, niepotrzebne i niezrozumiałe" - złe wtrącenie. druga część zdania po wtrąceniu powinna się odwoływać od pierwszej części zdania, zatem pomyślałam, że dzieci były nielogiczne i niepotrzebne. Raczej bez myślników;
"odbywały się – a przynajmniej do tej pory – w domu" - moim zdaniem niepotrzebne "a";
"domniemany, zły stan zdrowia " - bez przecinka, chyba że nauczyciel też tak domniemywał;
"widziała to, mimo półmroku " - myślę, że mogłoby być bez przecinka;
"jakim przedstawiały ją jej siostry" - "jej" raczej zbędne?
"najbardziej szokujące po jej przybyciu do szkoły, było spotkanie " - też niekonieczny przecinek, sądzę Smile
"przeźroczystej" - przezroczystej.

Podsumowując: obydwa czytało mi się bardzo dobrze.
Co do oceny:
Pomysł i oryginalność:
A:1,5
B:1,5
Mi się A kojarzyć z Bleach nie może, może stąd ten wniosek. A tak na serio, lubię ładnie zrealizowane przejścia między opowiadaniami wewnątrz opowiadań.

Styl:
A:1
B:2
B wydało mi się staranniej dopracowane. Może tekst dłużej odleżał.

Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5
To dość oczywista kategoria? Smile

Ogólne wrażenie:
A:1,5
B:1,5
Może B powinno mieć więcej, ze względu na magię i rytm opowiadania. Ale przez A przebrnęłam szybko, lekko i przyjemnie. Jak dobra czytanka. Więc postanowiłam docenić różnicę w odbiorze.

Ogółem:
A:4,5
B:5,5
Mam nadzieję, że dobrze policzyłam Wink

Zapomniałam dodać. Chciałam zauważyć, że to mój pierwszy tak potężny tekst-komentarz dotyczący jakiegokolwiek tekstu. Bardzo mnie wciągnęła ta rola. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Airel dnia Nie 0:04, 24 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Brewko-chan
Stalówka


Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Yaoi Paradise

PostWysłany: Pon 22:32, 25 Lut 2008    Temat postu:

No to nadszedł czas na mnie, chociaż może trochę późno. Ej, ja chyba też wiem, który tekst jest czyj...

Pomysł i oryginalność:
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Nie mogłam się zdecydować. W końcu stwierdziłam, że oba teksty są równie dobre pod tym względem.

Styl:
Tekst A: 1
Tekst B: 2
Tekst B jest lepiej dopracowany. Nie ma literówek (w tekście A się zdażyły) i jest bardziej "spójny". I tak gładko się go czyta, a 'A' trochę zgrzyta. Nie mniej jednak styl jest dobry w obu, ale 'B' chyba zasługuje na więcej.

Realizacja tematu:
Tekst A: 0,5
Tekst B: 0,5
Brak zastrzeżeń, w obu zrealizowano.

Ogólne wrażenie:
Tekst A: 1
Tekst B: 2
W 'B' wspaniałe zakończenie, totalnie niespodziewane (dla mnie). Co więcej, pewnien rodzaj magii, taka tajemniczość, subtelność... 'A' wydał mi się bardziej dynamiczny, taki nieuporządkowany, co oczywiście na plus. Ale większe wrażenie wywarł na mnie Tekst B.

Ogólnie:
Tekst A: 4
Tekst B: 6

Łach, ale się naoceniałam... Nooo, cieszmy się wszyscy wraz, to już trzecia osoba, która oceniła!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Miya
Jawny Koszmar


Dołączył: 23 Lip 2007
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze światów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:17, 29 Lut 2008    Temat postu:

Też powinnam była sobie porobić notatki, ale byłam za leniwa. Będę więc oceniać na bieżąco w trakcie kolejnego czytania... I ja chyba zgadłam, który tekst jest czyj, ale nie powinno mi to przeszkadzać w ocenie.

Pomysł i oryginalność:
A - 1,5
B - 1,5
Może i motyw widzenia duchów ma prawo wywoływać skojarzenia, ale tu podany jest ciekawie i z pomysłem. Tymczasem druga opowieść wywołuje we mnie jakieś prywatne, mgliste skojarzenia. Może z dzieciństwem.

Styl:
A - 1
B - 2
Owszem, tekst B wydaje się dłużej odleżany, a do tego opowiedziany w taki ulotny, bajkowy sposób. Tekst A jest lekki i sympatyczny, ale wymaga jeszcze doszlifowania (np. wspomniany już gdzieś wyżej opis studni widocznej przez dziewczynę można by jakoś zgrabniej ująć). Albo inaczej: niezręczności zdarzają się w obu tekstach, ale w B są chyba przyćmiewane przez poetyckość obrazu i przez to mniej rzucają się w oczy. Do tego "głos, który nie odbija się w lustrze" - coś jest w tym sformułowaniu, co porusza moją wyobraźnię. Za to w A - ręka wychodząca z resztą ciała i oczy chowające kartkę do szuflady rozbroiły mnie dokumentnie, cóż poradzę :>

Realizacja tematu:
A - 0,5
B - 0,5
Nie mam zastrzeżeń ^ ^

Ogólne wrażenie:
A - 1,5
B - 1,5
Co przyszło mi do głowy jako pierwsze, to że wymagane zwroty "następny Harry Potter" i "zgraja ścianokradów" w tekście A wyglądają na wstawione na siłę, podczas gdy w B są dobrze wpasowane i uzasadnione. W A mamy zjawę w studni, herbatkę i opowieść w opowieści, z kolei B zawiera ogród, twórczość Gaimana i brak jednoznaczności. Obie opowieści są tak różne, że trudno mi przez to stawiać którąś nad drugą.

Ogółem:
A - 4,5
B - 5,5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Miya dnia Śro 8:16, 05 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mer
Kapłanka Momenta


Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:28, 06 Mar 2008    Temat postu:

Widzę, że nie tylko ja zorientowałam się, który tekst jest czyjego autorstwa. No, ale pomińmy. Nie będę się rozwijać, nie mam na to ani ochoty, ani… nieważne. I tak zbyt długo zwlekałam z oceną.

Pomysł i oryginalność
A: 1
B: 2
Ponieważ B mnie oczarowało. Dosłownie.

Styl:
A: 1,5
B: 1,5
Po kilkunastu minutach przemyśleń, daję tyle samo. Nadal nie jestem tego pewna, ale niech będzie.

Realizacja tematu
A: 0,5
B: 0,5
Zastrzeżeń brak.

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 2
Za kursywę i niespodziewane zakończenie.

Ogółem:
A: 4
B: 6
Obydwa teksty były dobre, jednak… Podaruję Wam swoje ględzenie.
Morfeuszu, już lecę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aylya
Uczciwa Łachudra


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zza granicy absurdu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:34, 08 Mar 2008    Temat postu:

UWAGA, POJEDYNEK NINIEJSZYM UZNAJĘ ZA ZAMKNIĘTY - z opóźnieniem, gdyż doszłam do wniosku, że można mu dać trochę więcej czasu niż zamierzono, a to z racji tego, że ZP (niestety) bywa dość powolne.

Wyniki prezentują się następująco:
TEKST "A" (czyli "Studnia" autorstwa Craig Liath) uzyskał w sumie 21 punktów!
TEKST "B" (czyli "Pani Tulipanów" autorstwa Aylyi) uzyskał w sumie 29 punktów!


Z czego wnioskuję, że wygrała - z przewagą ośmiu punktów - AYLYA vel ja.
Uroczyście przysięgam, że nie zdarzyło mi się kantować.
Gratuluję mojej przeciwniczce uczciwości, obowiązkowości i w końcu dobrego tekstu, spełniającego wszelkie kryteria.

I chciałam dodać, że "Pani Tulipanów" zostanie niebawem usunięta z Forum - dlatego, że po setkach poprawek i bezlitosnego wygładzania, zostanie wysłana na konkurs literacki, którego organizatorzy nie życzą sobie, aby prace konkursowe znajdowały się w Sieci.

Jeszcze raz gratuluję Craig, a także dziękuję wszystkim tym, którzy zmitrężyli trochę czasu i ocenili oba teksty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aylya dnia Nie 22:32, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin