Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
Nettie
Stalówka
Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mała mieścina w okolicach Lublina Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:49, 31 Sie 2010 Temat postu: Wyjątkowa [M] |
|
|
Tak... Czaję się tu i czaję i wreszcie postanowiłam coś wrzucić. Liche to to i nijakie, ale czuję, że nic ciekawszego na debiut nie znajdę. Uniżenie proszę o łaskawość, konstruktywność i w miarę łagodne wytknięcie błędów. Dziękuję, pora zaczynać rzeź.
***
Ursula odetchnęła z ulgą i odsunęła od siebie pusty karton. Nareszcie! Po tygodniu ciężkiej pracy rozpakowała i poukładała wszystkie swoje rzeczy.
Rozejrzała się z dumą po pokoju. Bardzo namęczyła się z tą przeprowadzką, ale warto było, gdyż dom szczególnie przypadł jej do gustu. Duże, przestronne, jasne pokoje odpowiadały jej pogodnej naturze, a ściany pomalowane na łagodny, żółty kolor stanowiły niewątpliwie jeszcze jeden plus nowego miejsca zamieszkania. Pozwalały bowiem dziewczynie na odpędzenie jesiennej chandry, imitując drobną cząstkę lata zamkniętą w czterech ścianach.
Ula westchnęła i wstała z podłogi, kierując się w stronę biurka. Czas zacząć pisać zaproszenia!
*
W Sotherii bardzo rzadko działo się coś godnego uwagi, więc nowa mieszkanka wywołała w tej uroczej miejscowości coś w rodzaju niewielkiego trzęsienia ziemi. Od razu też, gdy rozeszła się wieść o przyjęciu wydawanym przez Ursulę zaczęły się plotki. Podobno ma ona w domu krokodyla, jeden chłopczyk przysięgał, że słyszał go wieczorem. A pewna kobieta była prawie pewna, że nowa mieszkanka jest czarownicą, bo kto normalny w nocy nie śpi, tylko czyta. Ogólnie rzecz biorąc, Sotheryjczycy nie pałali entuzjazmem na myśl o poznaniu nowej sąsiadki. Chociaż zdarzały się wyjątki.
*
Na malowniczym wzgórzu stał mały, bladoniebieski domek. Mieszkały w nim trzy dziewczyny: Asia, Marika i Eloise. One chyba, jako jedyne nie skreślały od razu Ursuli. Doskonale wiedziały jak to jest pojawić się znikąd w nowej miejscowości, gdzie mieszkańcy są tak zżyci, że nikogo do siebie nie dopuszczają. Trzy lata temu przeżywały to samo. Jednak otoczenie zdumiewająco szybko je zaakceptowało. Zresztą tych dziewcząt nie sposób było nie lubić. Zupełnie różne, a mimo to trzymały się razem i kochały się jak siostry. Jasnowłosa Asia, uczynna i pracowita, doszukująca się we wszystkim dobrych stron, ognistowłosa Eloise o trudnym charakterze, mająca na większość tematów odmienne poglądy niż wszyscy i czarnowłosa Marika, cicha, spokojna, zamknięta w sobie, lecz to właśnie jej, pomimo sympatii dla Asii i wyrozumiałości dla Eloise, wszyscy okazywali największy szacunek. One też z największą niecierpliwością czekały na przyjęcie wydawane przez Ursulę. Czuły, że będzie to początek czegoś nowego, wyjątkowego. I miały rację. Niestety…
*
Ursula spojrzała w niebo. Nów księżyca! Nareszcie!
Poczuła znajome ukłucie w okolicach łopatek. Po chwili z pleców wyskoczyła jej para białych skrzydeł! Spojrzała na nie z rozczuleniem i odbiła się od ziemi. Uwielbiała szybować w przestworzach, niestety taka okazja zdarzała się najwyżej dwa razy w miesiącu. Tylko wtedy, kiedy księżyc był w nowiu. Ach, czemu nie mogła być jak matka?
Matka Ursuli była czystej krwi Meleartią. To rzadka, starożytna rasa pół ludzi, pół ptaków. Prawdziwa Meleartia ma skrzydła codziennie i są one we wszystkich kolorach tęczy. Takie jak ona, czyli pochodzące ze związku z człowiekiem mają skrzydła białe, lub czarne i pojawiają się one w zależności od faz księżyca – musi być nów, albo pełnia. Ona miała skrzydła białe i pojawiały się podczas nowiu. Czarnoskrzydłym pojawiały się przy pełni.
Oddychała równo i spokojnie, miarowo machając skrzydłami i podziwiając okolicę. Sotheria z góry była naprawdę prześliczna. Małe domki ustawione równo jeden przy drugim, ciemnozielona kopuła lasu i urwisko. Granatowe wody oceanu były aż nader spokojne, snu liści nie zakłócił nawet najlżejszy podmuch wiatru. To wszystko było zbyt piękne by być prawdziwe…
Złe przeczucia uderzyły Ursulę, burząc jej euforię. Pierwszy raz w życiu chciała wcześniej wrócić na ziemię.
*
— Eloise, gdzie jest moja sukienka? Ta ciemnoróżowa. — Asia szalała. Od rana przymierzała różne ubrania starając się wyszykować na przyjęcie u Ursuli. Niestety bezskutecznie.
— Nie mam żadnej twojej sukienki — odburknęła rudowłosa wystawiając głowę z łazienki. Od godziny walczyła z niesfornymi kosmykami krótkich włosów, lecz charakter nieokiełznanych pukli był identyczny jak ich właścicielki – nigdy nie poddawały się bez walki.
— Tu jest. — Marika, opierająca się od kilku minut o framugę drzwi, wskazała łóżko. Asia praktycznie rzuciła się pod mebel i rzeczywiście wyciągnęła spod niego różowy skrawek materiału, w niczym nieprzypominający świetnej kreacji.
— O nie… — jęknęła blondynka, załamując ręce nad zniszczonym ubraniem, i spojrzała z zazdrością na Marikę. Ona była już gotowa.
Nie wysiliła się na oryginalność. Czarny top i ciemnogranatowe dżinsy nosiła prawie codziennie, a czarne włosy, zwykle spływające swobodnie aż do pasa, zaplotła w warkocz. Tworzyło to, nieczęsto spotykaną, kompozycję uroku i naturalności.
Asia nigdy nie mogła pojąć, dlaczego Marika nigdy się nie stara, ale zawsze we wszystkim wygląda dobrze. Teraz tylko westchnęła z niedowierzaniem i wyjęła z szafy turkusową bluzkę. Przyglądała jej się przez chwilę, po czym wsunęła przez głowę. Dodała do tego dopasowane, białe dzwony i kremowe sandały, a po chwili namysłu zapięła na nadgarstku srebrną bransoletkę. Odetchnęła z ulga i przejrzała się w lustrze. Nareszcie była gotowa.
*
Ursula coraz spoglądała z niepokojem w stronę wzgórza. Gdzie one są? Wszyscy inni już przyszli, tylko najsłynniejsze trio w całym miasteczku zwlekało z przybyciem. Dziewczyna zaczynała się już lekko niecierpliwić. Może nie chcą przyjść? Może uznały, że nie warto? Może nie mają zamiaru jej poznać? Może…
Idą.
Odetchnęła. Goście zaczynali się już powoli rozchodzić. Z tego, co zauważyła, Sotheryjczycy uważali, że zabawa bez Trójki ze Wzgórza, jak je w myślach nazywała Ursula, to nie zabawa.
— Cześć — wydyszała wysoka blondynka, z trudem łapiąc oddech. — Prze… Przepraszamy za spóźnienie. — Wyprostowała się i obrzuciła Ursulę uważnym spojrzeniem. — Jesteś ładniejsza niż myślałam.
Gospodyni zarumieniła się lekko. Więc jednak działa!
Cały poranek ćwiczyła zaklęcie, którego nauczyła ją matka. Miało ono dodać jej urody, lecz dziewczyna nie widziała różnicy. Może jednak nie był to taki zły pomysł…
- Nazywam się Ursula- Wyciągnęła rękę. Uścisnęły ją, wymieniając swoje imiona. Gdy dotknęła Mariki poczuła coś dziwnego. Jakby jakieś małe wyładowanie elektryczne nastąpiło pomiędzy tymi dwiema dłońmi. Ich oczy spotkały się. Ursula zobaczyła w nich coś znajomego, a jednocześnie tak przerażającego, że cofnęła się o krok. Spostrzegła, że w pięknych, ciemnozłotych tęczówkach dziewczyny czai się coś złego. Trwało to może ułamek sekundy, jednak jej wyostrzone zmysły zdążyły to zaobserwować.
— Witaj — rzuciła krótko czarnowłosa, nie spuszczając wzroku z twarzy Uli.
„Ta znajomość będzie raczej dziwna” Pomyślała, obserwując trzy dziewczyny. Wszystkie tak różniły się od siebie, jednak zdawały się doskonale uzupełniać. „Nie pasuję do nich…”
*
One chyba jednak myślały inaczej, bo już po tygodniu traktowały Ursulę jak swoją. Przynajmniej Asia i Eloise. Marika wolała nie zawierać bliższej znajomości z „Tą nową”. Jednak ta decyzja nienajlepiej odbiła się na jej życiu towarzyskim. Jej przyjaciółki, bowiem coraz bardziej zbliżały się do Ursuli, przez co oddalały się od niej. A to jej się wcale nie podobało.
— Ula jest niesamowita — paplała z ożywieniem Asia pewnego wieczora. Wróciły z Eloise od Ursuli i nie mogły wyjść z zachwytu.- Na wszystko zna odpowiedź, wszystkim się interesuje… Z nią nie da się nudzić!
Marika mruknęła coś w odpowiedzi. Powoli zaczynały ją irytować te ciągłe rozmowy o nowej.
— Dzisiaj nawet doradziła mi w kwestii mody — kontynuowała Asia niezrażona brakiem zainteresowania ze strony przyjaciółki.- Powiedziała, że…
- Wybacz Asia - Marika odezwała się po raz pierwszy od czasu powrotu dziewczyn.- Jestem trochę zmęczona i muszę się położyć. Przepraszam- Po czym poszła do swojej sypialni, słysząc za plecami śmiech przyjaciółek i co raz wymieniane imię Uli.
„Muszę coś zrobić” Myślała czarnowłosa kładąc się na łóżku. „Powoli je tracę…”
*
Ursula siedziała na werandzie i wpatrywała się w niebo. Zastanawiała się czy dobrze robi, idealizując swój wizerunek w umysłach dziewczyn. W końcu poprawianie wyglądu to jedno, ale kłamstwo to zupełnie co innego. Bo co do tego, że jej czyny są kłamstwem nie miała wątpliwości.
— Ale czary mają służyć ułatwianiu życia, tak? Więc skoro mogę poprawić wygląd, to dlaczego nie mogę okłamać kilku osób dla zawarcie przyjaźni? — kłóciła się na głos, sama ze swoim sumieniem. Lecz ono uparcie powtarzało jej co innego.
Zimny wiatr zawiał od oceanu. Zadrżała i potarła ramiona dłońmi, po czym weszła do domu i starannie zamknęła drzwi, kierując kroki w stronę swojej sypialni.
„Biegła po lesie nieustannie potykając się o wystające korzenie i czując gałęzie chlastające ją po policzkach i ramionach. Nie zwracała jednak na nie uwagi. Pędziła coraz szybciej, próbując przed czymś uciec. Dobrze wiedziała, że to coś jest tuż za nią i gdy zwolni, zostanie schwytana. Wybiegła z lasu i stanęła gwałtownie na brzegu urwiska. Spojrzała w dół na wzburzony, huczący ocean, słysząc kroki za swoimi plecami.
— Mam cię — Usłyszała mściwy głos. Odwróciła się szybko i straciła równowagę. Rozpaczliwie machając rękoma runęła w dół w szalejącą, spienioną otchłań, słysząc ironiczny śmiech…”
Ursula obudziła się gwałtownie cała zlana potem. Zimny, okrutny śmiech wciąż dźwięczał jej w uszach. Spojrzała na swoje drżące dłonie i wykonała kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić.
„To tylko sen. To tylko sen. Nic złego mi nie grozi” Powtarzała sobie w myślach. Jednak nie była tego taka pewna…
*
— Może przejdziemy się po lesie? — spytała Eloise. Ursula z powątpiewaniem wyjrzała przez okno. Noc osłoniła Sotherię swoim czarnym płaszczem, bezlitośnie odgradzając ją od słonecznego światła. Ula wbiła wzrok w nieprzeniknioną ciemność. Mogłaby przysiąc, że czai się tam coś złego, lecz nie wiedziała, co i dlaczego.
-—Nie jestem pewna… — rzekła z wahaniem. — Możemy się zgubić.
— Daj spokój — żachnęła się Asia. — Jest pełnia księżyca, nie będzie już jaśniejszej nocy. Poza tym zawsze możemy pójść do nas. Marika jest na straży.
Ula rzuciła spojrzenie w niebo. Może i była pełnia księżyca, ale przez te gęste chmury nie wyzierała nawet najmniejsza cząstka tego zbawiennego źródła światła.
— Zbiera się na deszcz. — Uchwyciła się ostatniej deski ratunku. Za nic nie chciała się przyznać, że po prostu bała się wyjść. Od czasu swojego snu starannie unikała opuszczania domu po zmierzchu, pomimo wmawiania sobie, że to był tylko głupi wytwór jej wyobraźni.
— Mówiłam już – w razie czego możemy pójść do nas — obstawała przy swoim blondynka. Ursula nie mając wyboru westchnęła i narzuciła na siebie kurtkę.
— Nigdy nie zrozumiem, dlaczego to robię — szepnęła zamykając drzwi na klucz. Po chwili szła pomiędzy Asią i Eloise wąskimi leśnymi ścieżkami. Gdy doszły do miejsca, gdzie następuje skrzyżowanie dróg, przystanęły.
— Ja idę środkową, Eloise w lewo a Ula w prawo. Po piętnastu minutach drogi powinniście dojść na polankę, gdzie zbiegają się wszystkie leśne dróżki. Tam się spotkamy — zarządziła blondynka i zniknęła w ciemnozielonej gęstwinie. Eloise, po chwili wahania poszła w jej ślady. Ursula została sama. Znów naszły ją złe przeczucia. Szła powoli, nieruchomiejąc na każdy najmniejszy szelest liści. Wydało jej się, że słyszy za sobą kroki. Stanęła, lecz usłyszała tylko głuchą ciszę. Po przejściu kilku kroków znów gwałtownie przystanęła. Usłyszała trzask łamanej gałązki i ciche przekleństwo.
Rzuciła się do ucieczki. Była całkowicie pewna, że ktoś ją śledzi, bowiem po kilku sekundach usłyszała szybkie tupanie za plecami. Ktoś, kto był jego sprawcą najwyraźniej przestał dbać o dyskrecję wiedząc, że został odkryty.
Biegła jak szalona, lecz kroki za nią nie cichły. Wręcz przeciwnie, robiły się coraz głośniejsze, jakby chcąc zaalarmować Ursulę, że jej prześladowca jest już blisko. Po kilku minutach nieustannego sprintu zorientowała się, że popełniła straszliwy błąd. Zboczyła bowiem ze ścieżki i teraz zamiast ku polanie biegła w kierunku oceanu.
Przystanęła nad urwiskiem i zobaczyła pod sobą szalejący ocean. Nigdy nie widziała takiego sztormu. Błyskawice przecinały ciemnogranatowe niebo, znacząc wyraźną granicę pomiędzy nim a wzburzoną tonią. Wiatr wzmagał się z każdą chwilą. Kolejna błyskawica rozjaśniła noc i niebo jakby pękło. Zaczęło padać tak mocno, że po kilku sekundach Ursula była przemoczona do suchej nitki.
Wsłuchała się w noc. Kroki wyraźnie ucichły, a może to szalejący wiatr je zagłuszał. Dziewczyna jednak już ich nie słyszała. Odwróciła się i chciała odejść, lecz nagle pośliznęła się. Lecąc w dół przypomniała sobie nagle swój sen.
— Co ja najlepszego zrobiłam? — Zdążyła jeszcze wyszeptać.
*
Ocknęła się na półce skalnej, trzy metry od diabelskiej toni. Ręce i nogi miała skrępowane, przeraźliwe zimno czuła we wszystkich komórkach skóry, całe ciało ją bolało. Jej kurtka leżała gdzieś dalej, odrzucona niedbale.
— Więc jednak się obudziłaś. — Usłyszała. Znała ten głos. Odwróciła głowę na tyle, na ile mogła. Zobaczyła wysoką postać w długiej, czarnej pelerynie z kapturem narzuconym na głowę. Trzymała ona w ręku długi, srebrny nóż. — Już myślałam, że zginiesz nieprzytomna.
Postać pochyliła się nad dziewczyną. Z otchłani kaptura błysnęły jej ciemnozłote tęczówki.
— Marika… — szepnęła cicho Ursula. Nic więcej nie zdążyła. Srebrne ostrze zagłębiło się w jej brzuchu aż po rękojeść.
Marika spojrzała na martwą dziewczynę i szepnęła z nienawiścią:
—Teraz to ja znów będę tą wyjątkową.
Po czym zrzuciła pelerynę ukazując światu parę pięknych, czarnych skrzydeł. Obrzuciła swoją ofiarę ostatnim spojrzeniem, wyjęła nóż z jej brzucha i odbiła się od ziemi szybując w mrok…
*
Świt przyszedł chłodny i bezwietrzny. Asia i Eloise, wyczerpane, z włosami pełnymi liści wróciły do domu. Żadna z nich nie zobaczyła więcej Ursuli…
— Rika, już jesteśmy! — zawołała Asia od progu. Nie bardzo wiedziała, co jeszcze może powiedzieć.
— No nareszcie, już myślałam, że nigdy nie wrócicie. — Czarnowłosa znalazła się w przedpokoju. — Co tam u waszej cudownej Ursulki?
— Nie wiem — szepnęła Eloise. — Zaginęła w lesie. Szukałyśmy jej przez wiele godzin, ale… — urwała. Marika zmarszczyła czoło, jakby rzeczywiście była zainteresowana.
— Siądźmy w salonie, opowiecie mi o wszystkim — zaproponowała, pozwalając Eloise pójść przodem. Dziewczyna nie zauważyła więc tryumfalnego spojrzenia, ani uściśniętych dłoni przyjaciółek. Nie wiedziała, że wszystko poszło zgodnie z planem.
***
Na koniec dodam jeszcze, że dziewczyny z Trójki miały być stereotypowe. Nie mam nic więcej na swoją obronę...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nettie dnia Wto 20:51, 31 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kamiru
Stalówka
Dołączył: 30 Sie 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:44, 31 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Hej, masz świetny styl pisania. Tak płynnie się czyta, nie ma żadnych irytujących i męczących elementów. Naprawę przyjemne opowiadanie. Fabuła całkiem ciekawa, choć nie powalająca. W sumie moment śmierci Ursuli był trochę... banalny, ale nie było żadnego nieprzyjemnego efektu, tak tylko mówię, jeśli miałbym się do czegoś przyczepiać. ;p Tylko może przydałoby się umieścić gdzieniegdzie kilka postaci epizodycznych? To by może ubarwiło opowieść. Choć w miniaturce to chyba nie jest konieczne.Tak czy inaczej, mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kamiru dnia Śro 0:12, 01 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mała_mi
Gęsie Pióro
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:54, 27 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Witam:)
Cytat: | To wszystko było zbyt piękne by być prawdziwe… |
Czy to zdanie jest poprawne? Wydaje mi się, że coś z nim jest nie tak. Brzmi trochę jak: Kali jeść, Kali pić. To wszystko było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Czy tak nie brzmi lepiej?
Cytat: | Jasnowłosa Asia, uczynna i pracowita, doszukująca się we wszystkim dobrych stron, ognistowłosa Eloise o trudnym charakterze, mająca na większość tematów odmienne poglądy niż wszyscy i czarnowłosa Marika, cicha, spokojna, zamknięta w sobie, lecz to właśnie jej, pomimo sympatii dla Asii i wyrozumiałości dla Eloise, wszyscy okazywali największy szacunek. |
W tym fragmencie popełniłaś chyba najczęstszy wśród początkujących autorów błąd. Nie mów nam jakie są te dziewczyny, pokaż nam to. Nie zbudujesz postaci, wymieniając jedynie cechy ich charakteru.
Cytat: | Ursula coraz spoglądała z niepokojem w stronę wzgórza. |
Pogrubione słowo raczej na pewno nie jest poprawne w tym kontekście. Można powiedzieć, że czegoś jest coraz więcej. Nie można coraz na coś spoglądać.
Cytat: | Po czym poszła do swojej sypialni, słysząc za plecami śmiech przyjaciółek i co raz wymieniane imię Uli. |
O i tutaj jest ten sam błąd. Tylko że tym razem zamiast "coraz" mamy "co raz".
Istnieje takie powiedzenie: "Co raz wejdzie do głowy, już z niej nie wyleci." Zacytowałam to, żeby zilustrować poprawne użycie tego zwrotu.
Cytat: | Zimny wiatr zawiał od oceanu. Zadrżała i potarła ramiona dłońmi, po czym weszła do domu i starannie zamknęła drzwi, kierując kroki w stronę swojej sypialni.
„Biegła po lesie nieustannie potykając się o wystające korzenie i czując gałęzie chlastające ją po policzkach i ramionach. Nie zwracała jednak na nie uwagi. Pędziła coraz szybciej, próbując przed czymś uciec. Dobrze wiedziała, że to coś jest tuż za nią i gdy zwolni, zostanie schwytana. Wybiegła z lasu i stanęła gwałtownie na brzegu urwiska. Spojrzała w dół na wzburzony, huczący ocean, słysząc kroki za swoimi plecami. |
Cały tekst jest poszatkowany na drobne kawałeczki. Wszystkie fragmenciki pooddzielane są od siebie gwiazdkami. Czasami zastanawiam się, dlaczego aż tak bardzo posiekałaś ten tekst. Niektóre fragmenty mogłyby być ze sobą spokojnie zlepione, bowiem zachowywały pewną ciągłość. Akurat w zacytowanym fragmencie nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie odseparowałaś tego snu gwiazdkami. Po co ten cudzysłów? Jeśli nic nie cytujesz, nie powinno go tu być. Proponuje rozdzielić sen od reszty opowiadania gwiazdkami lub po prostu potraktować go kursywą ;P
Cytat: |
Rozpaczliwie machając rękoma runęła w dół w szalejącą, spienioną otchłań, słysząc ironiczny śmiech…”
|
Zauważyłam, że bardzo lubisz używać imiesłowów przymiotnikowych. Moim zdaniem niekiedy strasznie ich nadużywasz. Na przykład w zacytowanym przeze mnie zdaniu. Dwa imiesłowy przymiotnikowe w jednym zdaniu to zdecydowanie za dużo. Wydaje mi się, że wszystko brzmiałoby lepiej w ten sposób: Rozpaczliwie machając rekoma, runęła w szalejącą, spienioną otchłań. W oddali słyszała ironiczny śmiech.
Ogółem, nie jest to złe opowiadanie, ale też nie porwało mnie jakoś szczególnie. Przyjemnie się czytało, ale nic więcej. Czegoś mi tu brakuje. Sposób narracji nie zachwyca. Bohaterki również są mało charakterystyczne. Wszystkie mówią w ten sam sposób i właściwie trudno je od siebie odróżnić. Nie mamy tutaj w ogóle dostępu do uczuć i psychiki bohaterek i właśnie z tego powodu wszystko co zdarzyło się w opowiadaniu wydaje się być nieco naciągane.
I powiedz mi, o co chodzi z tymi imionami? Dlaczego niektóre brzmią obco, a inne swojsko? ( np. Asia, Ula)
Z tymi Meleartiami fajny miałaś pomysł. I nawet ładną nazwę im nadałaś
Pozdrawiam i weny życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alice
Orle Pióro
Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Początku Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:48, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Teraz ja xD.
Przeczytałam tekst już dawno, ale jakoś nie mogłam się zdobyć na komentarz, chociaż w głowie ułożyłam sobie dziesiątki potencjalnych .
Trzy rzeczy zwróciły moją uwagę:
Cytat: | One chyba, jako jedyne nie skreślały od razu Ursuli. |
W tym zdaniu albo wstawiłabym drugi przecinek po słowie "jedyne" albo w ogóle ich się pozbyła. Ten jeden jakoś mi nie pasuje.
Cytat: | Jednak ta decyzja nienajlepiej odbiła się na jej życiu towarzyskim. Jej przyjaciółki, bowiem coraz bardziej zbliżały się do Ursuli, przez co oddalały się od niej. A to jej się wcale nie podobało. |
Nieprzyjemne powtórzenia. I w dodatku "nie najlepiej". Przymiotniki z "nie" w stopniu wyższym i najwyższym - osobno .
Cytat: | - Wybacz Asia - Marika odezwała się po raz pierwszy od czasu powrotu dziewczyn.- Jestem trochę zmęczona i muszę się położyć. Przepraszam- Po czym poszła do swojej sypialni, słysząc za plecami śmiech przyjaciółek i co raz wymieniane imię Uli. |
Przecinek po "wybacz", nie jestem pewna ale wstawiłabym też kropkę po "Asia", zabrakło spacji pomiędzy "dziewczyn." a myślnikiem, a o tym "co raz" wspomniała już Mi ^^.
Co do samego tekstu a nie uwag technicznych: jestem troszkę skonfundowana xD. Bardzo podoba mi się twój styl, lekki, przyjemny i plastyczny, ale pomysł i stylizacja co ważniejszych fragmentów siada. Pomysł odrzucił mnie na początku, chociaż wcale nie jest taki zły. Po prostu mi się nie podobał, nie mam pojęcia dlaczego. Miałam wrażenie, że te momenty, które czujesz (szykowanie się na imprezę, rozpakowywanie rzeczy), opisujesz dużo lepiej niż te, których nie przeżyłaś (morderstwo, czary). Jest w tym wyczuwalna jakaś sztuczność. I zgadzam się z Kamiru, że moment śmierci Ursuli jest w pewien sposób banalny. Po za tym, od początku przeczuwałam zakończenie, zabrakło elementu zaskoczenia. Tym się akurat nie musisz przejmować, bo to się zdarza nawet dorosłym i doświadczonym pisarzom. Pochwalę raz jeszcze styl, bo czytało mi się z prawdziwą przyjemnością. Mam taką samą radę jak dla wszystkich: dużo czytaj, dużo ćwicz, ale dorzucę coś jeszcze: uważam, że kiedyś stworzysz coś naprawdę wartego uwagi .
Alem się rozgadała xD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:39, 02 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Napisane całkiem sprawnie, uwagi techniczne panie powyżej miały, ja nie mam sił ani ochoty rozgrzebywać stylu i poprawności.
Fabuła wrażenia na mnie nie zrobiła. W sumie nie za bardzo rozumiem, jakie znaczenie dla niej ma to, ze bohaterka i jej antagonistka nie są ludźmi - obie mają mentalność zwykłych nastolatek, zafiksowanych na tym, czy są lubiane czy nie oraz na zazdrości. Sama rasa, do której należała matka Ursuli mogła być ciekawa - ale jedynym, czego się o niej dowiadujemy, jest posiadanie skrzydeł. Na moje oko to opowiadanie mogłoby równie dobrze mówić o zawiści między zwykłymi dziewczynami.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Wto 18:39, 02 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ostatnia
Ołówek
Dołączył: 18 Maj 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:43, 18 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się. Przyjemnie się czyta, a najbardziej cieszy mnie to, ze wkleiłaś wątek wizji i przeczucia - uwielbiam je! Może nie mam tak wyrafinowanego gustu jak starsze użytkowniczki, ale od razu wiem co mi się podoba:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|