pawex9
Ołówek
Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:57, 29 Maj 2009 Temat postu: Boko Lewicki czyli powieść niczyja - fragment [M] |
|
|
//Powieść humorystyczno-absurdalna//
Boko siedział na parapecie swego okna. Piętami swych dwóch nóg wystukiwał o powierzchnie grzejnika jakąś tandetną melodyjkę. Jego myśli kłębiły się jak kłębiące się kłębki. Myślał o życiu, o ponadczasowej zagadce egzystencjalnej próżni, myślał a bo w jego pustych dżinsowych kieszeniach miał już pusto. Postanowił odwrócić bieg swojego nie biegnącego życia, swojego stojącego niczym stojak życia. Jednym niebanalnym ruchem głowy którą zakreślił azymut 180 stopni spojrzał na swoje mieszkanie. Boko nie wychodził z mieszkania, ponieważ miał w domu 10 klamek a natura przybrała go tylko w dwie ręce. Wzrokiem roztaczającym się po całym pokoju zaczął oplatać całe jego wyposażenie w poszukiwani miejsca spoczynku. I wtem jego oczom ukazało się łoże . Zdawało się zauważyć ze macha do niego swym lewym, nadgryzionym już przez setki korników rogiem. Boko nie mógł się mu oprzeć powąchał smak gestu jaki kierowało do niego łóżko. Wykonując kilka smętnych kroków, jak krokodyl wczołgał się do łóżka. Czuł się świetnie, jego już kilkukrotnie wyprana pościel z kory, sosnowej zdawała się wprowadzić go w stan kompletnej ekstazy. Rzucił uchem i usłyszał plusk jesiennego deszczu który niczym dzwoniący dzwon dzwonił o polichlorkowinylowe szyby. Roztropnym ruchem uniósł głowę by zobaczyć smak jesiennych kropel. Ujrzał jak nitki deszczu tną świat w poziome kraty. Boko tęsknił za słońcem, chciał znów poczuć jego zapach. Przymrużywszy oczy spuścił głowę w dół gdyż ku górze już nie mógł. Zdążył zanurzyć się w nurt pościeli gdy nagle usłyszał przeraźliwy jęk szczekania psów, to był dzwonek do drzwi. Zapomniał ze zmienił melodyjkę. Po trzecim przeraźliwym warkocie drzwi postanowił wydusić ze swej nagłośni ostanie dekagramy dźwięku.
– Otwarte- wykrzykną patetycznym głosem ;
Dzrwi zaskrzeczały jak mały skrzat przeciskający się przez otwór od wentylacji łazienkowej. Jego oczom ukazał się zarys ludzkiego człowieka, zarys niczym węglem wykonany, brunatnym ponieważ człowiek wyglądał na młodego. Jakże wielkie zdziwienie było Boko gdy zarys idąc wyszedł, a ów zarysem okazał się Lulek, stary druh Boko z drużyny harcerskiej. Zmierzał do Boko pewnym choć chwiejnym krokiem. Chwiejnym dlatego iż miał jedną nogę krótszą od drugiej bądź też drugą krótsza od jednej. Nogę skróciła mu maszyna do plasterkowania sera podczas krajania ów sera. Lulek przemierzając bezkresne metry kwadratowe domu Boko, żwawym krokiem zmierzał do zaścielonej kanapy Boko. Gdy był już w odległości trzech palców wykrzyknął z pietyzmem:
-Boko, mam interes
-Jaki? – Odparł Boko.
-Otóż taki – rzekł Lulek – Jutro o godzinie 6.45 do sklepu „Oszołaon” przybyła dostawa serka topionego z szynką – podkreślił.
I tu Boko przerwał. Miał zapytanie.
-O 6.45, to tak wcześnie to tylko ludzie z radia wstają, chyba się nie umyłeś dziś – odparł zaniepokojony gdyż wyznawał zasadę „do południa budzikom śmierć”.
Lulek nie oszczędzając wzroku spojrzał wzrokiem na Boko. Boko zaniepokojony wykrzyknął:
-Co się tak na mnie patrzysz jak komornik na szafę, a co to w ogóle za topiony interes serkowy.
-A no otóż, zwiniemy tonę serka topionego i tak po pierwsze: jest konkurs na tych serach można wygrać sprzęt AGD...
Tu przerwał mu Boko po raz kolejny a konkretnie drugi:
- A na co mi gary, zmywarki i inne cuda wianki do kuchni;
Lulek popadł w chwilową zadumę, jego zwoje nerwowe w mózgu zaczęły łączyć się w nowe połączenia, impulsy przepływały coraz szybciej, pomyślał – Tak on ma racje na co mu AGD jak on nawet nawet piecze ręcznie a nie w piekarniku. Z pietyzmem wykrzyknął:
- To ja zabiorę sprzęt AGD, i to mam już z głowy.
-A co dalej z tym planem- odparł znużony już jego opowieściami Boko;
-Otóż po drugie rozdzielimy serek od szynki i wreszcie po trzecie sprzedamy serek topiony o smaku szynki oraz szynkę o smaku serka topionego. Taka kasa- wykrzykną wymachując ręką z zachodu na wschód a wysokości swego pomarszczonego od zmarszczek czoła.
Boko energicznym ruchem zsiadł z łóżka gdyż wcześniej na nim leżał. Rzekł:
-To dobre, ty to będzie dobre, tego jeszcze nie było;
Rozentuzjazmowany Boko położył głowę na podgłówku i zaczął intensywnie wiązać neurony w swej mózgoczaszce. Gdy połączył już wszystkie powiedział:
-To kiedy ruszamy;
Lulek odpowiedział bez chwili wahania, ponieważ nie był on człowiekiem wahliwym tak zwanym wahaczem.
-To jedziem- odparł Boko używając słowa zaczerpniętego żywcem z nowomowy wiejskiej.
Ruszyli. Boko niczym ociężały klusek wyczołgał jedną nogę z pod pierzyny poczym również zmusił drugą, aby wypełzła niczym płaz wijący się po bezkresnych preriach ameryki północnej. Poczym swej dwie wcześniej wyczołgane nogi skierował ku średniej wielkości otworom tak zwanym nogawicom w których kłębiących się ciemnościach zdawało się zauważyć zakrzywiającą się rzeczywistość. Gdy przystroił się już wszem i wobec wraz z Lulkiem przysadzistymi krokami udali się do auta Lulka. Był to piękny model dolnozaworowego, przegubowego auta marki „Chrząszcz”.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pawex9 dnia Pią 9:33, 29 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|