Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
Mała_mi
Gęsie Pióro
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:07, 04 Sty 2010 Temat postu: Nie rzucaj słów na wiatr [M] |
|
|
Napisałam to opowiadanie kilka lat temu. Niedawno, całkiem przypadkiem wygrzebałam je ze sterty śmieci, zalegającej w moim komputerze. Muszę przyznać, że czytałam to z dosyć mieszanymi uczuciami. Postanowiłam je wrzucić, żeby zobaczyć jak inni to odbiorą.
Księżyc tej nocy świecił bardzo jasno. Tak jasno, że w świetle wpadającym do pokoju przez szeroko otwarte okno można było rozróżnić rysy ludzkiej twarzy. Na łóżku opierając się o ścianę siedziała dziewczyna. Zastygła w wyrazie skupienia twarz, ściągnięte brwi i zaciśnięte usta świadczyły o tym, że w jej głowie kłębią się nieprzyjemne myśli. Patrząc na śpiącego tuż obok niej mężczyznę, rozmyślała o swoim życiu. Słyszała ciche cykanie zegara. To jej podświadomość rozpoczęła odliczanie. Choć siłą woli starała się zatrzymać czas, nie potrafiła. Wskazówka na tarczy jej życia przesuwała się dalej. Cyk, cyk, cyk. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej intensywny. Pięści dziewczyny zacisnęły się tak mocno, że aż pobielały jej kostki.
Nadeszła pora na rachunek sumienia. Na rozstrzygnięcie tego, czy decyzja podjęta wiele lat temu, która zaważyła o całym jej późniejszym życiu i nieżyciu była słuszna. Jeszcze wczoraj wydawało się to być odległym punkcikiem, dryfującym w głębi wzburzonego morza, nie mającym szans na dotarcie do brzegu. Z każda godziną czarny punkcik przybliżał się jednak do lądu, stawał się coraz bardziej intensywny, nabrzmiewał w jej podświadomości, aż w końcu pękł jak wrzód i rozlał się wewnątrz umysłu. Teraz już wiedziała, że to co nieuchronne zbliża się. Jeszcze tylko chwila i wskazówka osiągnie swój cel.
- Wyczuwasz mnie co? - usłyszała cichy głos. Nie wiedziała czy rozległ się naprawdę, czy tylko wewnątrz jej głowy. Teraz nie miało to zresztą większego znaczenia.
Wróciła pamięcią do tamtego dnia, do momentu, który był jednocześnie początkiem, końcem i środkiem wszystkiego. Pamiętała go jakby wydarzył się zaledwie wczoraj.
Stała na moście. Noc była chłodna i mokra. Ciężkie strugi deszczu spadały z nieba, uderzając o jej twarz. Zamknęła oczy, żeby nie widzieć wysokości. Bardzo się bała, ale była zdecydowana. Pragnęła śmierci. Wspięła się na poręcz, spojrzała w dół, wysokość przyprawiła ją o zawrót głowy. Zawsze chciała zginąć właśnie ten sposób. Nie, nie zawsze. Kiedyś w ogóle nie chciała umierać. Ale potem, kiedy myśli zaczynały uparcie krążyć wokół śmierci, w głowie kołatała jej tylko jedna wizja. Widziała siebie lecącą w dół, wolną i niezależną, czującą na twarzy pęd powietrza.
Jej oddech stał się przyspieszony, serce waliło jak szalone. Jeszcze tylko krok i skończą się wszystkie twoje problemy, szepnął głos w jej głowie. Tylko jeden, malutki kroczek. Słuchała go jak zahipnotyzowana. Już unosiła prawą nogę, gdy nagle rozległ się cichy głos:
- Nie rób tego. - Spojrzała na stojącego tuż za nią mężczyznę i aż jęknęła ze zdziwienia.
Wydawał się jej baśniowo piękny, chociaż w jego oczach malował się chłód, a twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji. Jedynie usta układały się w lekko ironicznym uśmiechu. Ubrany był w jasny, nienagannie skrojony garnitur. Mimo deszczu wyglądał wręcz olśniewająco. Grube krople omijały go, nie powodując nawet najmniejszej skazy na wyglądzie. Dziewczyna nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Choć myśli w jej głowie kołatały jak szalone, choć kłębiły się i kumulowały, pragnąc wreszcie uwolnić za pomocą mowy ze swojej bezlitosnej pułapki, nie potrafiła zdobyć się na to, by wydobyć z siebie chociaż jedno proste słowo. Mężczyzna również milczał. Patrzył jej prosto w oczy, swoim wzrokiem zdawał się przeszywać ją na wylot. Miała wrażenie, że wystarczył mu jeden rzut oka, by wiedzieć o niej więcej, niż ona sama o sobie wiedziała.
- Tak, masz rację. Wiem o tobie wszystko - rzekł potwierdzając tym samym hipotezę dziewczyny, jakoby potrafił czytać w myślach. - Wiem na przykład, co się z tobą stanie, jeśli skoczysz z tego mostu. Wiem też, co może się wydarzyć, jeśli nie zdecydujesz się na ten jakże spektakularny skok i jak przystało na grzeczną dziewczynkę wrócisz do ciepłego łóżeczka.
- Jesteś aniołem? - wypaliła. Na dźwięk tych słów, w lodowym spojrzeniu mężczyzny pojawił się wesoły ognik.
- No dobre, naprawdę - powiedział zanosząc gwałtownym, choć nie pozbawionym chłodu, gardłowym śmiechem. - Wy śmiertelnicy jesteście tacy śmieszni. Potraficie rozbawić nawet mnie. A ja, tak między nami mówiąc, nie mam jakoś szczególnie rozwiniętego poczucia humoru. No dobra - powiedział patrząc na osłupiałą dziewczynę. - Przejdźmy do rzeczy. Jak już wcześniej mówiłem, masz przed sobą dwie możliwości. Możesz albo skoczyć, albo wrócić do domu.
- Nie mam żadnego powodu, żeby wracać do domu - przerwała mu. - Moje życie to piekło. Nie chcę go.
- Nie przerywaj mi, bardzo cię proszę. - Chłód w jego głosie przybrał na sile. - Jak mówiłem, masz dwie opcje i… nie oszukujmy się, niezależnie od twojej decyzji przyszłość maluje się przed tobą raczej nieciekawa. Ale nie martw się. Polubiłem cię, dlatego postanowiłem dać ci jeszcze trzecią możliwość.
- Jaką? - zapytała podejrzliwie.
- Mogę dać ci to, czego naprawdę pragniesz - odparł. - Mogę odmienić twoje życie. Jeden ruch ręką i staniesz się szczęśliwa. Co ty na to?
- Nie wierzę ci.
- Lepiej uwierz. Nie myśl, że robię to z czystej sympatii do ciebie. Jesteś inteligentna, domyśliłaś się już kim jestem i wiesz, że nigdy nie robię nic za darmo. Doceń to, że chcę być z tobą szczery. Jeden ruch ręką i staniesz się szczęśliwa, ale musisz też wiedzieć, że któregoś dnia przyjdę i odbiorę ci twoje największe szczęście. Wtedy pójdziesz ze mną. Pójdziesz tam, gdzie poszłabyś gdybyś skoczyła z tego mostu, ale wcześniej dane ci będzie zaznać tego, co do tej pory mogłaś oglądać tylko w telewizji. Więc jak?
- Zgadzam się - odparła po krótkiej chwili wahania.
- Mądra dziewczynka.
- To co, mam coś teraz podpisywać własną krwią?
Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu...
Tak, pamiętała ten dzień, jakby przeżyła go zaledwie wczoraj. Pamiętała tą pustkę, która wypełniała jej ciało, trawiącą ją od środka niczym rak. Z każdym dniem przerzucała się na coraz to nowe organy, aż w końcu sprawiła, że nie pozostało jej nic innego niż skok do wolności. Nie ważne dla niej było to, co stanie się potem. Czy pójdzie do piekła? Mogła iść nawet tam, byle zabić tą pustkę w nieskończoność rozrastającą się w jej ciele. Wydostawała się z niego tylko czasami, wraz z wybuchami gwałtownego, niepohamowanego żalu. Kiedy zwijała się w paroksyzmach beznadziejności, pustka powoli ulatywała. Kiedy jednak atak ustawał, jej wnętrze znowu stawało się jedynie próżnią.
A potem wszystko się zmieniło. ON, tak jak obiecał, obdarzył ją szczęściem. A teraz, również zgodnie z obietnicą, przyszedł jej je odebrać. Jeszcze raz spojrzała na mężczyznę śpiącego spokojnie u jej boku.
Nie, to nie możliwe, nie teraz, krzyczała w myślach. Dlaczego mi to robisz skurwysynu?! Dlaczego teraz?!
Zerwała się na równe nogi. Po policzkach płynęły łzy. Dopiero gdy wstała, można było dostrzec jej wyraźnie zaokrąglony brzuch. Była w ciąży.
- Oj kochana. - Z ciemnego kąta pokoju wyłoniła się postać mężczyzny. - przecież uprzedzałem, że odbiorę ci twoje szczęście.
- Miałeś zabrać mnie i tylko mnie! - krzyczała. - Nie możesz tego zrobić! To nieuczciwe! - Mimo jej głośnego krzyku, śpiący mężczyzna nawet nie drgnął.
- Nieuczciwe? Kochanie, ależ ja byłem całkowicie uczciwy - mówił cichym, leniwym tonem. - Nie okłamałem cię. Powiedziałem przecież, że pewnego dnia przyjdę i odbiorę ci twoje największe szczęście. To nie moja wina, że twoim największym szczęściem jest to co dojrzewa w twoim brzuchu.
- To JA zaprzedałam ci swoją dusze! - szlochała rozpaczliwie. - Moje dziecko jest niewinne. Błagam - wychrypiała padając mu do stóp. - Błagam, nie rób tego. Oszczędź je, zrobię dla ciebie wszystko, tylko daj mi trochę więcej czasu. Pozwól mu się urodzić!
Twarz mężczyzny nie zmieniła się ani na jotę. Nie malowały się na niej żadne uczucia. Wyciągnął z kieszeni kopertę i rzucił na nocny stolik.
- To jest dokument, uprawniający mnie do tego. Sama go podpisałaś. Własną krwią.
Uśmiechnął się w sposób pozbawiający ją wszelkich złudzeń. W uśmiechu czaiła się drwina, chłód i jakaś wynaturzona satysfakcja. Wiedziała już, że żadne słowa nie zdołają go odwieść od tego, co zamierzał zrobić. Przeklinała siebie za to, na co się zgodziła. Podpisała wyrok śmierci na własne dziecko. Ten malutki orzeszek dojrzewający w jej łonie, nigdy nie wydostanie się na zewnątrz. Nigdy nie zobaczy nieba, nigdy nie pozna swojego ojca. Dziewczyna czołgała się w konwulsjach, zanosząc histerycznym płaczem.
Boże błagam cię pomóż mi!, myślała. Wiem, że jestem tylko prochem na wietrze, nie zasługuję na twoją łaskę, ale nie pozwól mu skrzywdzić mojego dziecka!
Czas mijał. Mężczyzna siedział nieruchomo, patrząc na kobietę. Jego twarz nadal pozostawała martwa. Czekał, aż dziewczyna się uspokoi. Nie nastąpiło to szybko. W końcu, zupełnie nagle, cała rozpacz wyparowała z niej ustępując miejsce pustce. Takiej samej, jak przed wielu, wielu laty. Uklęknęła i spojrzała mężczyźnie w oczy. Głęboko, bardzo głęboko, zdecydowanie ZA głęboko.
Spojrzenie mężczyzny skrępowało ją i wchłonęło w głąb jego świadomości. Zobaczyła jego dusze. Zajrzała do niej tak, jak zagląda się do skrzynki z zabawkami. Zaglądnęła tam jedynie swoim umysłem, ponieważ jej oczy przesłoniła ciemna mgła. Pozostałe zmysły wyostrzyły się. Czuła jego uczucia, słyszała jego myśli. Przeżywała to z taką intensywnością, że zrobiło jej się słabo. Wewnątrz głowy wirowała cała lawina niesamowitych odczuć. Z początku docierały do niej uczucia tak straszne i odrażające, że miała ochotę zwymiotować. Po chwili zdała sobie jednak sprawę z tego, że to co poczuła to tylko powłoka. Pancerz, który topnieje pod dotykiem jej myśli. Poprzez otwór wydrążony w zbroi wdarła się głębiej, do samego jądra jego duszy. A tam znalazła coś zupełnie niespodziewanego - tłumiony, spychany zawzięcie w najgłębsze otchłanie jego osobowości smutek. Cichy żal, który pulsował w samym centrum wnętrza, otoczony twardą powłoką chłodu i nienawiści. Ukryty starannie pod kamienną maską, drwiącym uśmiechem i lodowatym spojrzeniem tyrana. Zrozumiała jak bardzo jest nieszczęśliwy i znów zaczęła płakać.
Nagle świat zawirował. W jednej chwili w pokoju zrobiło się całkowicie ciemno. Księżyc, który jeszcze niedawno rozświetlał swoim blaskiem wnętrze pokoju, przesłoniły czarne, ciężkie chmury. W ciemności wyczuwało się coś złowieszczego. Dziewczyna miała wrażenie, że gdzieś wśród tej czarnej topieli czai się jakaś nieokreślona istota. Jej obecność była niemal namacalna. W powietrzu unosiły się wibracje zdradzające czyjąś obecność, choć oczy nie były w stanie dostrzec niczego.
Zupełnie nagle, z ciemności wyłoniła się postać mężczyzny. Dziewczynie z wrażenia zaparło dech. Do tej pory uważała tego, któremu zaprzedała swoja duszę za najdoskonalszą pod względem urody istotę na świecie. Teraz musiała zdecydowanie zmienić zdanie. Mężczyzna, który przed chwilą pojawił się w jej pokoju, był tak samo bajkowo piękny, lecz w jego wyglądzie nie było ani odrobiny chłodu. Wysoka, majestatyczna postać o cudownie pięknych rysach twarzy ściskała w swych silnych, ale zarazem i delikatnych dłoniach miecz. Z krystalicznie niebieskich oczu biło ciepło, a na urodziwej twarzy malował się smutek. Ponad jego głową rozpościerały się dwa, ogromne, puchate skrzydła.
Na widok przybysza mężczyzna w garniturze zamarł. Przez długą chwilę wpatrywał się w anioła bez ruchu. Ze swoją bladą twarzą i niemal martwymi oczami wyglądał jak kamienny posąg.
- Czego chcesz ? - wysyczał ze złością.
- Sprawiedliwości - opowiedział skrzydlaty.
- Żadna niesprawiedliwość się tu nie dokonuje. Nie masz czego tutaj szukać.
- Owszem mam.
- Umowa została spisana, nie ma w niej żadnych luk. - Jego oczy błyszczały satysfakcją.
- Nie podważaj mądrości Pana.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że w mojej umowie są niedociągnięcia? - zapytał z niedowierzaniem.
Anioł potaknął, niemal niezauważalnie. Zbliżył się do dziewczyny. Otarłszy łzy płynące z jej oczu, lekko dotknął obrzmiałego brzucha i wykonał znak krzyża. Jego usta wymruczały niezrozumiałe słowa.
- To wszystko co mogę dla ciebie zrobić - powiedział cicho patrząc na zapłakaną, lekko zdziwioną twarz dziewczyny. - Nie musisz się już o niego martwić, jest nasz - wyszeptał rozpływając w powietrzu.
Kiedy pierwsze promienie słońca zalały pokój falą ciepła, mężczyzna obudził się. Jego spojrzenie padło na leżącą na podłodze kobietę. Ciszę wczesnego poranka przerwał nieludzki wrzask. Zastygła w wyrazie żalu twarz kobiety była blada i nieruchoma. Martwe oczy wpatrywały się uparcie w sufit, a dłonie splecione były na łonie, spod którego wylewał się czary strup zakrzepłej krwi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mała_mi dnia Nie 11:41, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mad Len
Zielona Wiedźma
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z komórki na miotły Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:56, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Też czytałam z mocno mieszanymi uczuciami.
Napisane całkiem sprawnie, czytało się dość lekko, pomysł choć niezbyt oryginalny, ma w sobie potencjał i można go ciekawie przedstawić. A jednak, tekst nie wzbudził we mnie żadnych emocji, a chyba opowiadanie o takiej tematyce powinno to zrobić. Oczekuje się tajemniczej i lekko mrocznej czy nawet upiornej atmosfery, tymczasem nic z tego. Ot do przeczytania i natychmiastowego zapomnienia.
Poza tym drobne błędy - przede wszystkim pojawiał się zły zapis dialogów.
Niestety, ale nie powiem, żeby mi się podobało. Nie, nie sądzę, że tekst jest zły, jednak nie zrobił na mnie wrażenia. Często spotykany pomysł, przeciętny styl, o bohaterach właściwie nic nie można powiedzieć. Po prostu to do mnie nie przemawia, ale to subiektywne odczucie;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mała_mi
Gęsie Pióro
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:16, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Mad Len mam do ciebie prośbę. Mogłabyś rozwinąć trochę wypowiedź o błędach w zapisie dialogów? To akurat dla mnie bardzo ważne, żeby jak najczęściej bezczelnie wytykać mi wszystkie błędy. W końcu na błędach się człowiek uczy.
A tak poza tym... nie powiem, że mi samej nie zajeżdżało to trochę banałem, kiedy czytałam ten tekst ponownie po latach. Ale czasami, jeśli jest się wobec siebie bardzo samokrytycznym, trudno samemu ocenić niektóre rzeczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mad Len
Zielona Wiedźma
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z komórki na miotły Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:22, 04 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Pewnie. Nie powiem, żebym była w tym względzie ekspertem (jeśli się tu mylę, proszę mnie walnąć po łbie i zweryfikować), ale zły zapis dialogów jest np. tutaj:
- Sprawiedliwości. - opowiedział skrzydlaty
- Umowa została spisana, nie ma w niej żadnych luk - jego oczy błyszczały satysfakcją.
Widzisz, w pierwszym przypadku definitywny brak kropki. W drugim dla odmiany kropka być powinna, a "jego" powinnaś napisać z dużej litery. Pokażę na przykładzie:
- Kocham cię - szepnęła Anna cicho.
(Brak kropki, po myślniku z małej. Jeśli po myślniku pojawiają się takie określenia jak powiedział/rzekł/szepnął/mruknął/krzyknął - wszystkie pokrewne - kropki brak, one z małej.)
- Kocham cię. - Dziewczyna zerwała się z miejsca.
(Kropka, po myślniku z dużej litery, ponieważ opisujemy czynność która wprawdzie dzieje się po wypowiedzi/podczas wypowiedzi, ale nie ma związku z nią samą)
Lepiej wyjaśnić nie potrafięXD I ze wszystkich moich obserwacji wynika, że tak jest poprawnie, ale jakby się tu znalazł jakiś polonista, może naprostować.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:52, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Całkiem ciekawy pomysł, napisane też dość zgrabnie - czytało się dobrze, opisy nastrojowe. Zabrakło mi odrobiny dramatyzmu w finale - anioł pojawia się znikąd i... Właściwie tyle. Cała końcówka napisana jest dokładnie w tym samym stylu i rytmie, co reszta - zlewa się z resztą opowiadania. W sumie jako finał powinna być najdramatyczniejsza - albo wywoływać uczucie spokoju, ulgi. We mnie nie wywołała. O ile współczułam bohaterce wcześniej, o tyle fakt wybawienia jej (lub tylko jej dziecka...) przez anioła w ogóle mnie nie ruszył.
Ale jestem ciekawa, co diabeł miał na myśli, oferując samobójczyni cyrograf... przecież zazwyczaj zakłada się, że samobójcy idą do piekła... Po co miał kupować coś, co już było jego?
(Jeśli w tym świecie przedstawionym jest inaczej - wypadałoby wspomnieć)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mała_mi
Gęsie Pióro
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:31, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
An-nah, główna bohaterka podpisując cyrograf, nie zaprzedała swojej duszy, tylko dusze swojego dziecka. Szatan zaznaczył, że odbierze jej największe szczęście. Dlatego zawarł ten pakt.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mała_mi dnia Sob 15:34, 16 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:01, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Tego akurat z treści nie wyniosłam... Odebranie największego szczęścia skojarzyło mi się z zabiciem dziecka.
Ale fakt, teraz to ma więcej sensu.
Swoją drogą tu można się zacząć zastanawiać nad etyczno-filozoficzną kwestią: od którego momentu dziecko ma duszę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mała_mi
Gęsie Pióro
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:16, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
No właśnie chodziło o zabicie dziecka. Według wierzeń chrześcijańskich nieochrzczone dziecko idzie do piekła. ( tak mnie przynajmniej uczyła pani katechetka na religii) Więc zabijając dziecko przed narodzeniem, skazuje je na potępienie. Wykonanie przez anioła znaku krzyża palcami mokrymi od łez miało symbolizować chrzest.
Umowa zostaje spełniona, kobieta traci dziecko, ale jego dusza nie należy do szatana.
Ehh czy to bardzo naciągane?
W każdym razie widzę teraz jak wiele rzeczy zostało przeze mnie niedopowiedzianych. A czytelnik nie jasnowidz :p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
An-Nah
Czarodziejskie Pióro
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: własna Dziedzina Paradoksu Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:27, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Nie naciągane. Ale oficjalnym podejściem chrześcijaństwa było, do niedawna zdaje się (choć nie zawsze, żeby nie było...) że nieochrzczone dzieci idą do limbo - otchłani, czegoś co nie jest piekłem ani niebem ani czyśćcem. Dantejskie przedpiekle. Trudno, żeby do piekła szły, skoro zgrzeszyły - ale do nieba iść nie mogą, skoro nie były ochrzczone. To był bardzo wielki dylemat dla teologów. Piekło czeka twoją katechetkę za zero współczucia i brak wiedzy teologicznej
Obecnie zdaje się teologowie twierdzą, że nieochrzczone dzieci idą do nieba albo czyśćca, ale mogę się mylić.
Tak czy inaczej - to się kupy trzyma, ale koncepcja potępienia dla dziecka jest mi na tyle obca, że nie załapałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|