Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Miesiąc bez bogów [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Yumikais
Stalówka


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: - że znowu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:11, 27 Gru 2008    Temat postu: Miesiąc bez bogów [NZ]

PROLOG


"Zbliża się miesiąc w którym odchodzą bogowie. Trzymaj się lepiej ode mnie z daleka, bo nie wiem, co mi strzeli do głowy."

Strach? Mój strach? Nie czuję go. Nie takim jak wcześniej. Dziś strach daje mi siłę. Strach podnosi mnie z kolan. Nie boję się, bo strach - nareszcie na imię.
Znasz to. Najgorszy z koszmarów to strach bez imienia, bez postaci. Przerażają przedmioty nienazwane, istoty pozbawione ksztautów. Staję się groźne, gdy ich nie nazywamy. Nie wiadomo czym są i do czego służą. Strach bez postaci nie ma oczu, w które możnaby spojrzeć. Powiedziałaś mi, że za mało się boję, by być dobra w tym co robię. Bałam się jak cholera. Drżałam ze strachu. Mimo, że to widziałaś dla ciebie bałam się wciąż za mało. Już teraz wiem, że po prostu powinnam zdać sobie sprawę z istnienia strachu. Nie wystarczy go czuć. Trzeba nim zawładnąć.
Jednym ratunkiem jest znalezienie odpowiedniego kształtu dla swojego strachu. Nadać mu imię i nosić głęboko w sercu. Tam, gdzie tylko tu zdołasz je zobaczyć. Nigdy nie zapominaj o strachu. Musisz w niego wierzyć, bo inaczej... on cię zniszczy. Mieć w sercu strach i nienawiść. Okiełznać je. One dają życie. Dają nadzieję. Czyną mordercą, łowcą, mścicielem. Nie ma bogów nad strach i nienawiść.


Postać odziana w szary płaszcz, całkiem jeszcze modny dla jesiennej pogody usiadła na ławeczce pośrodku cmentarza. Liście spadały z drzew szarpane mocnymi podmuchami wiatru. Ta pora roku, choć niewątpliwie najbrzydsza ze wszystkich, posiada pewien urok, któremu nie posób się oprzeć. Należy do niej najbardziej fascynujący miesiąc w całym kalendarzu. Z dnia na dzień robi się coraz bardziej szaro. Bogowie zapominają o świecie. Ludzie zapominają o bogach.
Posępne wierzby kołysały się w oddali. W rogu cmentarza stary mężczyzna grabił liście. Cmentarz jeszcze nigdy wcześniej nie był tak okropnie pusty jak tego dnia. Koło bramy wejściowej pałętał się tylko bezpański piec z kulawą nogą. Poprawiła oprawki grubych okularów i nachyliła się nad grobem. Zapaliła kadzidło. Całe szczęście, że nie padało.

Jeszcze nigdy nie powiedziałam ci, czemu się bałam. Myślałam, że może nie chcesz dotykać kształtów mojego strachu.
Kształt strachu to chata w Furuyashiki. Ojciec rzuca mnie na ziemię. Nie wiem, po co, ale wczołguję się pod biurko...


Dym powoli wiruje w powietrzu. Starzec zaczął się jej uważnie przyglądać. Siedziała sztywno pocierając dłońmi szarą kopertę. Wyglądała na zdenerwowaną. W pierwszej chwili pomyślał, że byłoby lepiej, gdyby ją zostawił samą. Zarzucił na ramię czarny worek na wpół wypełniony liśćmi. Ostrożnie położył jej dłoń na ramieniu. Nie drgnęła, jak się spodziewał. Spojrzała na niego spokojnie.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak. - Poprawiła okulary i włożyła dłoń do koperty. Wyjęła z niej plik pieniędzy. - To dla pana - wręczyła mu pieniądze. - Widać, że tylko pan pamięta jeszcze o tym miejscu. - Dodała odwracając się od niego.

Zamiatam kimonem kurze niesprzątanej podłogi. Nie mogę się podnieść. Nawet przez myśl mi nie przejdzie, że mogłabym teraz wstać. Leżę twarzą do ziemi i staram się nie oddychać, co wcale nie jest łatwe. Ból. Zaciskam mocno powieki. Są już w domu, jeden z nich ciągnie siostrę do sypialni rodziców. Matka wyrywa się z ramion ojca. Krzyczy. Jeden z nich strzela w sufit. Matka zakrywa usta. Biorę ostatni głęboki oddech i błądzę spojrzeniem po deskach podłogi. Nie mam sił, by zamknąć oczy, strach otwiera mi je wciąż na nowo. Ciężkie buty stukają o drewnianą podłogę. Chyba jeszcze mnie nie zauważyli. Serce wali mi jak oszalałe. To boli. Krew rozrywa mi każdą tętnicę, każdą żyłę. Wypuszczam powoli oddech i staram się opanować. Ból w klatce piersiowej. Chcę spojrzeć na ojca, ale boję się podnieść wzrok. Siostra krzyczy przeraźliwie. Czemu się jej nie udało? Ojciec próbuje się do niej dostać. Wyrywa się matce i szarpie z jednym z nich. Dostał w twarz. Upada. Teraz naprawdę chcę umrzeć.
- Co z nią? - pyta jeden z nich. Czuję, żę coś twardego wbija mi się w żebra.
- Zabiłem ją - mówi z przekonaniem ojciec. Tak jakby naprawdę w to wierzył. Zabił mnie? Mężczyzna uderza do drugi raz, tym razem mocniej. Matka klęka przy nim i płacze. Nigdy wcześniej nie umierałam ze strachu. Przygryzam mocno wargę. Ciepło i metaliczny smak wdzierają mi się do ust. Spływają na podłogę. Jest jej dużo, bardzo dużo. Mężczyna odsuwa się ode mnie, ale nadal czuję coś twardego między żebrami. Serce chyba przestało mi bić. Czuję ból, wszędzie. Ojca podnoszą i ciągną przemocą za dom. Matka idzie za nim. Gdzie ich zabierają? Siostra krzyczy. Zadaje mi się, że mnie woła. Oszaleję... Bogowie ratujcie. To jakiś koszmar! Ratujcie ich.
Dwa pojedyncze strzały i szloch matki cichnie.
Nie oddycham. Coś wbija mi się w bok. Odwraca mnie. Jestem na plecach.
- Przecież mówił, że ją zabił - odzywa się jeden z nich. Nie widzę ich twarzy, patrzę w sufit, ale nawet na nim nie mogę się skupić. Ja umieram, tylko zbyt wolno, żeby umrzeć na czas.
Nie wiem czy umarłam. Nie wiem dlaczego nie mogę poruszyć źrenicami. Nie wiem czemu nie mam odwagi, by zaczerpnąć oddech. Umarłam? Jestem sparaliżowana?
- Daj spokój, widać, że nie żyje - mężczyzna z pistoletem staje obok mnie. - Cała blada i w dodatku ta krew - przygląda się mojej twarzy. Marszczy brwi.
- Może coś wypiła? - mówi kolejny. Nie wiem ilu ich jest. Mam wrażenie, że cała masa. Ten obok mnie zastanawia się, a mój świat coraz bardziej szaleje. Inny przegrzebuje książki ojca. Wszystko wyrzuca na ziemię. Jedna z książek upada tuż przy mojej głowie. Chrześcijańska biblia.
Wystrzał. Inny od poprzednich. Siostra już nie krzyczy. Czy to się dzieje naprawdę? Nie. To tylko sen. To musi być snem. Umieram, a to mi się tylko śni.
Wyciągnął pistolet i wymierzył mi prosto w głowę. Krwawię jeszcze dość mocno. Prawie nic nie słyszę, albo coraz mniej do mnie dociera. Chora pistolet i wychodzi. Jeden z nich podpala książki. Wszystko płonie, a ja nadal nie jestem w stanie się ruszyć. Paraliż? Po materiałach, jakie matka trzymała na stole nie ma już śladu. Miała szyć mi sukienkę, miałam pójść do szkoły. Drewno płonie szybko. Belka z sufitu spada na ziemię.
Leżę. Oddycham. Mam wrażenie, że płoną mi włosy. Chyba płaczę. Krew zsuwa się powoli między nogami. Miesiączka.
Wyszłam. Minęłam w progu ciała ojca i matki. Krew na ich ciałach parowała. Wyszłam. Ktoś mnie łapie i ciągnie z daleka od domu...


Być może tak wyglądał tamten dzień. Po tylu latach wszystko było jak zmyślona historia. Szczegóły się zacierają. Zastępuje się je innymi. Wszystko po to, by rozpaczliwie ratować wspomnienia, które trzymają nas przy życiu. Wiatr całkiem ustał. Lekki szum wody dawał znać, że czas jednak się nie zatrzymał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:46, 27 Gru 2008    Temat postu:

Yumikais napisał:
Nie boję się, bo strach - nareszcie na imię
ma
Yumikais napisał:
pozbawione ksztautów
kształt
Yumikais napisał:
Mimo<bez przecinka> że to widziałaś<przecinek> dla ciebie bałam się wciąż za mało.

Yumikais napisał:
Postać odziana w szary płaszcz, całkiem jeszcze modny dla jesiennej pogody
Hę?
Yumikais napisał:
Chora pistolet i wychodzi
chowa
Tekst jest niechlujny, jakby nieprzejrzany. A zanim się takowy opublikuje, trzeba co najmniej kilka razy samemu go przeczytać. Nie godzi się tak na surowo.
Sam opis sceny jakoś mnie nie powalił - częściowo mnie wciągnął, z drugiej zaś strony widzę dość już znaną, zjechaną historię zamordowania całej rodziny, gdzie tylko córka przeżyła. To gadanie o strachu nie zachęca, brakuje w nim blasku czy jakiegoś napomknięcia, które kazałoby czytać ciąg dalszy. Brakuje temu tekstowi... hm, zagrywek marketingowych. W niewielkich ilościach w tekście są dobre, bo powodują zaciekawienie. A tutaj nie widzę niedopowiedzeń czy tajemnic. Może by napomknąć coś o tym, jak bohaterka przekonała się o roli strachu, już po śmierci rodziny? Hm?
Bo, sądząc po oznaczeniu, to nie jest koniec.
Ah, irytują mnie też japońskie realia. Znacz Japonię i Japończyków na tyle dobrze, by napisać o nich dłuższą opowieść? Niestety, jestem całkowicie obojętna na uroki wszystkiego, co japońskie, co więcej, chyba mnie to nawet drażni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Sob 20:50, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin