Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Mroczny sekret Kahardu [NZ]

Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:16, 13 Sie 2009    Temat postu: Mroczny sekret Kahardu [NZ]

Przeniesione na prośbę autorki, która pisze nową wersję. ML.


{1} Poświęcona


- Obudź się, malutka Sanai. To już dziś.
Rudowłosa dziewczynka uchyliła powieki i ujrzała uśmiechniętą twarz swojej matki. Dziś... Magiczny dzień, początek całkiem nowego życia. Dziś dziewięcioletnia Sanai miała trafić do kahardańskiego klasztoru i stać się kapłanką poświęconą bogu Iluminati. Oczywiście, ten pomysł nie podobał jej się ani trochę, ale musiała wypełniać wolę Isony i Fallisa - cóż, w końcu to oni byli jej rodzicami, ubogimi farmerami żyjącymi na przedmieściach Kahardu.
- Dlaczego chcecie mnie odesłać do klasztoru? - spytała dziewczynka, wstając z łóżka.
Isona wzięła szczotkę z końskiego włosia i zaczęła rozczesywać córce włosy.
- Pragniemy, abyś była bliżej naszego bóstwa, a po śmierci wiodła cudowne życie. Poza tym, dzisiaj jest Noc Martwych. Wolelibyśmy, abyś była bezpieczna, kochanie.
No tak, pomyślała Sanai. Zapomniała o tych dwóch rzeczach - Isona i Fallis byli bardzo religijnymi ludźmi, a dziś po zmierzchu nastanie kolejna Noc Martwych. Ludzie znów zabarykadują się w swoich domach, ponieważ nekromanci z Zakonu Ciemności znów zaatakują wioskę.
Nie było takiego mieszkańca Kahardu, który nie bałby się Zakonu Ciemności. Jego członkowie najeżdżali kahardańskie osady w każdą pierwszą noc miesiąca i porywali niewinnych ludzi, aby złożyć ich w ofierze swojemu bogu. Te cykliczne ataki zostały nazwane Nocami Martwych. Sanai wiedziała z niektórych lokalnych opowieści, że nekromanci z Zakonu Ciemności zabijali swoje ofiary w bardzo makabryczny sposób, i uznała, że może jednak z tym klasztorem to nie taki zły pomysł. W końcu już nie raz otarła się o śmierć w Noc Martwych; a wszystko dlatego, że jej rodzice nie posiadali żadnej broni i mieszkali w drewnianej chacie, którą łatwo można było podpalić.
Uznając, że tak będzie najlepiej, Sanai posłusznie dała się ubrać, po czym poszła w towarzystwie matki na śniadanie. W skromnej kuchni siedział już Fallis, dopijając resztę porannej kawy.
- Kogo ja widzę! Moja kochana córcia! No, dziś zaczniesz nowe życie, skarbie. Lecz mimo to pamiętaj o swoich staruszkach, dobrze?
- Daj spokój, tato. Nie jesteście jeszcze tacy starzy - powiedziała Sanai, siadając obok niego przy stole. Isona postawiła przed nią wielką miskę jej ulubionej owsianki, którą dziewczynka pochłonęła w minutę. Potem wszyscy troje wyszli na podwórko. Fallis przygotował furmankę, po czym wyruszyli w drogę do klasztoru na wzgórzu Laurelane. Podróż była długa i wyczerpująca. Sanai zasnęła, obserwując malownicze krajobrazy, które mijali.
Kiedy się obudziła, wjeżdżali już na strome wzgórze. Była zachwycona widokiem wyłaniającego się zza wysokich drzew budynku. Był ogromny, zbudowany na planie koła, a dach tworzyła piękna, złota kopuła. Do drzwi wejściowych prowadziły wysokie schody, a po obu stronach wejścia stały masywne, podtrzymujące piętro kolumny. Sanai nigdy czegoś podobnego nie widziała.
- Jak tu pięknie - pisnęła z zachwytu, gdy przejeżdżali obok olbrzymiej fontanny przedstawiającej dumnego boga Iluminati. Cały ten teren wydawał się przesiąkać jakąś niezwykłą boskością, której młody umysł Sanai nie był zdolny pojąć. Dziewczynka nigdy nie była wierząca, ale jeśli już musiała się modlić, udawała przed rodzicami, że robi to z nabożną czcią. Przeważnie robiła tak, aby uniknąć bliskiego spotkania z ojcowską rózgą. Lecz ujrzawszy to miejsce, coś dziwnego wypełniło ją od wewnątrz. Nowe, dotąd nieznane jej uczucie. Zaczynała czuć powołanie. Może jednak warto wyznawać Iluminati?, myślała.
Gdy furmanka się zatrzymała, Sanai podjęła decyzję: zrobi to. Dla rodziny. Przyjmie kapłańskie święcenia i zostanie służącą Iluminati.
Z takim postanowieniem i sercem przepełnionym nadzieją weszła do klasztoru u boku Isony i Fallisa.
Wewnątrz było jedno przestronne pomieszczenie. Ściany tworzyły grube kamienne bloki, na których wisiały pochodnie i obrazy przedstawiające sceny z życia Iluminati. Pod jednym z obrazów stał niewielki ołtarzyk, a na nim dwie skrzynki; Sanai ciekawiła ich zawartość. Reszta tego dziwnego i zarazem fascynującego miejsca była pusta. Jedynie w jego centrum stał olbrzymi, marmurowy posąg Iluminati, przedstawiający go jako młodego, pięknego, dobrze zbudowanego, silnego mężczyznę. Sanai niemal poczuła emanującą z niego moc. Miała wielką ochotę paść przed nim na kolana, ale Isona i Fallis pociągnęli ją dalej, do niewielkiego przejścia na drugim końcu pomieszczenia, z którego dochodziły ciche głosy.
Kiedy tam weszli, znaleźli się w małej salce, w której grupa kapłanów krzątała się wkoło i śpiewała, przygotowując się do porannej mszy. Sanai odkryła, że w tej grupie były również kobiety. Jedna z nich przerwała nagle swoją litanię i spojrzała prosto w szmaragdowe oczy dziewczynki.
- Przybyliśmy oddać córkę pod opiekuńcze skrzydła Iluminati - oznajmiła Isona.
Przeszywający wzrok kobiety nagle padł na rodziców Sanai.
- Ach, tak! Proszę za mną.
Przeszli za kapłanką przez wąski korytarzyk - jednak ten wspaniały klasztor miał sporą przybudówkę! - aż stanęli pod dębowymi drzwiami. Kobieta zapukała, po czym zajrzała do środka.
- Usefie, jacyś ludzie chcą oddać tu córkę.
- Wpuść ich, Ethero.
Kobieta weszła, a oni za nią. Ich oczom ukazał się stary kapłan ze śnieżnobiałą brodą i połyskującą łysiną. Siedział przy biurku zawalonym najróżniejszymi pergaminami.
- Isona! Fallis! Jakże miło was widzieć w domu Iluminati! - uśmiechnął się, a w kącikach jego błękitnych oczu pojawiły się zmarszczki.
- Witaj, Usefie. Oto nasza Sanai - odparła Isona, wskazując córkę.- Chcemy, aby tu została na czas Nocy Martwych. Chcemy też, abyście nauczyli ją wszystkiego o kapłaństwie. Zajmiecie się nią?
- Oczywiście. Wasza córka znajdzie u nas skuteczne schronienie - zamilkł na chwilę. - A wy? Chcecie dziś ryzykować życiem?
- Mamy czym się bronić, Usefie. Jutro już będzie po wszystkim.
Starzec wyciągnął rękę do Sanai; dziewczynka posłusznie podeszła do niego. Po długim pożegnaniu z rodzicami została sama z tym dziwacznie miłym mężczyzną i kobietą o srogim wyrazie twarzy. Usef kucnął przy niej.
- Ethera się tobą zajmie. Pokaże ci resztę klasztoru i nauczy cię wszystkiego. Radzę ci uważnie jej słuchać i wszystko zapamiętywać. Rozumiesz? - Sanai kiwnęła głową, a kapłan przybliżył się do niej i zniżył głos do szeptu. - Ethera łatwo wpada w szał i ma bardzo konsekwentne metody nauczania, więc jakby coś było nie tak, to przyjdź do mnie - mrugnął do niej porozumiewawczo, a Sanai się uśmiechnęła. Coś jej mówiło, że mogła mu ufać. - No już. Biegnij przygotowywać się do ceremonii święceń. Widzę w tobie duży potencjał.
Ucieszona z tego komplementu Sanai wybiegła za swoją nową protektorką. Była szczęśliwa, że Usef, kapłan najwyższej rangi, nie był przeciwny spełnieniu jej pragnienia.
Wkrótce Sanai dogoniła Etherę i podążała za nią, obserwując jej płynne ruchy. Pod tą białą szatą musi ukrywać się smukłe ciało, pomyślała dziewczynka. Kiedyś będę taka jak ona.
Ethera zatrzymała się przed posągiem Iluminati. Szarpnęła Sanai za włosy i rzuciła ją na ziemię.
- Tak masz się kłaniać naszemu bogu - powiedziała lodowato, po czym podciągnęła ją do góry i popchnęła do ołtarzyka ze skrzynkami.
Ściągnęła z szyi łańcuszek ze złotym kluczykiem i otworzyła obie skrytki. W pierwszej leżał przepiękny sztylet z kryształową rękojeścią, schowany w srebrzonej pochwie.
- Używamy go do odprawiania ważnych rytuałów, więc ani mi się waż go dotykać. A to - Ethera wskazała drugą skrzynkę. - to złota gałązka głogu, symbol obecności Iluminati. Tego też nie wolno ci ruszać. Nie jesteś tego godna. Idziemy dalej.
Złapała Sanai za ramię i pociągnęła ją przez kolejny wąski korytarz do niskich drzwi z wstawioną kratą. Otworzyła je i wepchnęła małą do środka.
- To twój pokój. Tu będziesz spała.
Pomieszczenie to okazało się być bardzo ciasne i brudne. Wszędzie wisiały pajęczyny, a po zakurzonej posadzce biegał szczur. W ścianie naprzeciwko drzwi było wąskie okienko, przez które wpadał do środka cienki promień słońca. W rogu stała nędzna prycza, a obok niej stoliczek z lampką naftową.
- Dlaczego to robisz? Przecież będę jedną z was! Chcę spać w normalnym pokoju! - krzyknęła zrozpaczona Sanai.
Ethera z całej siły ją spoliczkowała.
- Zamilcz! Jestem twoją opiekunką i mam cię wszystkiego nauczyć, czego nie chcę robić! Ty jesteś moją protegowaną i masz mnie słuchać! W przeciwnym razie wyrzucę cię na zewnątrz, gdzie po zmierzchu, czyli już niedługo, dopadną cię nekromanci! A teraz chodź na obiad. Potem zacznę cię uczyć kultu Iluminati. Ruszaj się!
Po dosyć nędznym posiłku, na który składała się wodnista, niedogotowana zupa jarzynowa, Sanai musiała wytrzymać godzinę żmudnych nauk, podczas których musiała bez przerwy klęczeć przed posągiem Iluminati i powtarzać modlitwy w niezrozumiałym języku. To była dla niej prawdziwa tortura - nie tyle całogodzinne klęczenie, co sama obecność Ethery. Dlaczego ta kobieta była dla niej taka wredna?
Sanai poznała trzy najważniejsze zasady klasztoru - kapłani Iluminati muszą każdego dnia spędzić przynajmniej jego połowę na modlitwach, przynajmniej raz w miesiącu ofiarować mu w darze swoją krew oraz, oczywiście, zachować czystość - ale jakoś specjalnie nie zamierzała ich przestrzegać; nie, kiedy Ethera stosuje te rygorystyczne metody. Pewnie przez wzgląd na trzecią zasadę kapłanka wychłostała dziewczynkę do nieprzytomności, gdy przed snem przyłapała ją na nocnym spotkaniu z jej przyjacielem Ellandilem.
W nocy Sanai nie umiała zasnąć. Bolały ją rany na plecach, a poza tym myślała o rodzicach, którzy teraz walczyli z nekromantami. Czy nadal żyją? I czym niby chcą się bronić przed Zakonem?
Dziewczynka pomyślała też, że to dobra pora, aby pójść do Usefa i mu się poskarżyć. Wstała więc z pryczy i po omacku ruszyła przed siebie. Kiedy natrafiła rękami na przeszkodę, pomyślała, że to mogą być drzwi. Po kilku minutach znalazła gałkę i próbowała wyjść, lecz nic jej to nie dało. Klucz. Musiała być zamknięta na klucz. Sanai pobłogosławiła w duchu swoją nad wiek rozwiniętą inteligencję i wyciągnąwszy z włosów cieniutką wsuwkę, znalazła zamek i zaczęła w nim nią grzebać.
Po chwili coś kliknęło. Udało się. Kiedy dziewczynka wydostała się już na zewnątrz, wzięła jedną z wiszących na ścianie pochodni i ruszyła wąskim korytarzem, starając się być cicho. Z większą ostrożnością ominęła pokój Ethery, po czym weszła do sali rytuałów i przeszła do następnego korytarzyka. Pobłogosławiwszy również swoją zwinność, stanęła pod drzwiami na jego końcu i, mając nadzieję, że najwyższy kapłan jeszcze nie śpi, zapukała.
I faktycznie, Usef jeszcze nie spał, lecz zamierzał udać się na spoczynek. Ujrzawszy błyszczące od łez oczy Sanai, zapytał:
- Co się stało?
Dziewczynka w odpowiedzi objęła go w pasie i się rozpłakała. Starzec wprowadził ją do pokoju, cicho uspokajając.
- Usefie, Ethera jest okropna! Kazała mi klęczeć całą godzinę i powtarzać jakieś dziwne słowa, a niedawno mnie wychłostała tylko dlatego, że rozmawiałam z moim przyjacielem! - poskarżyła się.
- Kochanie... Wiesz przecież, że chcąc być kapłanką, musisz być czysta...
- Tak, ale sama rozmowa z mężczyzną, w dodatku moim rówieśnikiem, nie jest powodem, żeby kogoś chłostać! Popatrz!
Odwróciła się do niego tyłem i zsunęła z ramion rękawy, które odsłoniły jej plecy. Usef wstrzymał oddech i nawet nie ważył się ich dotknąć, aby nie sprawić Sanai większego bólu.
- Cóż, to faktycznie zbyt surowe traktowanie. Jutro porozmawiam z Etherą, a dziś możesz spać u mnie. Mam drugie łóżko, tutaj obok.
Spokojniejsza Sanai przeszła z Usefem do mniejszej części pokoju.Ostrożnie położyła się na boku, a kapłan ją przykrył i pogłaskał pogłowie.
- Jutro też zacznę cię uczyć innej umiejętności kapłanów - magii. Z początku może być trudno, ale jak już wspomniałem, widzę w tobie duży potencjał. Śpij dobrze - powiedział z uśmiechem.
Teraz Sanai była pewna, że może ufać Usefowi. Podekscytowana kolejnym dniem i perspektywą nauki z Usefem, natychmiast zasnęła, zapominając o bolących ranach na plecach.
O świcie poszła razem ze swoim nowym nauczycielem do pokoju Ethery. Kobieta spiorunowała Sanai wzrokiem - dziewczynka miała wrażenie, że jej protektorka zaraz ją zabije - ale przyjęła z pokorą reprymendę Usefa i obiecała lepiej traktować swoją uczennicę. Kapłan uwierzył jej na słowo i zaprowadził Sanai do lasu za klasztorem. Tam zdecydował, żeby przeszli na małą polankę za wysokimi sosnami. Po drodze tłumaczył swojej podopiecznej wszystko na temat magii i czarodziejstwa.
- Istnieją cztery sfery magii, tak samo jak cztery żywioły. My, kapłani Iluminati, w walce z siłami zła posługujemy się magią ognia, jako że ogień jest symbolem oświecenia, podobnie jak nasz bóg. Nauczę cię teraz podstawowych zaklęć bojowych - dodał, gdy zatrzymali się na polanie. - Pierwszym z nich jest kula ognia. Aby ją wytworzyć, wyciągnij przed siebie rękę i wypowiedz: Ignis Inflexibilis, o tak... - zademonstrował zaklęcie.
Sanai była pod wrażeniem kuli ognia wielkości globusa, która zapłonęła nad wewnętrzną stroną dłoni Usefa. Postanowiła spróbować.Wyciągnęła przed siebie rękę i zamknęła oczy. Wiatr rozwiewał jej płomiennorude włosy. Starała się wyobrazić sobie wielki ogień.
- Ignis Inflexibilis.
Udało się - wielka kula ognia płonęła nad jej drobną dłonią. W oczach Usefa dostrzegła uznanie i poczuła, że puchnie z dumy jak paw.
- Bardzo ładnie, Sanai. Praktyka czyni mistrza. Myślę, że z twoją inteligencją i sprytem możemy przyjąć cię już dziś. Chodź, pora na ceremonię święceń. Magię poćwiczysz jutro.
Gdy wrócili do klasztoru, nadeszła chwila, na którą Sanai czekała cały poprzedni dzień. W końcu miała zostać kapłanką Iluminati pragnącą oddawać cześć potężnym mocom.
Wszyscy kapłani zebrali się wokół posągu Iluminati i zaczęli śpiewać. Usef poszedł przodem, a Sanai za nim. Kiedy starzec zatrzymał się przy posągu, dziewczynka stanęła na środku zbiorowiska i uklękła tak, jak uczyła ją Ethera.
- Wstań, dziecko - usłyszała głos Usefa i tak uczyniła. - Ponoć przybyłaś tutaj, aby zostać prawdziwą wyznawczynią Iluminati, Dzieckiem Światłości. Pytanie brzmi: czy mądrze postąpiłaś? Czy na pewno dobrze to przemyślałaś?
- Tak.
- Zali przysięgasz wiernie służyć Iluminati i wychwalać jego potęgę? Przysięgasz walczyć do ostatniej kropli krwi z jego imieniem na ustach?
- Przysięgam.
Usef podszedł do niej i pokropił ją wodą ze źródła Laurelane, mamrocząc przy tym dziwne słowa. Kiedy skończył, uśmiechnął się z zadowoleniem.
- Zatem witaj wśród zwolenników Światłości, siostro Sanai.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Enigmatyczny
Piórko Wróbla


Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:14, 16 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Dlaczego chcecie mnie odesłać do klasztoru? - spytała dziewczynka, wstając z łóżka.
Dopiero teraz się o to zapytała? Trochę nielogiczne. Ja bym chciał się dowiedzieć znacznie wcześniej.
Cytat:
a dziś po zmierzchu nastanie kolejna Noc Martwych.
Czuję się jak idiota. Nie musisz tłumaczyć tego samego dwa razy.
Cytat:
Ludzie znów zabarykadują się w swoich domach, ponieważ nekromanci z Zakonu Ciemności znów zaatakują wioskę.
Nie, to nie mogło być celowe. Przynajmniej tak nie wygląda.
Cytat:
Nie było takiego mieszkańca Kahardu, który nie bałby się Zakonu Ciemności.
To zdanie jakoś dziwnie brzmi, niemelodyjnie, ot co.
Cytat:
ubogimi farmerami żyjącymi na przedmieściach Kahardu

Cytat:
Jego członkowie najeżdżali kahardańskie osady
To czym w końcu jest ten Kahard? Miastem, czy państwem?
Cytat:
Jego członkowie najeżdżali kahardańskie osady w każdą pierwszą noc miesiąca i porywali niewinnych ludzi, aby złożyć ich w ofierze swojemu bogu. Te cykliczne ataki zostały nazwane Nocami Martwych.
Czemu mieszkańcy krainy nic z tym nie zrobili? Potrzebuję wyjaśnienia!
Cytat:
Isona postawiła przed nią wielką miskę jej ulubionej owsianki, którą dziewczynka pochłonęła w minutę.
Myślę, że słowo zaznaczone na czerwono możesz spokojnie wywalić.
Cytat:
Sanai zasnęła, obserwując malownicze krajobrazy, które mijali.
Naprawdę szkoda, że ich nie opisałaś. ;>
Cytat:
- Jak tu pięknie! - pisnęła z zachwytu
Zwykle odgłosowi pisku towarzyszy wykrzyknik.
Cytat:
"Może jednak warto wyznawać Iluminati?" - myślała.
Wszystkie myśli bierzemy w cudzysłowie albo używamy kursywy. Poza tym pauza lepiej wygląda niż przecinek zaraz po znaku zapytania.
Cytat:
Gdy furmanka się zatrzymała, Sanai podjęła decyzję: zrobi to. Dla rodziny. Przyjmie kapłańskie święcenia i zostanie służącą Iluminati
Pytam czysto teoretycznie, z nadzieją na odpowiedź: czy Sanai miała jakiś wybór? I czy kobiety mają równe prawa w Twoim świecie?
Bo to, nomen omen, istotne.
Cytat:
Może jednak warto wyznawać Iluminati?, myślała.
Gdy furmanka się zatrzymała, Sanai podjęła decyzję: zrobi to. Dla rodziny. Przyjmie kapłańskie święcenia i zostanie służącą Iluminati.Z takim postanowieniem (...) sceny z życia Iluminati.
Powtórzenie, zastąp to środkowe.
Cytat:
z którego dochodziły ciche głosy. Kiedy tam weszli, znaleźli się w małej salce, w której
Znowu.
Cytat:
przygotowując się do porannej mszy.
Tego Ci nie wybaczę. Takie coś psuje obraz opowiadania.
Cytat:
- Isona! Fallis! Jakże miło was widzieć w domu Iluminati! - Uśmiechnął się, a w kącikach jego błękitnych oczu pojawiły się zmarszczki.
Narracja nie dotyczy odgłosu paszczowego, więc wielka litera musi być.
Cytat:
odparła Isona, wskazując córkę._-
Space bar.
Cytat:
Pokaże ci resztę klasztoru i nauczy cię wszystkiego. Radzę ci uważnie jej słuchać i wszystko zapamiętywać.
Tak od razu wszystko?
Nie podoba mi się.
Cytat:
- Ethera się tobą zajmie. Pokaże ci resztę klasztoru i nauczy cię wszystkiego. Radzę ci uważnie jej słuchać i wszystko zapamiętywać. Rozumiesz? - Sanai kiwnęła głową, a kapłan przybliżył się do niej i zniżył głos do szeptu.
Wychodzi na to, że słowa, które powinny wyjść z ust kapłana, wypowiedziała Sanai. Do przerobienia.
Cytat:
to przyjdź do mnie. - Mrugnął do niej porozumiewawczo, a Sanai się uśmiechnęła.
Brak odgłosu paszczowego, czyli wielka litera i kropka. Znowu.
Cytat:
A to - Ethera wskazała drugą skrzynkę. - to złota gałązka głogu, symbol obecności Iluminati.
Kropkę wywal.
Cytat:
Sanai musiała wytrzymać godzinę żmudnych nauk, podczas których musiała bez przerwy klęczeć
Wyjątkowo brzydkie powtórzenie.
Cytat:
To była dla niej prawdziwa tortura - nie tyle całogodzinne klęczenie, co sama obecność Ethery. Dlaczego ta kobieta była dla niej taka wredna?
Znowu.
Cytat:
Pewnie przez wzgląd na trzecią zasadę kapłanka wychłostała dziewczynkę do nieprzytomności, gdy przed snem przyłapała ją na nocnym spotkaniu z jej przyjacielem Ellandilem.
Łii, bohaterzy pojawiają się znikąd!
Źle.
Cytat:
Mam drugie łóżko, tutaj obok.
"...i czasem śpią w nim moje koleżanki. Ale serio, jestem czysty!"
xD
Cytat:
Spokojniejsza Sanai przeszła z Usefem do mniejszej części pokoju._Ostrożnie położyła się na boku, a kapłan ją przykrył i pogłaskał po_głowie.
Odstęp, no i "pogłowie". ;>
Cytat:
Teraz Sanai była pewna, że może ufać Usefowi. Podekscytowana kolejnym dniem i perspektywą nauki z Usefem, natychmiast zasnęła, zapominając o bolących ranach na plecach.
Pamiętaj: powtórzeniom się nie ufa!
Cytat:
Kapłan uwierzył jej na słowo i zaprowadził Sanai do lasu za klasztorem. Tam zdecydował, żeby przeszli na małą polankę za wysokimi sosnami. Po drodze tłumaczył swojej podopiecznej wszystko na temat magii i czarodziejstwa.
Za szybko. Więcej opisów, czy coś.
Cytat:
Postanowiła spróbować._Wyciągnęła przed siebie rękę i zamknęła oczy.
Odstęp.
Cytat:
- Bardzo ładnie, Sanai. Praktyka czyni mistrza. Myślę, że z twoją inteligencją i sprytem możemy przyjąć cię już dziś. Chodź, pora na ceremonię święceń. Magię poćwiczysz jutro.
Za szybko, za szybko, za szybko! Uwielbiam przydługawe opisy a nie lubię jak coś przemyka przez moją głowę, nie zostawiając po sobie najmniejszego śladu.
Cytat:
W końcu miała zostać kapłanką Iluminati pragnącą oddawać cześć potężnym mocom.
Wszyscy kapłani zebrali się wokół posągu Iluminati i zaczęli śpiewać.
Powtórzenia dwa.

Na początku było bardzo interesująco, później zrobiło się strasznie przewidywanie. Tym bardziej, że odpuściłaś sobie dłuższe opisy, a jak już wspomniałem takowe uwielbiam.
Mimo wszystkich błędów czyta się przyjemnie, ale niedługo niestety na pewno o tekście zapomnę. Czyta się też szybko, można wręcz powiedzieć, że za szybko.
Podoba mi się, że stworzyłaś nową religię, nie każdy podejmuje się takiego zadania, a to naprawdę urozmaica. Jednak "msza" bez litości posiekała mnie na kawałeczki.

Hmm... <"konstruktywnie"> Hmm...!
Proponuje dodać barwności tej opowieści przez dłuższe rozwodzenie się nad każdym szczególikiem (opisy), co na pewno będzie przyjemne. Wszystko zajmie oczywiście więcej czasu, ale warto.
Aj, no i - unikaj powtórzeń.

Enigmatyczny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Airel
Bezskrzydła Diablica


Dołączył: 05 Lis 2007
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Faerie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:02, 16 Sie 2009    Temat postu:

Przyznaję się, nie czytałam opowiadania, jedynie przejrzałam komentarz Enigmatycznego, ale pomyślałam sobie na temat uwagi "czy Kahard jest państwem czy miastem", że dość często się zdarza (zwłaszcza w książkach, bo jakoś w naszej rzeczywistości to niekoniecznie), że nazwa kraju i nazwa stolicy jest tą samą nazwą.
Co o tym myślę, to insza inszość :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Enigmatyczny
Piórko Wróbla


Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:09, 16 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Przyznaję się, nie czytałam opowiadania, jedynie przejrzałam komentarz Enigmatycznego, ale pomyślałam sobie na temat uwagi "czy Kahard jest państwem czy miastem", że dość często się zdarza (zwłaszcza w książkach, bo jakoś w naszej rzeczywistości to niekoniecznie), że nazwa kraju i nazwa stolicy jest tą samą nazwą.
Tak, masz rację. Ale skoro już tak jest, to wypadałoby zamieścić o tym jakąś malutką informacyję, żeby czytelnik się nie zgubił w gąszczu opowieści. ;>

(Cóż, jako że więcej nic więcej powiedzieć nie mogę, to mam nadzieję, że mniej nie będziecie gonić za krótki post).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:01, 16 Sie 2009    Temat postu:

Pan Enigmatyczny przyczepił się do mszy, jako do elementu związanego z konkretną religią i obrządkiem. Wyraz niechcący zdradził pewną parabolę... że ludzie wybierają dla siebie lub bliskich instytucje religijne wyłącznie z powodów bezpieczeństwa. Zarówno security, jak i safety; tam pociechy dostaną wyżywienie i dach nad głową. Chłopiec zostanie księdzem lub zakonnikiem (albo Dalajlamą). Jak widać, dzieci są małe i po pewnym czasie się rozczarowują. Możliwe, że szukają na siłę powołania. Często dzieje się tak właśnie w religii chrześcijańskiej. Pewność, przetrwanie - zamiast powołania.

Osobiście zaczerniłbym postać wyższego kapłana, taki bezinteresowny. A zakończenie, trochę jak zakończenie rozdziału, nie opowiadania, zmieniłbym. Mógłbym dopisać, że oddaje się młodą kapłankę pod całkowitą opiekę Ethery. No i okazałoby się, czy przysięgała słusznie z tą ostatnią kroplą krwi.
Chronologia nie jest ważna, a opisów - podobnie jak konstytucji - nie pisze się pod konkretną osobę Wink

Kapłan, kapłanka... czy te dwa sufiksy zakłócają estetykę zdania i trzeba znaleźć ekwiwalenty? Wyszła polemika z Panem E.Nygmą. Ale wytykając błędy językowe i klawiszowe, ma rację. PS. Czy powtórzenia nie mogą być zabiegiem literackim? To nie język polski, tylko dzieło autorskie.

Opowiadanie ma głębszy sens, jeśli pozwolić sobie na głębszą i, przede wszystkim, własną interpretację. Teologiczna, społeczna, fantastyczna, jakakolwiek by nie była. Moja zahacza o realizm, weryzm... a raczej w moim mniemaniu to Pani opowiadanie, tylko pod osłoną paraboli. Czy takie było (po części) zamierzenie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:16, 16 Sie 2009    Temat postu:

Po pierwsze, dziękuję za chęć przeczytania tego i wytknięcie błędów. Postaram się je poprawić. A Kahard to nazwa zarówno krainy jak i wioski. Po drugie, co do komentarza Pierre'a, piszę po prostu to, co mi w duszy gra ;p Poza tym, to właśnie jest zakończenie rozdziału, a nie całego opowiadania. W rzeczywistości jest o wiele dłuższe.
Dodaję drugi rozdział, aby wszystko było jasne.

__________________________________________________


{2} Cień grozy


I tak Sanai spełniała swoje marzenie, dzień po dniu ucząc się coraz więcej o klasztorze Laurelane i oddając cześć bogu, który emanował niezwykłą mocą. Nie potrafiła tego logicznie wyjaśnić, ale Iluminati stał się dla niej wzorem do naśladowania, prawdziwym bóstwem, częścią jej życia. Dziewczynka nadal zgłębiała tajemnice magii ognia i od tej pory nosiła gustowną białą szatę. Z biegiem czasu nie musiała już obawiać się sadyzmu Ethery, ponieważ nauczyła się wykonywać posłusznie wszystkie polecenia. Każdą kolejną Noc Martwych spędzała w murach klasztoru. Dostała nawet lepszy pokój - większy, jaśniejszy i z wygodnym łóżkiem. A z małej dziewczynki przekształciła się w piękną młodą kobietę, o której mógł pomarzyć każdy mężczyzna.
Lecz sielskie życie Sanai skończyło się osiem lat później. Wówczas to jej siedemnastoletnie życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Zdarzyło się to kilkanaście godzin przed kolejną Nocą Martwych.Sanai, jak co ranek, poszła po wodę do źródła Laurelane. Kiedy uklękła na jego brzegu i schyliła się, aby nabrać wody do glinianego dzbanka, kątem oka zauważyła ruch na wodzie i poczuwszy czyjąś obecność, odwróciła się w stronę otaczających źródło krzewów - nic. Sanai ponownie nachyliła się nad tym źródłem i tym razem ujrzała w tafli wody zakapturzoną twarz. Zanim zdążyła się odwrócić, tajemniczy przybysz zakrył jej usta dłonią i przyłożył sztylet do gardła.
- Nie krzycz, to nic ci się nie stanie... Odpowiedz na moje pytanie: dlaczego wy, kapłani Iluminati, nie pozwalacie nam, członkom Zakonu Ciemności, przejąć władzy w Kahardzie?!
Sanai w odpowiedzi chwyciła napastnika za ręce i się skupiła. Po chwili mężczyzna wrzasnął i puścił ją, siarczyście przeklinając.
- Kim ty, do diabła, jesteś?
Sanai zdjęła z głowy śnieżnobiały kaptur i odrzuciła do tyłu kaskadę płomiennorudych, falowanych włosów. Mężczyzna nawet nie drgnął,gdy spojrzała na niego dużymi, szmaragdowymi oczami.
- Nazywam się Sanai. A ty kim jesteś?
- Kim jestem, to już wiesz... - ściągnął kaptur. - A nazywam się Erian.
Sanai wstrzymała oddech. Oczy. Ten arogancki nekromanta, który ośmielił się ją zaatakować, śmiertelny wróg Dzieci Światłości, miał oczy ciemne jak noc i równie ciemne, elegancko zaczesane włosy. Był także bardzo dobrze zbudowany, a jego ciało pokrywała solidna zbroja z kutego żelaza. Na wietrze powiewała jego czarna peleryna ze znakiem Zakonu Ciemności - płonącą czaszką. Sanai zawsze wystrzegała się tego znaku. Zastanawiała się, o czym Erian mógł w tej chwili myśleć. Poznał ją i znał miejsce pobytu kapłanów, co nie wróżyło nic dobrego. W tej sytuacji istniało tylko jedno wyjście - musiała go zabić, zanim on zabije ją. Tylko jak?
- Powinnaś wiedzieć, że nie podaje się imienia członkom naszego Zakonu. Dziś Noc Martwych i mogę cię zabić...
- Nie zapominaj, że Dzieci Światłości mogą się posługiwać magią ognia, więc i ja mogę zabić ciebie.
- W to nie wątpię - odparł lekkim tonem Erian, a kąciki jego ust powoli się uniosły. - Widzę, że czeka nas interesująca noc... Wprost nie mogę się doczekać. Zali do zobaczenia, piękna Sanai...
Po tych słowach znikł między krzewami. Sanai nadal waliło serce, kiedy postanowiła udać się do Nastii, słynnej wróżbitki mieszkającej w centrum Kahardu. Dziewczynę zaniepokoiły słowa przystojnego Eriana.Chciała, aby Nastia przepowiedziała jej przyszłość.
Koło południa Sanai dotarła do serca Kahardu. Musiała się pospieszyć, jeśli chciała wrócić przed zmrokiem. Nieco więc przyspieszyła kroku i zagłębiła się w zaludnioną uliczkę handlową.Chwilę później, skręciwszy w boczną alejkę, znalazła się w dzielnicy portowej, gdzie stał czerwony namiot Nastii. Z coraz szybciej bijącym sercem Sanai weszła do środka.
Wewnątrz było kompletnie ciemno. Światło biło jedynie od dużej kryształowej kuli, przy której siedziała Nastia, odziana w granatową szatę kobieta sędziwego wieku.
- Sanai! Co cię do mnie sprowadza, kochanie?
- Stała się straszna rzecz, Nastio. Przy źródle Laurelane natknęłam się na nekromantę z Zakonu Ciemności. Powiedz mi, co się wydarzy dzisiejszej Nocy Martwych.
Przez wydającą się trwać wieczność chwilę Sanai obserwowała skupioną twarz wróżbitki, która usiłowała wywołać obraz w kryształowej kuli.
- Widzę... - mruknęła Nastia. - ... masę ciemnych postaci, prawdopodobnie nekromantów. Walczą... Zabijają kapłanów. Ale... niewykluczone, że niebawem spotka cię wielka miłość. Twój wybranek będzie dzielnie przy tobie czuwał i bronił honoru Dzieci Światłości. Oto jego oblicze...
Istna rzeź ukazana w kuli zmieniła się w przystojnego mężczyznę o czarnych oczach i zaczesanych do tyłu włosach. Sanai od razu go rozpoznała.
- Więc to Erian ma być moim ukochanym? To niemożliwe, Nastio!
- Ależ tak, Sanai! Miłość będzie się między wami rodzić stopniowo i powoli, aż w końcu wybuchnie jak wulkan. I to wszystko wydarzy się dzisiejszej Nocy Martwych. To będzie bardzo długa, bardzo krwawa, ale i bardzo emocjonująca Noc Martwych, droga Sanai.
Po tych słowach Sanai opuściła czerwony namiot wróżbitki i zawróciła w stronę klasztoru. Po drodze myślała o słowach staruszki. Jakim cudem Erian miał zostać jej wybrankiem i dlaczego miał walczyć po stronie kapłanów Iluminati? I co zajdzie między nimi tej nocy? Sanai kusiła ta wizja, ale wolała się tego nie dowiedzieć.
Mrok już na dobre spowił niebo, kiedy dotarła do klasztoru na wzgórzu Laurelane. Lecz główne wrota były zamknięte, a między ich skrzydłami tkwił złożony na pół pergamin, na którym pisało: „Dla Sanai”. Dziewczyna wzięła liścik i przeczytała:

„Dziś jest wyjątkowa Noc Martwych, ponieważ niebawem nastanie pełnia księżyca. Spotkajmy się na granicy Kahardu, gdy na nieboskłonie zalśni jego tarcza. Bądź sama, chyba że chcesz mieć kłopoty. Zresztą, i tak już je masz. Erian”

Sanai westchnęła i przycisnęła list do serca - ten zabójczo przystojny nekromanta chciał się z nią spotkać sam na sam! - po czym ukryła wiadomość pod szatą i zastukała trzy razy kołatką w drzwi klasztoru. Nikt jej nie otwierał. Księżyc zaczynał wyłaniać się zza chmur, więc Sanai zwietrzyła okazję i pobiegła na granicę Kahardu; nie miała daleko, więc dotarła tam równo z pełnią. Stanęła na rozdrożu, oczekując tego, co miało się wydarzyć. Wciągnęła w nozdrza rześkie powietrze, a lekki wiatr unosił kosmyki jej włosów i poły szaty. Czuła gromadzącą się w jej wnętrzu moc.
- Jednak przyszłaś... Bardzo mnie to cieszy...
Odwróciła się. Erian wyszedł z cienia, otulony mroczną tajemnicą, piękniejszy niż zapamiętała. Jej serce omal nie wyskoczyło z piersi, ale starała się to ukryć.
- Jestem, tak jak prosiłeś. Czego chcesz?
Nekromanta zaśmiał się cicho i wyciągnął swój sztylet z rękojeścią w kształcie węża. Zbliżył się do Sanai i chwycił ją mocno pod brodę.Tym razem nie mogła mu się wyrwać. W jego oczach dostrzegła zwiastujące śmierć trupie czaszki, dokładnie takie jak ta, którą miał na pelerynie.
Erian przyglądał jej się przez chwilę.
- Yeniel będzie zadowolony z nowej niewolnicy...
Sanai nie wiedziała, czy posiadał jakąś nad-przyrodzoną moc, ale gdy wpatrzyła się głębiej w jego oczy, poczuła się słabo i straciła przytomność w jego ramionach.
Ocknęła się w lochach, przykuta do drążka w ścianie. Cela ta była zamykana żelazną kratą, więc mogła zobaczyć stojącą do niej tyłem sylwetkę Eriana. Pochylał głowę przed małym, umieszczonym w otworze w ścianie posążkiem jakiegoś bóstwa i chyba coś kontemplował.
Tak naprawdę Sanai nie wiedziała, że myślał właśnie o niej. Nie widziała tego, ale był zdruzgotany, rozbity. Sanai należała do jego śmiertelnych wrogów. Chcąc nie chcąc, prędzej czy później będzie musiał ją zabić. Ale nie potrafił. Prawda była taka, że przy ich pierwszym spotkaniu serce Eriana gwałtownie zadrżało na jej widok i od tamtej pory nie mógł myśleć o niczym innym. Teraz, stojąc przed posążkiem swojego boga, zastanawiał się, co z nią zrobić. Po co właściwie miał ją oddać swojemu przywódcy? Żeby ją poniżał, zmuszał do czarnej roboty, a nawet skrzywdził?
Nie robiłby tego, gdyby nie dostał takiego rozkazu. Przywykł do wypełniania rozkazów, znając choleryczną naturę Yeniela i jego gniew w przypadku nieposłuszeństwa. Przywódca nekromantów chce mieć nową niewolnicę, więc ją dostanie. Erian, postanowiwszy oddać Sanai Yenielowi, odwrócił się do niej.
- Jak ci się podobają nekromanckie lochy? Za chwilę poznasz ich właściciela, właściciela wszystkiego. Idziemy!
To powiedziawszy, otworzył celę i odczepił łańcuch od drążka.Wyprowadził dziewczynę, ciągnąc za koniec łańcucha, i poszedł do gabinetu swojego przywódcy, położonego na wyższym poziomie.
Przerażona Sanai obserwowała otoczenie z rosnącym lękiem i próbowała się uwolnić, lecz kajdany na jej nadgarstkach były wykonane z ognioodpornej stali. Przechodzili przez rozliczne sale, całkiem ciemne lub słabo oświetlone pochodniami. Wszędzie rozmieszczone były posągi i obrazy przedstawiające bóstwo nekromantów o nieznanym nikomu imieniu -szkieleta odzianego w czarną szatę i długą pelerynę. Ta postać przerażała Sanai bardziej niż trupie czaszki w oczach Eriana, które dostrzegła przed omdleniem.
W końcu nekromanta bezceremonialnie wszedł do sali, w której zwykle przesiadywał Yeniel. Sanai przeszedł zimny dreszcz na widok stojącego na środku kamiennego ołtarza, na którym leżał zakrwawiony, ale wciąż żywy mężczyzna. Odgłosy wycinanego ludzkiego mięsa przyprawiały dziewczynę o potworne mdłości.
Nagle nekromanta, który z niemal nabożną czcią mordował mężczyznę, spojrzał na nich. Jego twarz ociekała krwią ofiary.
- Yenielu - Erian przyklęknął i pochylił głowę. - Przyprowadziłem ci nową służkę. Na imię ma Sanai i należy do Dzieci Światłości.
Yeniel, mężczyzna w średnim wieku o bardzo przystojnej twarzy, wytarł szybko krew i uważniej przyjrzał się dziewczynie.
- Kapłanka Iluminati... Wspaniale, Erianie! Będzie moją ulubioną niewolnicą. Przygotowałem dla niej specjalne zajęcia...
To powiedziawszy, przejął łańcuch od Eriana i chwycił twarz Sanai w kleszczowy uścisk swoich palców.
- Jesteś wyjątkowo ładna. Dziwię się, czemu zostałaś kapłanką - przysunął się bliżej. - Twoim pierwszym zadaniem będzie umycie moich pleców przed snem... I masz to zrobić dobrze, rozumiesz?! W przeciwnym razie skończysz jak ten nędzarz!
Wskazał na nieszczęsnego mężczyznę na ołtarzu, który już wyzionął ducha. Sanai zadrżała.
- Uwolnij ją, Erianie.
Nekromanta posłusznie wypełnił rozkaz przywódcy. Jednak kiedy zdjął jej kajdany, chwycił ją za nadgarstek.
- Zaprowadzę ją do kuchni, niech pomoże Kazie przy kolacji.
Yeniel skinął głową i zajął się dalszym bezczeszczeniem zwłok swojej ofiary. Erian pociągnął Sanai za sobą i zatrzymawszy się w pustym korytarzu, spojrzał jej w oczy. Sanai zauważyła, że w jego własnych nie płonęły już trupie czaszki, lecz coś innego, jakby płomień nadziei. Przemówił łagodnym głosem, chociaż wyraz jego twarzy nadal był surowy:
- Nie martw się, wydostanę cię z tego piekła, zanim naprawdę coś ci się stanie.
- Dlaczego to robisz?
- Sam nie wiem. Nie powinienem, ale mój bóg chce inaczej. Sam mi to powiedział. Na razie rób, co ci kazałem. Idź do kuchni i pomóż służącej Yeniela przy posiłku. Tylko się nie ociągaj i żadnych podejrzanych zagrywek, jasne?
Nic z tego nie rozumiała. Co mu się nagle stało? Dlaczego chciał ją uwolnić? I co oznaczał ten blask w jego oczach, tak odmienny od tego przerażającego? Dlaczego serce tak jej waliło, kiedy się odwrócił i oddalił?
Sanai nie miała ochoty się tego dowiedzieć, więc czym prędzej weszła do kuchni i rozejrzała się. Pomieszczenie to nie było zbyt przestronne, ale ciasne i zaniedbane. W rogu po prawej stał wielki kocioł, którego zawartość mieszała ogromną łyżką młoda, odziana w zniszczoną sukienkę dziewczyna o złotych oczach i włosach koloru gorzkiej czekolady. Na chwilę ich spojrzenia się spotkały.
- Więc to ty jesteś nową niewolnicą Yeniela?
- Tak, mam ci tu pomóc... Kaza, tak?
- Tak. Mamy przygotować posiłek... Eee...
- Sanai.
- Sanai. Na początek weź łyżkę i pomieszaj zupę, a ja zajmę się przyrządzaniem dzika.
Sanai wzięła się do pracy. Przejęła łyżkę i zajęła się zupą, a Kaza przeszła do dużego stołu na środku kuchni, aby przygotować dzika do upieczenia.
W pewnej chwili do pomieszczenia weszła złotowłosa nekromantka.Sanai zachwyciły jej zgrabne ruchy, kiedy ta do niej podeszła.Zauważyła też, że kobieta ta miała bardzo dojrzałą i piękną twarz.
- Ty jesteś Sanai, nowa niewolnica Yeniela?
Ton jej głosu był tak zuchwały, że kapłanka miała wielką ochotę potraktować nekromantkę magią, ale powstrzymała się i jedynie pochyliła głowę.
- Tak.
Złotowłosa przyjrzała jej się przymrużonymi oczami koloru fiołkowego.
- Co tam gotujesz?
- Zupę dla wszystkich.
Nekromantka zanurzyła palec w parującym kotle i oblizała go.
- Nie dodałaś czasem arszeniku albo innej trucizny?
- Ależ skąd. Nie chcę mieć kłopotów.
- Powiedzmy, że ci wierzę. A teraz słuchaj. Mam na imię Nathela i jestem tu najważniejszą osobą, zaraz po Yenielu i Erianie, a przy tym jedyną kobietą. Zabijanie sprawia, że czuję się nieatrakcyjna i mało kobieca... Dlatego, kiedy skończysz gotować, przyjdź do mojego pokoju, obok pokoju Yeniela. Zajmiesz się moim wyglądem. Zrozumiałaś?
- Tak.
- Świetnie... Na co się tak gapisz?! - krzyknęła Nathela do Kazy, która przerwała pracę nad dzikiem na wzmiankę o truciźnie.
Kiedy Nathela wyszła, Sanai zwróciła się do towarzyszki:
- Źle cię tu traktują...
- Przywykłam do tego.
- Kim jest ta Nathela?
- Sama słyszałaś. To najważniejsza osoba w gildii, zaraz po Yenielu i Erianie, który jest jego następcą. Jest bardzo mściwa... i zakochana w Erianie. Uważaj na nią. Może cię wypatroszyć jak rybę, jeśli go tkniesz.
Sanai przełknęła nerwowo ślinę i wróciła do pracy. Musiała teraz wybić sobie Eriana z głowy.
Gdy dziewczęta skończyły przygotowywać kolację, Kaza zajęła się sprzątaniem kuchni, a Sanai poszła do pokoju Natheli. Pamiętała drogę do pokoju Yeniela, więc nietrudno jej było znaleźć pokój nekromantki. Zapukała do drzwi i je otworzyła.
- No, jesteś!
Sanai spędziła kilka ładnych godzin na poprawianiu urody Natheli.Czesała jej włosy, układała misterne fryzury, malowała ją i przebierała. W końcu jednak udało jej się zadowolić Nathelę, która pozwoliła jej odejść. Lecz teraz czekała ją długa noc z przywódcą nekromantów. Miała nadzieję, że Erian dotrzyma słowa i ją uratuje,chociaż nie wiedziała, skąd w niej takie pragnienie. Nieoczekiwanie jego twarz znów pojawiła się przed jej oczami. Z sercem walącym jak młot weszła do pokoju Yeniela, który czekał już na nią w wannie. Podeszła do niego bez słowa, wzięła gąbkę i zaczęła obmywać mu plecy. Wysłuchiwanie jego cichych pomruków zadowolenia było dla niej prawdziwą udręką. Według niej Yeniel był tak okrutny jak Ethera. Czyżby coś ich łączyło?
- Nie zapominaj, że jestem kapłanką Iluminati. Należę do Dzieci Światłości. Nie pozwolimy Zakonowi Ciemności przejąć władzy nad Kahardem - szepnęła mu do ucha.
- Cóż, śliczna Sanai, mylisz się. Już niedługo cały Kahard będzie mój. A, właśnie! Mam tu dla ciebie mały prezent...
Wskazał na leżącą przy wannie, zapieczętowaną kopertę. Sanai otworzyła ją i zakryła usta dłonią. Natychmiast rozpoznała staranne pismo matki i z każdym wyrazem, który przeczytała, jej serce coraz bardziej ją bolało z żalu.

„Kochana córeczko, jeśli czytasz ten list, oznacza to, że ja i ojciec jesteśmy już w cudownym świecie Iluminati. Tym razem nie udało nam się odeprzeć ataku Zakonu. Żywimy jednak nadzieję, iż pokornie czcisz Iluminati w świętych murach klasztoru Laurelane i jesteś tam bezpieczna. Uważaj na siebie. Bardzo Cię kochamy. Isona i Fallis”

Po policzkach Sanai spłynęły łzy. Zmięła list i rzuciła nim w Yeniela.
- Ty draniu! Nigdy ci tego nie wybaczę!
Wychodząc, słyszała złowieszczy śmiech mężczyzny. Wyszła na zewnątrz drzwiami w głównym pomieszczeniu; zauważyła, że kryjówka Zakonu była podobna do klasztoru pod względem budowy. Sanai skuliła się pod stojącym przy budynku drzewem i wybuchła płaczem. Zacisnęła pięści ze złości, a po chwili zerknęła na swój palec, nad którym zabłysnął płomyk ognia, i zaczęła się nim bawić. Wpadł jej do głowy nieco szalony, lecz wspaniały pomysł na zemstę. Stanęła przy oknie. Yeniel wciąż siedział w wannie, kompletnie zrelaksowany. Oczy miał zamknięte, a myślami chyba był gdzie indziej, więc pomyślała, że jej nie zauważy. Uniosła rękę na wysokość twarzy i zaczęła powoli zaciskać ją w pięść.
Nagle pokój Yeniela stanął w płomieniach, a nekromanta wyskoczył z wanny jak poparzony i zaczął wrzeszczeć. Kilku jego poddanych natychmiast przybiegło. I w pewnym momencie ją zobaczył.
- Przeklęta suka Iluminati! Gotuj się na śmierć!
Po tych słowach nekromanci opuścili płonący pokój. Sanai słyszała ich krzyki w korytarzu; zapewne ewakuowali pozostałych, ponieważ ogień w błyskawicznym tempie zajmował kolejne pomieszczenia.
Znów się skuliła, czekając na cud.
I zjawił się cud, na pięknym, czarnym rumaku, którego widok zaparł dziewczynie dech w piersiach.
Erian.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sanai dnia Nie 23:18, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 1:04, 17 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
szkieleta odzianego w czarną szatę i długą pelerynę

Dyplomatycznie, acz muszę na to zareagować. Biernik, "szkielet" Wink
Lakoniczne, bardzo dużo treści i przejścia natychmiastowe, bez wielkich i rozległych opisów i dywagacyj; ale nie wnikam w to, co piszesz, autorko, ale w to, co dostaję. I na tym się skupiam. Jestem liberalny, jeśli chodzi o pisanie, więc rzadko krytykuję.
Tutaj zaserwowałaś mi dawkę tragedii, romansu, fantastyki, naturalizmu; przyczyna-skutek, prostota i logika. Dlatego ujemnie ocenić muszę estetykę. Błędy językowe oceni zapewne ktoś inny ;P Ukrytej i zaszyfrowanej wiadomości nie znalazłem, jak to miało miejsce w 1 rozdziale (domyśliłem się Wink ).
Cytat:
Sanai skuliła się pod stojącym przy budynku drzewem i wybuchła płaczem. Zacisnęła pięści ze złości, a po chwili zerknęła na swój palec, nad którym zabłysnął płomyk ognia, i zaczęła się nim bawić.

A potem wiemy, co nastąpiło. Z opisu wygląda dosyć komicznie. I tak urwisowsko-demonicznie. Wesolutki mściwy skrzat. Ostatnia rzecz: czy inspirowałaś się Danem Brownem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Enigmatyczny
Piórko Wróbla


Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:08, 17 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Pan Enigmatyczny
Zbyt oficjalny się wydajesz - to tylko forum. ;>
Cytat:
Często dzieje się tak właśnie w religii chrześcijańskiej.
"Egzaminy na księdza" są dosyć trudne. Ba, już na wstępie cały Katechizm Kościoła Katolickiego + życie Jezusa (według Ewangelii) trzeba mieć w małym paluszku, niestety nie tak łatwo dostać się do seminarium, jak do klasztoru opisanego w opowiadaniu Sanai.
Zresztą, czy ja wiem? Myślę, że to nie zależy od religii, wszędzie można się z takim zachowaniem spotkać, nie tylko u chrześcijan. Choć jako Polacy, żyjący głównie w tym otoczeniu, możemy mieć właśnie takie wrażenie.
Cytat:
a opisów - podobnie jak konstytucji - nie pisze się pod konkretną osobę
Jasne, powiedziałem, że to moja subiektywna opinia. Choć, nomen omen, bez nich jest pusto, a chciałbym dowiedzieć się więcej o świecie, wykreowanym przez autorkę. Te króciutkie opisy zewnętrznego klasztoru zaciekawiają i wydaje mi się, że styl Sani jest całkiem w porządku.
Cytat:
Kapłan, kapłanka... czy te dwa sufiksy zakłócają estetykę zdania i trzeba znaleźć ekwiwalenty? Wyszła polemika z Panem E.Nygmą.
Do kapłana/kapłanki się nie przyczepiłem.
Cytat:
PS. Czy powtórzenia nie mogą być zabiegiem literackim?
"Pomieszczenie było znajome. Bardzo znajome." - Coś takiego wydaje się być zabiegiem literackim. "Sanai musiała wytrzymać godzinę żmudnych nauk, podczas których musiała bez przerwy klęczeć" - To już niestety nie, takie powtórzenie sprawia, że się źle czyta i nierzadko informuje o małym zasobie słownictwa. (Ale zauważ też, że nie zaznaczam wszystkich powtórzeń).
Cytat:
Błędy językowe oceni zapewne ktoś inny ;P
Leń. Razz



I przejdźmy do drugiego rozdziału, bo muszę przyznać, że pierwszy zaciekawił na tyle, że czekałem na kontynuację.
Cytat:
Lecz sielskie życie Sanai skończyło się osiem lat później. Wówczas to jej siedemnastoletnie życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Zaczynamy od powtórzeń. Hmm..., jak dla mnie nie wygląda to na celowy zabieg autorski i całkiem nieładnie się prezentuje.
Cytat:
Zdarzyło się to kilkanaście godzin przed kolejną Nocą Martwych._Sanai
To oczywiście nie jest straszliwie poważny błąd, ale chyba chcesz dążyć do perfekcji? ;>
Cytat:
Sanai, jak co ranek, poszła po wodę do źródła Laurelane. Kiedy uklękła na jego brzegu i schyliła się, aby nabrać wody do glinianego dzbanka, kątem oka zauważyła ruch na wodzie
Myślę, że to pierwsze może spokojnie zostać, bo i zastąpić raczej będzie trudno, ale drugie już odpada.
Cytat:
Sanai ponownie nachyliła się nad tym źródłem i tym razem ujrzała w tafli wody zakapturzoną twarz.
W sumie nie wiem, ale wydaje mi się, że pierwsze "tym" można spokojnie wywalić. Wink
Cytat:
płomiennorudych, falowanych włosów. Mężczyzna nawet nie drgnął,_gdy spojrzała
<przechodzeń> No nareszcie coś rudego! Uwielbiam rude kobiety, zwłaszcza kiedy ich włosom towarzyszą szmaragdowe oczy. </przechodzeń>
Word, czy tam OpenOffice Ci tego nie podkreśla? <;
Cytat:
znał miejsce pobytu kapłanów
Łi tam, przecież wszyscy wiedzą, gdzie jest klasztor.
Cytat:
Zali do zobaczenia, piękna Sanai...
Po tych słowach znikł między krzewami. Sanai nadal waliło serce, kiedy postanowiła udać się do Nastii, słynnej wróżbitki mieszkającej w centrum Kahardu. Dziewczynę zaniepokoiły słowa przystojnego
Po prostu nie lubię powtórzeń imion.
No i mam prośbę: mogłabyś wyjaśnić ogólne zasady tegoż klasztoru? Bo słowo klasztor kojarzy mi się z rygorem, a tu bęc - dziewczyna może sobie chodzić gdzie chce i kiedy chce. I to jeszcze w Noc Martwych!
Cytat:
Dziewczynę zaniepokoiły słowa przystojnego Eriana._Chciała, aby Nastia przepowiedziała jej przyszłość.

Cytat:
Nieco więc przyspieszyła kroku i zagłębiła się w zaludnioną uliczkę handlową._Chwilę później, (...)

Odstępy.
Cytat:
..._masę ciemnych postaci
Znów.
Cytat:
Zbliżył się do Sanai i chwycił ją mocno pod brodę._Tym razem nie mogła mu się wyrwać.
I znów.
Cytat:
nad-przyrodzoną
To się pisze z pauzą? Raczej nie.
Cytat:
Tak naprawdę Sanai nie wiedziała, że myślał właśnie o niej. Nie widziała tego, ale był zdruzgotany, rozbity. Sanai należała do jego śmiertelnych wrogów.
Brzydko.
Cytat:
To powiedziawszy, otworzył celę i odczepił łańcuch od drążka._Wyprowadził dziewczynę

Cytat:
Wszędzie rozmieszczone były posągi i obrazy przedstawiające bóstwo nekromantów o nieznanym nikomu imieniu -_szkieleta odzianego w czarną szatę i długą pelerynę.
Oprócz tego, co powiedział przedmówca, to dorzucę nieśmiertelną spację!
Cytat:
czaszki w oczach Eriana, które dostrzegła przed omdleniem.
W końcu nekromanta bezceremonialnie wszedł do sali, w której(...). Sanai przeszedł zimny dreszcz na widok stojącego na środku kamiennego ołtarza, na którym leżał zakrwawiony, ale wciąż żywy mężczyzna.[/color] zwykle przesiadywał Yeniel.
Niestety który/która/które są bardzo widoczne.
Cytat:
Odgłosy wycinanego ludzkiego mięsa przyprawiały dziewczynę o potworne mdłości.
Jestem pewny, że tego nie byłoby słychać, bardziej odczuć zapewne dałyby się krzyki mężczyzny.
Cytat:
o bardzo przystojnej twarzy
Chociaż jeden mógłby być brzydki! ;(
Cytat:
Dziwię się, czemu zostałaś kapłanką. - Przysunął się bliżej.
Brak odgłosu paszczowego, czyli wielka litera w wyjaśnieniu narracyjnym.
Cytat:
Twoim pierwszym zadaniem będzie umycie moich pleców przed snem...
Rozwaliłaś mnie! XD Tego się nie spodziewałem.
Cytat:
Jednak kiedy zdjął jej kajdany, chwycił za nadgarstek.
- Zaprowadzę do kuchni, niech pomoże Kazie przy kolacji.
Święty Zaimku! Za dużo cię!
Unikaj scenariuszy one zwiodą Cię, one zwiodą Cięęę! Zaimków też.
Cytat:
koloru gorzkiej czekolady.
A różnią się czymś te kolory czaekolad? o_O
Cytat:
- Tak, mam ci tu pomóc... Kaza, tak?
Skąd zna jej imię? Nikt jej wcześniej o tym nie poinformował.
Cytat:
złotowłosa nekromantka._Sanai zachwyciły jej zgrabne ruchy, kiedy ta do niej podeszła._Zauważyła też, że kobieta ta miała bardzo dojrzałą i piękną twarz.
Odstępy.
Cytat:
krzyknęła Nathela do Kazy, która przerwała pracę nad dzikiem na wzmiankę o truciźnie.
Kiedy Nathela wyszła, Sanai zwróciła się do towarzyszki:
Powtórzenie. I w ogóle wyjaśnienie narracyjne brzmi jakoś sztucznie.
Cytat:
Pamiętała drogę do pokoju Yeniela
Mam rozumieć, że najwyższy kapłan miał w swoim pokoju ołtarz do zabijania? Ja myślałem, że on to robi w jakimś specjalnym pomieszczeniu, a brak opisów nie pomaga.
Cytat:
Sanai spędziła kilka ładnych godzin na poprawianiu urody Natheli._Czesała jej włosy,
Spacja nieśmiertelna!
Cytat:
Sanai spędziła kilka ładnych godzin na poprawianiu urody Natheli.Czesała jej włosy, układała misterne fryzury, malowała ją i przebierała. W końcu jednak udało jej się zadowolić Nathelę, która pozwoliła jej odejść.
Powtórzenie.
Cytat:
Miała nadzieję, że Erian dotrzyma słowa i ją uratuje,_chociaż nie wiedziała, skąd w niej takie pragnienie.
Odstęp.
A tak w ogóle, to kto by chciał być uratowany? ;>
Cytat:
Zmięła list i rzuciła nim w Yeniela.
Pozwolił na to?
Cytat:
Wychodząc, słyszała złowieszczy śmiech mężczyzny. Wyszła na zewnątrz drzwiami w głównym
To jest już trochę głupie.
Cytat:
pod stojącym przy budynku drzewem
Oczywiście mogę się mylić, ale chyba nie mówi się, że drzewa stoją, lecz rosną. Lepiej to wygląda, po prostu. Wink

Więc tak: wydaje mi się, że błędów jest mniej. Chociaż może nie mniej, lecz tym razem są inne. Zapominasz o odstępach, które mimo wszystko wpływają na estetykę pracy, Twoje słownictwo zrobiło się jednak znacznie bardziej bogate, choć i tak zdarzają się niechciane powtórzenia. Ja nie jestem ich fanem, ba! raz czy dwa, po przeczytaniu dwóch tylko akapitów oddałem książkę do biblioteki, bo autor używał ciągle tych samych słów.
Jest też sporo błędów logicznych. Na przykład: z pierwszego rozdziału wiemy, że rodzice Sanai, będący zwykłymi wieśniakami znali drogę do klasztoru, a znowu z drugiego dowiadujemy się, że miejsce pobytu kapłanów jest ukryte. Dalej: czemu Sanai mogła tak swobodnie poruszać się po tym klasztorze, a nawet zapuszczać się do miasta, bez wcześniejszej zgody najwyższego kapłana? Potrzebny jest jakiś rygor!
No i najpoważniejszy zarzut: dlaczego wszystko szło tak łatwo? Czemu sama Sanai mogła rozwalić klasztor nekromantów? Jak dla mnie, to zalatuje marysuizmem, wszechmocą et cetera.
Cóż, mimo wszystko czyta się łatwo, szybko. Szkoda, że przeskakujemy z miejsca na miejsce w tak zastraszającym tempie, co jest sprawą braku opisów. Jak dla mnie powinnaś zacząć je stosować, przez co zdecydowanie dodałabyś opowieści barwy.

Pisz, pisz!
Enigmatyczny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:24, 17 Sie 2009    Temat postu:

No dzięki. Co do pytania Pierre'a - nie. Nie inspirowałam się Danem Brownem, gdyż nigdy nie czytałam jego książek.
Drobna uwaga do komentarza Enigmatycznego - wiem, że denerwują cię te wszystkie braki odstępów itp., ale ja tego w wordzie nie pisałam, lecz na blogu, który uparcie skleja mi słowa. Zaś co do braku opisów i szybkości akcji - u mnie tak to już jest. Może kiedyś w końcu się nauczę cierpliwości do opisów, której aktualnie nie posiadam Razz
Dodaję trzeci rozdział.

________________________________


{3} Uchodźcy z gildii


- Wsiadaj, szybko!
Pochylił się i wyciągnął do niej dłoń. Bez zastanowienia ją chwyciła i wspięła się na konia. Erian szarpnął za wodze, a rumak zarżał i ruszył galopem w dal. Sanai złapała swojego wybawcę w pasie. Oczy zaszły jej łzami, a w uszach huczało od wiatru - tak szybko się przemieszczali.Dziewczyna przylgnęła do nekromanty całym ciałem, czując, jak jego własne się spręża.
- Dokąd jedziemy? - spytała, próbując przekrzyczeć siłę wiatru.
- Do górskiej doliny Kahardu. Tam będzie czekał Imarel, mój przyjaciel. Stamtąd wyruszymy do sąsiedniej krainy. Nie lękaj się. Moja Karda jest bardzo szybka. Nie dogonią nas.
Sanai starała się w to wierzyć. W myślach błagała Iluminati o łaskę i szczęśliwą podróż, a jej serce gwałtownie przyspieszyło, co wyczuł Erian, który uśmiechnął się pod nosem.
Nagle niebo przecięła potężna błyskawica i rozpętała się gwałtowna ulewa. Księżyc i gwiazdy zakryły chmury, więc jechali w kompletnych ciemnościach; przytulona do pleców Eriana Sanai słyszała, jak klął pod nosem za każdym razem, gdy Karda zboczyła z wyznaczonej trasy. Dziewczyna pomyślała też, że może zdołają zgubić pościg w tym mroku. Nieco uspokojona, pozwoliła sobie odpłynąć do krainy snów.
Tymczasem Erian wściekle popędzał swoją klacz do granic jej możliwości. Krople deszczu siekły jego twarz jak sztylety, przez co miał dodatkowe utrudnienie. Zastanawiał się nad zapaleniem pochodni, którą trzymał w przywiązanym do siodła tobołku, ale przy takiej ulewie natychmiast by zgasła.
Skorzystał więc z innej możliwości; zagwizdał w niebo, które przecięła kolejna błyskawica. W oddali ujrzał jasny punkt, wyraźnie odcinający się na ciemnym tle. Ten punkt się powiększał. Po chwili jednak rozpoznał swoją śnieżną sowę, która leciała do niego, więc wyciągnął rękę, żeby mogła usiąść na jego przedramieniu. Wyszeptał do niej kilka słów w nieznanym języku i wyrzucił ją w powietrze. Sowa poszybowała na północ. Erian miał nadzieję, że wszystko się uda. Zerknął na Sanai, która spała jak zabita. Była cała mokra i na pewno przemarznięta, więc okrył ją swoją peleryną i przycisnął do siebie. Marna ochrona przed zimnem, ale zawsze coś, pomyślał i znów szarpnął za wodze. Karda zarżała i przyspieszyła, rozchlapując kopytami zgromadzoną na ziemi wodę.

Imarel śnił. We śnie cofnął się w czasie o pięć lat, do dnia, w którym jako młody chłopak wstąpił do gildii nekromantów. Nikt go do tego nie zmuszał, to był jego indywidualny wybór.
Znów widział siebie jako niedoświadczonego młodzika, który klęczał przed popiersiem kościstego boga, tuż przed inicjacją. Potem wspomnienie samej inicjacji: posłusznie klęczał przed Yenielem, który ustalił pewien niegodziwy warunek jego rekrutacji. i]„Niech twoja siostra pracuje dla gildii”[/i] - tak mu wtedy powiedział. A Imarel, nie do końca świadomy swojego postępowania, poświęcił Kazę, swoją umiłowaną siostrę, aby zostać nekromantą.
Obrazy te były tak żywe i wyraziste, że Imarel poczuł się, jakby faktycznie wrócił do tamtych czasów, pod srogie oko Yeniela. Sceny z jego życia w gildii przewijały się jak filmowe kadry, co było nie do wytrzymania. Zbudził się z krzykiem, cały oblany potem. To tylko koszmar, który dobiegł końca, pomyślał i natychmiast się uspokoił. Był w niewielkiej jaskini, z dala od gildii i tyranii Yeniela, a Kaza leżała przy nim, zwinięta w kłębek, co było dla niej charakterystyczne. Jej stan można było uznać za krytyczny - była wychudzona, odwodniona, brudna i posiniaczona - ale Imarel był szczęśliwy, że odzyskał siostrę. Już od dawna planował ich ucieczkę, ale dotychczas nie było ku temu okazji. A tu nagle pożar!
Imarel dziękował w duchu... sam już nie wiedział komu. Dopiero teraz zrozumiał, że pięć lat temu popełnił błąd, przyłączając się do nekromantów. A jeszcze większym błędem było oddanie tym draniom Kazy. Prawda była taka, że oboje źle znosili tyranię Yeniela.
Ale na szczęście koszmar się skończył i znów byli razem, brat i siostra z tej samej krwi.
Imarel wsłuchał się w odgłosy deszczu i burzy, które zawsze koiły jego zmysły, i nagle poczuł lekki podmuch wiatru. Do jaskini wleciała śnieżna sowa jego przyjaciela. Usiadła na jego ramieniu i przekazała mu wiadomość w dziwnym języku. Niewiele myśląc, wysłał ją z powrotem i obudził swoją siostrę.
- Musimy jechać na spotkanie z Erianem i Sanai. Jest ciemno i nie wiedzą, gdzie jesteśmy.
Kaza powoli wstała i rozprostowała kości. Jej brat tymczasem zaczął pakować ich rzeczy. Kiedy skończył, załadował wszystko na konia, którym uciekli, po czym wyjechali na nim z jaskini i ruszyli na zachód.
Spotkali się na przełęczy, pomiędzy lasem a doliną. Imarel pierwszy zauważył przyjaciela dzięki magicznemu płomieniowi, który wyczarowała Sanai; wyglądał jak prawdziwy, ale nie gasł w deszczu. Burza i ulewa już powoli ustawały, a chmury zaczęły odsłaniać księżyc i gwiazdy. Kiedy Karda się zatrzymała, kapłanka zgasiła płomień.
- Pokój z tobą, przyjacielu - odezwał się Imarel, ściągając swojego konia za wodze. Erian pozdrowił go skromnym skinieniem głowy.
- Nie traćmy czasu, druhu. Jedźmy do krainy Halley nim nas znajdą.
Imarel skinął zgodnie głową i szarpnął swojego wierzchowca za wodze. Karda ruszyła za ciemnobrązowym rumakiem nekromanty i szybko wyrównała z nim kroki.
Uciekinierzy podróżowali przez rozległą dolinę Kahardu przez niezliczone godziny. Przez cały ten czas rzadko się do siebie odzywali; jedynie podczas postojów, przy ognisku. Wtedy to Sanai poznawała historie swoich towarzyszy. Zaskoczyło ją pokrewieństwo Imarela i Kazy, ale bardzo im współczuła z powodu duchowych cierpień, jakie przeżyli. Z kolei Erian został zmuszony do wstąpienia do gildii w wieku trzynastu lat i tyle też tam przebywał. Był następcą Yeniela, lecz nienawidził jego tyranii, podobnie jak Kaza i Imarel.
Dziewczyna opowiedziała im także swoją historię. Opowiedziała im o swoim życiu przed poświęceniem i o cierpieniach, jakich doświadczyła za sprawą Ethery. Byli zaskoczeni, ale jej uwagę przyciągnęła reakcja Eriana. Wpatrywał się w nią osłupiały, z mocno zaciśniętą szczęką, i bezwiednie zaciskał ręce w pięści. Zastanawiało ją, co mu się działo. I dlaczego w ogóle jej pomagał? Przecież był nekromantą, jej wrogiem, podobnie jak Imarel. W każdej chwili mogli coś zrobić jej i Kazie. Wydawało jej się, że Erian wyszeptał do siebie: "Moja biedna Sanai".
- Ruszajmy dalej - oznajmił nagle, wstając. Zrezygnowana kapłanka stwierdziła, że teraz nie pozna tajemnic jego umysłu. Nie dało się czytać z niego jak z otwartej księgi, w przeciwieństwie do umysłów Kazy i jej brata.
Pędzili dalej przez dolinę, aż w końcu, dzięki magicznemu płomieniowi Sanai, dostrzegli bramę graniczną, która oddzielała Kahard od Halley. Pilnował jej tylko jeden strażnik.
- Zamknięte! Będzie można przejechać dopiero po Nocy Martwych.
Jak na sygnał, Erian i Imarel wyciągnęli swoje miecze z rękojeściami w kształcie węży, lecz Sanai i Kaza ich powstrzymały,zanim zaatakowali mężczyznę. Ulegli im. Erian jeszcze przez chwilę obserwował strażnika granicznego.
- Dobrze - powiedział. - Zatem zawracajmy. Na granicy Kahardu i Phaerim stoi mój rodzinny dom. Ukryjemy się tam i przeczekamy pogoń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Airel
Bezskrzydła Diablica


Dołączył: 05 Lis 2007
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Faerie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:48, 17 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
A różnią się czymś te kolory czaekolad? o_O

Zazwyczaj gorzka czekolada jest ciemniejsza od mlecznej. Im bardziej gorzka, tym bardziej ciemna :P Tradycyjnie w takich opisach umieszcza się "koloru ciemnej czekolady", ale w sumie gorzka brzmi bardziej... oryginalnie? ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:47, 18 Sie 2009    Temat postu:

Chodziło mi o Iluminati. W "Aniołach i Demonach" są Iluminaci.
Trzeci rozdział technicznie najlepszy, w ten sposób, że Enigmatyczny nie będzie się miał do czego przyczepić. Chyba, że znajdzie coś, co ja pominąłem.
i]„Niech twoja siostra pracuje dla gildii”[/i]
Tu popraw dodając nawias.
Baśniowe Smile Kaza i Sanai mają wiele, jak widać, wspólnego. PS. Czy nekromanci mają coś wspólnego z wywoływaniem duchów zmarłych? Bo o ile wiem, nekromancja...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Airel
Bezskrzydła Diablica


Dołączył: 05 Lis 2007
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Faerie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:28, 18 Sie 2009    Temat postu:

Nie wiem jak tam czepianie się Enigmatycznego, natomiast zafascynowana owym stwierdzeniem, zaczęłam czytać III rozdział i doszłam do końca pierwszego akapitu. No, kawałeczek dalej.
Cytat:
Dziewczyna przylgnęła do nekromanty całym ciałem, czując, jak jego własne się spręża.

Aczkolwiek domyślam się, o co chodzi, zdanie jest jako takie raczej śmieszne. Sprężanie się, oznacza napięcie mięśni przed jakimś wysiłkiem, przygotowując się do niego, albo przenośnie zmobilizowanie się do czegoś. W tym wypadku chodzi o to pierwsze, ale jest nieadekwatne. Sprężałby się np. przed skokiem tego konia, a nie w trakcie jazdy jako takiej. Jadąc nie przygotowujesz się do wysiłku związanego z jazdą, już go ponosisz.
Cytat:
- Dokąd jedziemy? - spytała, próbując przekrzyczeć siłę wiatru.

Czy siłę można przekrzyczeć? Mam pewne wątpliwości...

Mały edit, bo mi się przypomniało:
Cytat:
A Kahard to nazwa zarówno krainy jak i wioski.

Jakim cudem wioska ma przedmieścia? Samo słowo "przedmieście" sugeruje, że jest przed miastem... A po drugie, muszę przyznać, że to oryginalne, żeby państwo/kraina nazywała się od jakiejś wsi. Wieś jest stolicą? Nie, żebym miała coś przeciwko, ale na pewno nie zdarza się to na co dzień :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Airel dnia Wto 14:32, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:53, 18 Sie 2009    Temat postu:

Airel, Kahard jest miastem, wioską, krainą... Czym tam kto chce Razz

Pierre, tak, nekromanci zajmują się wywoływaniem duchów w celu poznania przyszłości, czy coś takiego... W ósmym rozdziale postaram się opisać jedną taką scenkę.

A na razie dodaję czwarty rozdział (trochę erotyczny) Smile

----------------------------------------------


{4} Harmonia Światłości i Mroku


Dom rodzinny Eriana był bardzo dobrze ukryty w lesie na przeciwległym krańcu Kahardu. Dalej rozciągał się Phaerim, kraina mroku, do której ośmielali się wjeżdżać tylko najodważniejsi. Erian nigdy nie był typem domatora - większość dzieciństwa spędził na dworze, ganiając się z kolegami i psocąc - ale był wdzięczny swojej poczciwej matce za to, że zadbała o wszystko przed opuszczeniem tego świata. Bajeczna rezydencja została na nowo pomalowana, a skromny ogródeczek jak zwykle zadbany. Purpurowe pąki róż jego matki zwrócone były ku bezgwiezdnemu niebu. Wszystko pozostało na swoim miejscu.
Imarel odprowadził konie do przybocznej stajni, a pozostali czym prędzej weszli do domu. Erian zapalił wiszące na ścianach świeczniki. Salonik, w którym stali, urządzony był skromnie, lecz gustownie i nieco kobieco. Prawie wszędzie poustawiano wazony z kwiatami, a całość utrzymana była w jasnych odcieniach.
- Wybaczcie, to dzieło mej matki - Erian spróbował się uśmiechnąć.
- Nie szkodzi, tu jest przepięknie - oznajmiła Kaza i zaczęła chodzić po salonie, dokładnie wszystko oglądając.
- Gdzie teraz jest twoja rodzina? - spytała Sanai.
Erian spuścił głowę i zacisnął pięści.
- Wszyscy zmarli. To słudzy Yeniela ich zamordowali. Ja też przy tym byłem. Widziałem i czułem ich cierpienie...
Sanai już o nic więcej nie pytała. Domyślała się, co musiał czuć. Przeżył to samo, co ona, z tą tylko różnicą, że on widział śmierć swoich bliskich. Odwróciła wzrok i dostrzegła regał pełen oprawionych w skórę ksiąg. Musi być oczytany, pomyślała z zadowoleniem.
Nagle do domu wszedł Imarel, przemoczony do suchej nitki.
- Znów się rozpadało - burknął.
Erian podał przyjacielowi suchy kawałek materiału, który ten przyjął z wdzięcznością.Potem obaj rozdziali się ze swoich zbrój, ukazując zwykłe, szare tuniki.
- Pora na wieczerzę - oznajmił czarnowłosy ku uciesze wszystkich.
Przez resztę wieczoru cała czwórka ucztowała, kosztując przeróżnych dań przygotowanych przez gospodarza domu. Sanai musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie jadła tak wyśmienitych potraw. Nie mogła też się nadziwić tą zażyłością pomiędzy Erianem a Imarelem i Kazą. Byli jak prawdziwe, kochające się rodzeństwo, którego ona nigdy nie miała.
Po spożytej wieczerzy Erian zarządził czas na spoczynek. Każde z nich udało się do osobnej izby, aby odpocząć przed jutrzejszym dniem i czekającym ich treningiem. Dom pogrążył się w całkowitym mroku i ciszy.
Sanai nie mogła tak łatwo dać za wygraną. Kiedy tylko deszcz przestał padać, a chmury odsłoniły księżyc w pełni, wstała z łóżka i, oświetlając sobie drogę kulą ognia, udała się do pokoju Eriana. Wprawdzie uratował jej życie, ale nie mogła mu zaufać. Wróg to wróg, i koniec.
Kiedy weszła do jego pokoju, zgasiła kulę ognia i powoli podeszła bliżej. Nekromanta spał jak zabity, pochrapując lekko. Sanai stanęła nad nim i przyjrzała się jego przystojnej, skąpanej w blasku księżyca twarzy. Nie potrafiła powstrzymać swojego pragnienia, aby jej dotknąć, więc to zrobiła. Potem delikatnie zjechała w dół, aż do klatki piersiowej - z nieskrywaną przyjemnością stwierdziła, że pod tą ciężką zbroją kryło się boskie ciało - na której lśnił łańcuszek z płonącą czaszką. Zjechała ręką jeszcze niżej, aż natrafiła na chłodną rękojeść w kształcie węża. Jego sztylet. A może by tak go użyć? Powoli i ostrożnie zaczęła go wysuwać...
I nagle poczuła żelazny uścisk na nadgarstku. Erian wcale nie spał. Krzyknęła.
- Cicho, głupia dziewucho! Pobudzisz wszystkich!
Próbowała zabrać rękę, lecz wciąż mocno ją trzymał. Spojrzała na jego twarz. Świdrował ją morderczym wzrokiem.
- Co tu robisz?
- Ja tylko... Przyszłam zobaczyć, czy wszystko w porządku...
- Ach, i dlatego dotykasz mojej broni? Nie udawaj, chciałaś wykorzystać okazję i mnie zabić - ton jego głosu był oschły.
Sanai znów chciała mu się wyrwać, lecz tym razem pociągnął ją na łóżko i znalazł się na niej, trzymając mocno oba jej nadgarstki. Zbliżył do niej twarz tak, że dzieliły ich milimetry.
- Chyba zapominasz już, kim jestem, kochanie - szepnął i musnął jej wargi swoimi.
Zamarła. Czy ten bezczelny typek właśnie skalał jej niewinność? Nie, nie zrobił tego. Jeszcze nie. Gdyby to zrobił, nie zawahałaby się go zabić. A jednak chciała więcej. Pragnęła go. Osiem lat celibatu dopiero teraz dało jej się we znaki.
- Nie - oznajmiła twardo. - Nie zapominam, kim jesteś, nekromanto.
Dotknął ustami jej szyi. Westchnęła, coraz bardziej mu się poddając. Znów spojrzał jej w oczy.
- Mógłbym cię teraz zabić, posiekać twoje delikatne ciało na kawałeczki...
Źrenice Sanai się rozszerzyły, oddech przyspieszył. Chciała wołać o pomoc, lecz zakrył jej usta pocałunkiem.
- Bądź przeklęta, kapłanko Iluminati - wysyczał.
- Przeklinam cię. Ciebie i wszystkich nekromantów.
Złączyli się w namiętnym pocałunku. Sanai potępiała siebie w duchu za złamanie ślubów czystości, lecz trudno jej było okiełznać pożądanie wstrzymywane przez tak długi czas. Erian, obdarzając ją pocałunkami, rozebrał ją, odsłaniając zarówno jej ciało jak i duszę.
- Czy jakiś mężczyzna widział cię kiedyś taką? Czy patrząc na ciebie, gwałcił cię nieustannie w myślach? - spytał, przytykając wargi do jej ucha.
- Nie... Ty jesteś pierwszy.
Erian uśmiechnął się w ciemnościach.
- Lubię być pierwszy.
Kolejne słodkie pocałunki wywołały u niej nową falę dreszczy. Pieścił każdy skrawek jej ciała niczym najczulszy kochanek. Ona zaś przyciskała go do siebie, jakby się bała, że zaraz zniknie. A kiedy się w niej zagłębił, jęknęła głośno, nie mogąc się dłużej powstrzymywać. Wynurzał się z niej i zanurzał raz po raz, a ona zaciskała palce na jego umięśnionych plecach, wbijając paznokcie w skórę. Kiedy osiągnęli słodkie spełnienie, krzyknęli jednogłośnie, nie dbając o to, że obudzą wszystkich, i zasnęli w swoich ramionach, spleceni w namiętnym uścisku.
Lecz z samego rana czar prysł jak bańka mydlana wraz z wyszeptanymi przez zbudzonego Eriana słowami:
- To, co się zdarzyło zeszłej nocy, to tylko chwila słabości, na którą nie możemy sobie często pozwalać. Wiedz, że nadal jestem, kim jestem. I nic tego nie zmieni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:48, 18 Sie 2009    Temat postu:

Zacznę od zganienia. Nie autorki - komentujących. Drodzy moi, bez przesady, co?Smile Nie myślę, żeby to było miejsce na roztrząsanie zasad przyjmowania do seminariów duchownych. I jeśli już się ktoś wypowiada, powinien sam tekst chociaż przejrzeć.

Co do boga Iluminati - nie ma on wiele wspólnego z Danem Brownem, za to sporo z internetowymi grami. Zwykle wśród podstawowych bóstw znajduje się właśnie Iluminati, przez co często trafia do opowiadań fantasy. Autorka w sumie mogła równie dobrze sama wymyślić tę nazwę, jak zainspirować się (może nawet niechcący.)

Cóż, na razie przeczytałam tylko rozdział pierwszy. Początek wydał mi się... zwyczajny. Nie zachwycił mnie, ale też specjalnie nie odstraszył. Nigdy nie przepadałam za historiami, w których pojawiają się siły zupełnie, jednoznacznie złe i w dodatku są określane takimi nazwami jak Zakon Ciemności. Tak po prostu mam i to chyba mnie odrobinę zniechęciło na dzień dobry.
Poza tym - najpierw, że nie ma broni, potem rodzice Sanai mówią, że mają się czym bronić. Proponują im gościnę, oni ją bez powodu odrzucają?

Hm, czytało się dość przyjemnie, ale nie powiem, żeby opowiadanie było jakoś strasznie wciągające. Nie zainteresowało mnie na tyle, żebym od razu miała ochotę czytać dalej. Może jeszcze to zrobię, może nie. Tak czy inaczej sądzę, że masz potencjał, niewykluczone, że ma go też ta historia, więc próbuj go rozwinąć.
Pozdrawiam.
M.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:22, 18 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
a skromny ogródeczek jak zwykle zadbany

wydaje mi się, że powinien być czasownik; nie można "zadbać" o coś jednorazowo.
Cytat:
Wróg to wróg, i koniec.

Gdybym był psychologiem lub filozofem, to zdanie i pogląd pewnie bym badał latami Smile

"Przystojna twarz"? Zadbaną mieć przystoi...
Cytat:
Nie potrafiła powstrzymać swojego pragnienia, aby jej dotknąć, więc to zrobiła. Potem delikatnie zjechała w dół, aż do klatki piersiowej - z nieskrywaną przyjemnością stwierdziła, że pod tą ciężką zbroją kryło się boskie ciało

do działu erotyka w sam raz Wink i ostatnie fragmenty również. Podoba mi się także obopólne przekleństwo i gwałty zarówno na ciele i duszy. Coś, nad czym można by się dłużej zatrzymać. Co zresztą lubię.
Cytat:
kim jestem. I nic tego nie zmieni.

Kim właściwie jest?

do użytkowniczki ML
Cytat:
Nie myślę, żeby to było miejsce na roztrząsanie zasad przyjmowania do seminariów duchownych. I jeśli już się ktoś wypowiada, powinien sam tekst chociaż przejrzeć.

Mam nadzieję, że to nie jest adresowane do mnie Wink Akurat to "NZ" czytam regularnie. I fakt faktem, znajduję wiele płaszczyzn, co samo w sobie nie jest złe Razz

Nie, akurat to o czytaniu było do Air. ML


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierre de Ronsard dnia Wto 23:24, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin