Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Substancje Psychoaktywne [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Lonley
Kałamarz


Dołączył: 18 Paź 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:21, 15 Sty 2011    Temat postu: Substancje Psychoaktywne [M]

Autor: Lon
Beta: Kamante
Tytuł: Substancje Psychoaktywne
Seria: Zapach Szpitala
Długość: Miniaturka
AN: Cóż, choć zakrawa się to o narzucanie czytelnikom sposobu odbioru tekstu, chciałabym wspomnieć, iż niniejsze opowiadanie nie ma na celu "umoralnienia".

Pocieram powieki opuszkami palców i skóra zaczyna mnie lekko piec. Szpitalne światła są okropnie jasne, więc codziennie wieczorem oczy dają mi się we znaki. Wchodzę nieśpiesznym krokiem do gabinetu numer trzy. Na kozetce siedzi jakiś chudy nastolatek, któremu przyglądam się przez chwilę i stwierdzam, że mógłby być całkiem ładnym chłopcem, gdyby nie jego przeraźliwa szczupłość. Chociaż, gdy ma się czterdzieści pięć lat, męża i dwójkę dzieci, oraz kilka nadmiarowych kilogramów, poczucie piękna jest zupełnie inne, niż gdy jest się młodym i wolnym. Moje kobiece oko wychwytuje cienie pod oczami, zniszczone czarne włosy i niedożywienie, a wzrok doświadczonej lekarki odnajduje w zgięciu jego łokcia małą dziurkę. Czyli ćpa. Nigdy nie używam tych wyrafinowanych lub mniej eleganckich eufemizmów typu „bierze narkotyki”, „jest uzależniony od substancji psychoaktywnych”. Dla mnie to zawsze jest ćpanie, obrzydliwa czynność, do której ludzie ciągną jak muchy do wychodka.
„Pacjent ma dziwne poczucie estetyki – stwierdzam widząc jego zielone podarte spodnie i czarną koszulkę w różowe paski. – Jednak to chyba normalne u nastolatków. Tak samo jak chodzenie na wagary, czy masturbacja”. Chłopak wpatruje się w ścianę i nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi.
– Pan jest… – zerkam na kartę pacjenta – Olaf Kulczyński?
Dziwne imię. Takie niepolskie. Nie lubię tych zagranicznych imion, ale kto zabroni rodzicom? Jakby ludzie nie mogli nazywać swoich latorośli normalnie. Ot, takie imię „Jan” jest bardzo dobre. Wszyscy lubią Janków. Ale zaraz znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że to brzmi plebejsko. A najlepiej, jeśli ktoś powie, że jesteśmy w Unii Europejskiej i powinniśmy się otwierać na inne kraje.
Kiwa głową. Czyli jednak wie, że istnieję.
– Ile pan ma lat? – to trudne pytanie, trzeba mu dać czas na odpowiedź.
– Szesnaście.
Cudownie, panie Olafie. Zatem umie pan mówić.
– Może powie mi pan na początek, co się dzieje? Jakieś objawy choroby? – pytam, ale przecież dobrze wiem, jakie to są objawy. Kusi mnie, by zastosować słowo „symptomy”, ale chłopak może nie znać tego wyrazu. Chyba, że oglądał seriale medyczne.
– Chce mi się rzygać. – „Nudności”.
– Teraz? – rzucam sarkastycznie, ale nastolatek najwyraźniej nie wyłapuje tej subtelności i spogląda na mnie wilkiem.
– Często krwawi mi nos. Potem matka się mnie pyta, czy się biłem, bo tak mi krew leci.
„Obstawiam kokainę”.
– Czasem jest mi gorąco… i boli mnie klatka. Znaczy, piersiowa. A jak się budzę, to mam takie dziwne skurcze w łydce przez kilka minut i to strasznie boli. Ostatnio też mi się pogorszył wzrok.
– Czy bierze pan jakieś leki?
– Nie.
Substancje psychoaktywne? – nienawidzę tego słowa, och, jak bardzo go nienawidzę.
Chłopak otwiera szeroko oczy i odsuwa się ode mnie kilka centymetrów, zszokowany.
– Przecież widzę, że pan bierze. Niech się pan nie obawia, nie wyślę pana na odwyk jeśli pan nie chce. – Postanawiam przejść na „ty”: – Chcesz z tym skończyć czy wolisz skończyć ze sobą? Żeby koka, czy cokolwiek, co bierzesz cię zabiło? Przecież wiesz, że to nie jest zabawa, nie możesz przestać od tak. Leczenie będzie trudne i powolne, ale przywróci ci życie. Jeśli nie pójdziesz na odwyk, nie pobawisz się tutaj długo, przedawkujesz i leżąc pod jakimś klubem ze strzykawką w ręku umrzesz we własnych wymiocinach. – Robię pauzę, czekając jakby na jego odpowiedź, na jego decyzję.
– Pieprz się!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lonley dnia Śro 20:59, 02 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:15, 15 Sty 2011    Temat postu:

Cytat:
– Pan jest… – zerkam na kartę pacjenta – Olaf Kulczyński?
Dziwne nazwisko. Takie niepolskie.

Ależ Kulczyński to jak najbardziej polskie nazwisko!

Więcej błędów nie pamiętam, ale może to kwestia pory.

Co do samego tekstu... nie rozumiem idei. Nie rozumiem kontekstu funkcjonowania tej sceny. Obrazek nakreślony całkiem sprawnie, choć mimo wszystko prosto i w stylu osoby początkującej, ale nie pojmuję podstawowej kwestii: po co? Bo jeśli to miał być moralitet, to do mnie nie trafia. Walenie prosto z mostu ogólnie znanych prawd to kiepski pomysł. Co miała przedstawiać ta miniaturka? Nastolatka, który nie chce dać sobie pomóc? Lekarkę, która och-ach podejmuje heroiczną walkę o duszę staczającą się w otchłań nałogu?

Było. I w lepszej formie.

Miniaturka winna:
*zaskakiwać
*oczarowywać (może również językiem)
*diagnozować problem (jednakowoż czy bezpośrednio?)
ewentualnie
*czegoś uczyć, ale to już wymaga kunsztu

Przy przeciętnym stylu, liczy się pomysł. I vice versa. Jeśli pomysł jest oklepany (albo nie ma go w ogóle, bo ja tu pomysłu nie dostrzegam), a styl po prostu istnieje i nie znajduję na niego określenia poza słowem "nijaki", to coś szwankuje.

Niemniej ja mam potworne wymagania, nie przejmuj się. Moja opinia nie jest jedyną słuszną i możesz ją przyjąć lub nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Laj-Laj
Wieczne Pióro


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:21, 24 Sty 2011    Temat postu:

Nie jest złe. Czytałem już gorsze opowiadania o narkotykach. Fajerwerków nie ma, ale uważam, że skończyłaś w głupim momencie. Rozumiem Twój zamysł, lecz mimo to mnie to razi.
Brakuje mi też krótkiego opisu jakichkolwiek czynności wykonywanych przez lekarkę. Narrację stanowią tylko jej przemyślenia. Mogłaby go chociaż osłuchać, opukać, zbadać źrenice, a ona tylko zadaje pytania i krytykuje gnojka w myślach. W sumie nigdzie też nie pada sformułowanie, że jest lekarką. Tego można się domyśleć.
Na początku piszesz, że bolały ją oczy. Może była zmęczona, może była na dyżurze, albo się nie wyspała, albo był to jej dwudziesty pacjent tego dnia. A skąd ta niechęć do "ćpunów" itd, itp.
Nie mówię, że to wszystko powinno się znaleźć, ale z kolei tego mi najbardziej brakowało - uważam, że gdybyś zastosowała te opisy drobnych czynności, to nawet ucięcie miniaturki w takim momencie nie rzucałoby się tak w oczy.
Jeśli natomiast trzeba ocenić to, co się znalazło, to muszę przyznać, że przemyślenia nie są naiwne, a sama miniaturka nie stara się być na siłę moralizatorska. Jest po prostu smutna, chociaż nie postawiłaś żadnego akcentu na koniec, który mógłby wywrzeć większe wrażenie. Równie dobrze czytelnik może mieć wrażenie, że właśnie mama zawołała Cię na obiad, więc wcisnęłaś "wyślij" i miniaturka tak oto skończyła się w tym miejscu.
Ale pozytywy też są. Sprawnie budujesz postać lekarki za pomocą jej przemyśleń, docinek. Nie jest szara, nijaka. Ma dość radykalne poglądy. Dialogi też są naturalne, więc sam styl jest niezły.
Brakuje trochę treści.
Gorzej, jakby było odwrotnie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:32, 26 Sty 2011    Temat postu:

Hm. Nie. I to jest jedyne, co kołatało mi się we łbie, gdy zaczynałam czytać. I szczerze mówiąc, na miejscu tego szczeniaka przywaliłabym tej babie kopniaka prosto w twarz, bo takich ludzi dopuszczać do praktyki w przychodni się nie powinno. Tudzież gdziekolwiek, gdzie ma się bezpośredni kontakt z pacjentami.
Ponadto lekarka zadziera nosa i sprawia wrażenie, jakby pozjadała wszystkie rozumy. Pojęcia nie ma, o czym gada, ale się mądrzy. No cóż, ale część lekarzy już taka jest, szczególny dopust dla nich to mieć pacjenta i nie są w stanie mu w żaden sposób wybaczyć tego, że dostaną za niego kasę z NFZ-u.

Sama tematyka jest tak zjechana, że bardziej się nie da. Mnóstwo ludzi pisze o narkotykach umoralniające opowiadanka, które zresztą potem rozśmieszają czytelników patosem i moralizowaniem. Tutaj jednak mam problem z określeniem, co jest przedmiotem krytyki. Tytuł wskazuje, że to ma być przestroga dla dzieciaków, by nie bawiły się z narkotykami (z przestrogi nie skorzystam, po to człowiek ma wolną wolę, by robić ze swoim życiem, co mu się żywnie podoba), ale sama treść w nieporównywalnie gorszym świetle stawia zarozumiałą i nadętą lekarkę.
Aczkolwiek za plus można uznać, iż jest ona względnie nieźle pokazana - jej tok myślowy i jej poglądy, jako postać jest wyraźnie zarysowana, chociaż nieco brakuje mi powodów tego stanu i jakiegoś otoczenia - jest zawieszona w próżni, nie mamy najmniejszych informacji o jej gabinecie. Ani o tym, co stoi za jej poglądami i zmęczeniem.

Jako moralitet się to nie sprawdza, bo pierwsze wrażenie jakie mam, to fakt, iż lekarze zdumiewająco często z powodu własnych humorów potrafią niemal wykopać pacjenta i zrównać go z ziemią, bo coś im się nie podoba. Bo dlaczego ten babsztyl negatywnie odnosi się do szczeniaka? Bo rodzice nadali mu takie, a nie inne imię. Powodzenia w dalszej praktyce, panią powinna się zainteresować jakaś komisja od etyki lekarskiej.
I jak tak na to spojrzeć - opowiadanie przedstawia przykrą polską rzeczywistość, że duża część lekarzy umie tylko szkodzić i wcale im z tego powodu nie wstyd. Współczuję dzieciakowi, który być może miałby szansę się ogarnąć, gdyby nie trafił na taką lekarkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Śro 20:37, 26 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Nettie
Stalówka


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mała mieścina w okolicach Lublina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:48, 27 Sty 2011    Temat postu:

Hmm... Nie bardzo wiem, czy mogę na temat tego tekstu napisać coś, co nie zostało jeszcze uwzględnione w poprzednich wypowiedziach.
Nie rozumiem celu napisania tego tekstu. Na opowiadanie umoralniające zbyt mało umoralniające, na tekst o lekarzach za mało "lekarskości"... Mniemam iż miała to być po prostu scenka przedstawiająca kolejnego z kolei pacjenta na oddziale pani doktor. I jeżeli przyjmiemy takie kryterium to jest nieźle. Może nawet lepiej niż nieźle, ale to tylko moja opinia.
Brakuje mi rozbudowanego świata przedstawionego. Bardzo. Lubię wyobrażać sobie wszystko, co czytam, a czytając Twój tekst widziałam przeraźliwie białe światło, kozetkę lewitującą gdzieś w literackiej przestrzeni i siedzący na niej szkielet, obciągnięty skórą, ze zniszczonymi czarnymi włosami i dziurą w zgięciu łokcia. Za mało. O wiele za mało. To jest materiał na naprawdę długi i porządny tekst, z dokładnym wyjaśnieniem, dlaczego pani doktor ma do narkomanów takie nastawienie, dlaczego chłopak zareagował tak bardzo lakonicznie, co się stało potem i jak, do diaska, wyglądał ten gabinet!
Zirytowała mnie ta lekarka strasznie. Mam długą karierę szpitalną za sobą i nieraz spotkałam się z takimi paniami, którym tytuł "doktor" tak w głowie przewrócił, że pacjentów traktują... okropnie, żeby nie używać niecenzuralnego słownictwa. Chyba zapominają, że bez pacjentów zawód lekarza poszedłby w odstawkę. Wracając do miniaturki... Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale pani doktor irytuje niemożebnie i zgadzam się z Hieną, gdybym była na miejscu tego chłopaka poleciałyby większe bluzgi.
Błędów językowych nie zauważyłam, żadnych innych przerażających potForków również nie. Nie wiem, czy ukłony z tego powodu należą się autorce, czy też raczej becie, ale mniejsza o to.
Pisz, Lonely, pisz, bo masz potencjał! Tylko na mniej oklepane tematy (o co w dzisiejszej literaturze trudno...) i bardziej wgłębiając się w świat przedstawiony. Więcej opisów i wyraźne zarysowanie związku przyczynowo-skutkowego.
Ach, zapomniałabym! Podobało mi się. Całkiem mi się podobało Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:46, 28 Sty 2011    Temat postu:

Poczułam się jak pacjent. Raz byłam w podobnej sytuacji i taki sam odzew, a ćpać nie ćpam, ale leki faktycznie biorę. xD Różne są sytuacje, na Boga. W ogóle jak można spojrzeć na człowieka i na podstawie ranki w przegubie stwierdzić, że jest narkomanem? Niektórym muszą co tydzień krew pobierać, bo na tyle mają słabą wątrobę, znam takich osobiście, nie ściemniam. Sądzę, że lekarka mogła dokonać nadinterpretacji sytuacji.
Styl ogólnie mi się podobał, przykuł uwagę, rzeczowy, ale w tym wypadku zawarłaś wszystko w zbyt wielkim skrócie. Popieram innych, że faktycznie i ja byłam ciekawa, co takiego spotkało panią doktór. Samo się nasuwa pytanie.
W ogóle jestem przewrażliwiona, bo ciągle mnie podejrzewają o najgorsze, że temat długi.
Brakuje tu bardziej wrażliwego podejścia do problemu, bo tutaj nikogo się ani nie przekona, a można tylko zmieszać z błotem ludzi, uwikłanych w narkotyki, albo, co najlepsze, również tych co nie są.
Taką rzecz na pewno najlepiej wykonałby ktoś, kto sam wiele wycierpiał, który popadł w nałóg, z jakiego bardzo ciężko byłoby mu wyjść. W innym przypadku najlepszy byłby wywiad z takimi ludźmi, wysłuchanie ich, bo inaczej można tylko konfabulować. Jak to się rzekło: "pisać należy o czymś, o czym ma się pojęcie". Nie przeskoczy się tego. Tutaj tylko można było ujrzeć całość po raz kolejny z boku, nie stykając się z sytuacją.
I to opowiadanie wcale nie jest Twoim niepowodzeniem, po prostu nie wcelowałaś w dziesiątkę, ale ćwiczenie czyni mistrza, kiedyś może, jeśli nadal Cię to interesuje, zostaniesz specem w temacie lub odnadziesz swojego konika w tekstach o innym charakterze.
Pozdrawiam i życzę dużo Weny, bo to cenny dar i dla pisarzy i dla adeptów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roślinawędrowna dnia Pią 13:47, 28 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:35, 28 Sty 2011    Temat postu:

Musim jednak dodać - jakby antypatyczna, nieprofesjonalna, wkurzająca i nadęta ta lekarka nie była, z pewnością udało się stworzyć postać wyraźną. Brakuje jej wprawdzie przeszłości (i wkurzony babskiem czytelnik z pewnością nie ma ochoty tej przeszłości znać, no ale być może by dzięki temu straciła nieco z tej antypatyczności). Za to dzieciakowi brakuje wszystkiego - ale sądząc, że jest to jeden z wielu pacjentów, może być dla babsztyla figurką bez twarzy i to będzie nadal na miejscu.
Brakuje natomiast świata - nie ma tam nic poza lekarką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lonley
Kałamarz


Dołączył: 18 Paź 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:06, 02 Lut 2011    Temat postu:

Cóż, definitywnie nie chodziło mi o "umoralnienie" w jakimkolwiek sensie tego słowa. To opowiadanie nie miało być przestrogą, bajeczką z pointą, tekstem jak to narkotyki są złe. Chciałam bardziej pokazać lekarkę, pacjent był dla mnie dodatkiem. Moim zamierzeniem było stworzenie niesympatycznej postaci, która mimo wszystko będzie dość realistyczna. To nie jest tekst z przesłaniem, raczej zwykły portret frustrata życiowego, który nie spełnia się z zawodzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:53, 02 Lut 2011    Temat postu:

W takim razie udało się w sposób całkiem udany, ale pewnie na moim odbiorze zaważyło to, że miałam ochotę babsztyla wbić na pal : P ciężko mieć pozytywne odczucia wobec takiej postaci, więc i cały tekst nieziemsko irytuje, i czytając miałam ochotę rzucić tekstem i lekarką o ścianę. Najlepiej o kolczastą. Pewnie inaczej bym odebrała, gdyby na początku było we wstępie wspomniane, że nie chodzi o umoralnianie.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Śro 19:55, 02 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin