Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Skarbonka Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 3:32, 29 Kwi 2011 Temat postu: Żałuję. Ale czego? [NZ] |
|
|
Prolog
Maj, 1990.
Jednym z faktów, które znałem na temat tego olbrzymiego regionu wcześniej było to, że niegdyś go sztucznie wyludniono i teraz przypominał już tylko karykaturę, z cywilizacyjnej strony której śmiała się dotychczasowa rekordzistka, Australia. Były momenty, że Słońce żarło powierzchnię kraju kilometr po kilometrze, pozostawiając brąz odłogiem. Niby zwykła pogoda, niby nic nadzwyczajnego… Jestem jednak zbyt podniecony tym, że wreszcie udało mi się rozwiązać pewne zapomniane już kwestie. Wtedy pracowało się najciężej, to znaczy w skwarze i pod czujnym okiem albatrosów i guanacos. Miejscami, bo zwierzęta – jak to zwierzęta, mają to do siebie, że lubią się kryć przed wzrokiem człowieczym. A przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie żyjąc kilkadzieści (tak, bo ani to kilkanaście, ani kilkadziesiąt) lat w kraju, w którym natura jest płochliwa, a jej przedstawiciele raczej nieufni. I słusznie. Nie do mnie, niestety, należy opisywanie regionu. Geografia zawsze była polem, na którym mogłem się skompromitować (co też czynię i dziś), więc poprzestanę na literaturoznawstwie i filozofii. Amatorsko, wykształcenie (wstyd się przyznać) mam mierne, zaledwie średnie, co zresztą jesteście w stanie wyczuć.
Niech to was jednak nie zniechęci do dalszego śledzenia moich przygód. Jak to się stało, że spotkał mnie honor, a przynajmniej możliwość stania twarzą w twarz z sekretem tak sumiennie ukrytym raz kiedyś, a potem już nienapoczynanym na nowo? Był to zbieg okoliczności, szczęście, pewien czynnik losowy, a także nieobecność innych, być może bardziej nadających się w moje miejsce osób, które z niewiadomych względów odmówiły badań. Ostatecznie – niczemu one nie służyły, jedynie chorej ciekawości. Porzucono więc oficjalnie ideę jałowego podróżnictwa, pozostawiając kwestię do rozstrzygnięcia takim sępom jak ja, pasjonatom, którym nieśmieszne wstyd i ośmieszenie. Co najwyżej narażą się na ostracyzm lub całkowite wykluczenie w kręgach naukowych, a zarazem na aplauz pewnych grup, które czerpią zysk z nieprawdopodobnych historii, takich jak ta. Tak niebywale nieprawdopodobna, że pozostanie anonimowa na zawsze. Której wszelkie wskazówki właśnie czytacie. Nic więcej nie dostaniecie. Nie szukam skarbu, rozwiązania teorii spiskowej ani niczego, co mógłbym sprzedać. Dlatego niektórzy się zawiodą, że nie będą mogli oskarżyć mnie o chorobę psychiczną i halucynacje, o nie! Nie dam wam tej przyjemności. To, co mnie spotkało w dotychczasowym życiu skłania mnie raczej do poszukiwań prawdy, chociażby nieoficjalnej, nie zawsze w pełnym tego słowa znaczeniu, ale, o ile to możliwe, kojącej. Szukam rozmowy i nie tyle zrozumienia, co aprobaty. Pomimo względnie młodego wieku uważam się za człowieka starego, który stracił chęć do dalszego życia w świecie poukładanym i przewidywalnym. Człowiek wypalony, zepsuty w jakimś nowym tego słowa znaczeniu. Jak miąższ jabłeczny brązowiejący po wystawieniu go na działanie rzeczywistości. Mam swoje powody, aby nienawidzić świata, o których wspomnę w dalszych rozdziałach. Może dlatego się na to pisałem? Sam nie wiem, czy chęcią była zemsta, egoizm, ciekawość, chora fascynacja czy ta sławetna filozofia, która nie daje spokoju nawet przy piciu porannej kawy.
Tak, to jest to słynne słoneczko, które zagląda do mojego „kempingu” przez otwarte okno i wita się z prawym okiem niczym starszy i złośliwy kolega, który klepie po plecach młodszego i drobniejszego kompana, a często sługusa. Nieważne. Boli jak diabli, ale tylko przez chwilę, bo wnet czuję ulgę i oczyszczenie. Świat jest jakiś taki jaśniejszy. To już dziś. Za kilka chwil zamknę pamiętnik, wyjmę oprzyrządowanie, załaduję je do pick-upa i wyruszę w najdłuższe dwa kilometry mojego życia. W najwspanialszą podróż, jaką kiedykolwiek miałem okazję odbyć. I niech mnie diabli, że w normalnym świecie byłbym potępiony! Gardzę normalnością! I waszym potępieniem. Co się stało, to się nie odstanie. Dopiąłem swego! Zamykam, otworzę dopiero po skończonej pracy, czyli około wieczora, dziewiętnastej może? dwudziestej? Nieważne, jestem zbyt ekscytowany chwilą, z sekundy na sekundę. W pewnym momencie uznałem, że boję się tak naprawdę. Ale mechaniczna myśl wzięcia kluczyków w ręce spowodowała wykolejenie myśli o wycofaniu się w ostatniej chwili. Byłem z siebie dumny. To wszystko nie dzieje się naprawdę. Naprawdę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pierre de Ronsard dnia Pią 3:33, 29 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
xoskix
Ołówek
Dołączył: 22 Maj 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 9:02, 24 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Trochę to bełkotliwe, moim zdaniem. Warto by pierwszy akapit na spokojnie przeczytać, bo tam zdania, które sprawiają mi trudność, np:
Cytat: | Jednym z faktów, które znałem na temat tego olbrzymiego regionu wcześniej było to, że niegdyś go sztucznie wyludniono i teraz przypominał już tylko karykaturę, z cywilizacyjnej strony której śmiała się dotychczasowa rekordzistka, Australia. |
Bardzo nieczytelne.
Podobnie idzie dalej. Piszesz o tym, że pracowało się ciężko pod okiem zwierząt, a potem, że miejscami. Rozumiem, co chcesz powiedzieć, ale to niezgrabnie mówisz.
Nie wiem też, czy takie skakanie z tematu na temat, jest dobrym pomysłem. Raczej, jako czytelnik, odnoszę wrażenie, że autor nie wie o czym pisze.
Oczywiście, to moje uwagi są, moje odczucia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą
Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Skarbonka Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 10:16, 12 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Grax por el comentario
A w języku uciemiężonych przez los i ZUS: dziękuję za komentarz. Oczywiście, że było pisane na kolanie, cały wstęp trzeba przerobić jak mięso na pasztet. Doczytam, dokształcę się i zacznę pisać essentiel. Albo zrezygnuję i wrócę z czymś nowszym. Bo nie przystoi mi nie kończyć czegoś, co już opublikowałem, a długo drugiej części planowałem nie pisać. Tak czy owak, miło, że zauważyłeś niedociągnięcia.
PS. No tak, zapomniałem, że jest ktoś taki jak czytelnik muszę bardziej uważać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hien
Różowy Dyktator Hieni
Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:50, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwsze zdanie nas zabiło. Zamotane, przekomplikowane i cosik w swojej budowie niepolskie. Jakbyście za dużo czasu gadając po obcemu spędzili, też tak mamy, że dziwnie zdania budujemy, ino my na niemiecką modłę.
Ogólnie - jako prolog czy inna forma rozpoczęcia opowieści - nie zachęca. Mnóstwo paplania, patetycznych mów, a żadnych konkretnych informacji, które mogłyby zaciekawić czytelnika tym, co zbadać chce narrator. Przegadane to trochę i coś, co mogłoby zainteresować, niknie gdzieś pod lawiną słów. Taki monolog raczej by pasował w środku opowieści, jako wyjaśnienie pewnych motywów postaci. Realistycznie jest, okej. Zwykle ludzie lubią na początku szumnie poopowiadać swoją wersję kazania Skargi, ale to zwykle do ciekawych nie należy. Tutaj mamy postać, która mogłaby też być ciekawa, ale odkrywa swoje karty już na samym początku. Dla czytelnika ciekawszym pewnie byłoby odkrywać motywację bohatera stopniowo, pozastanawiać się, z jakich powodów normalnie żyjący osobnik rzuca wszystko i biegnie na wyprawę, która opinię mu skutecznie popsuje.
Do tego bałagan w opisach, raz o tym, raz o tamtym, przechodzenie z tematu na temat skokowo.
Czytać się da - ale nie budzi żadnych emocji i nie zaciekawia. Wypadałoby przemyśleć ten wstęp i spróbować podrażnić się z czytelnikiem. Patos najlepiej lekko wprowadzić i uciąć, niech bohater ma też trochę dystansu do siebie samego i do swoich emocji. Mogą się one przebijać tu i ówdzie - nawet powinny, mogą być nawet częste, ale trzeba je ładnie wpleść i dać jakieś pojęcie o sytuacji. Obecnie nie wiadomo do końca, co się dzieje, gdzie i jak, wiadomo jedynie mniej więcej dlaczego i co postaci w duszy gra. Trochę od ogona strony zaczęte to opowiadanie.
Pierre de Rondard napisał: | A przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie<przecinek> żyjąc |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|