Dracula
Kałamarz
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:39, 09 Gru 2008 Temat postu: Instynkt [NZ] |
|
|
Bez zbędnych wstępów. Życzę miłej lektury.
Rozdział pierwszy
Siedziała przy stoliku w swoim ulubionym lokalu. Sama. Jakoś nikt nie miał dla niej ostatnio czasu, wszyscy byli zajęci. Popijała kolejnego drinka, tęsknym wzrokiem patrząc na mężczyzn nie zwracających na nią najmniejszej choćby uwagi. Poczuła się taka samotna, jakby naokoło niej wyrósł mur, przez który nie mogła się przebić. Co gorsza – ten mur blokował innym zauważenie jej. A tak bardzo chciała wtedy z kimś tam przyjść. Z kimś bliskim, kto pomógłby jej zapomnieć o Jamesie. Potrzebowała tego, naprawdę tego potrzebowała.
- Witaj mała...- Z rozmyślań wyrwał ją głos o niezbyt przyjemnym brzmieniu. Szczerze mówiąc głos ten przypominał jej zgrzyt żelaza po szkle. Mimowolnie się wzdrygnęła, co zostało mylnie zinterpretowane przez „napastnika”.
- Nie musisz się mnie bać, kochanie. Jestem tu, by umilić ci czas. Co ty na to?
Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. W jej umyśle kołatała się tylko jedna myśl – niech on już stąd pójdzie! Nie mogła słuchać jego głosu, ale dobre wychowanie wzięło górę nad uprzedzeniami.
- Dziękuję za propozycję, ale nie jestem zainteresowana. – Zdobyła się na najbardziej uprzejmy ton, na jaki było ją stać.
- Nie bądź taka skromna, laleczko. Przecież wiem, że o mnie fantazjujesz.- Mężczyzna nie zamierzał dać za wygraną, a jego lubieżny uśmiech przyprawiał ją o mdłości.
- Nie jestem twoją laleczką, daj mi spokój. – Zaczynał ją irytować do tego stopnia, że chciała mu wylać to jego okropne, tanie piwo na koszulę. Zastanawiała się, skąd się biorą tacy idioci. Nie słyszała nigdy o zakładzie produkcyjnym zajmującym się jednocześnie ich wyrobem i szkoleniem, lecz powoli utwierdzała się w przekonaniu, że gdzieś musi się taki mieścić. A gdyby go tak podpalić... Nie, wtedy świat byłby zbyt piękny.
- No nie daj się prosić, przecież marzyłaś o takim przystojniaku jak ja.
- Możliwe, ale na pewno nie chciałam, żeby miał taki głos.
Po tym zdaniu zapadła dość niezręczna cisza. „Powiedziałam to na głos? Nie wierzę...”. Spojrzała na natręta i zobaczyła najgłupszy wyraz twarzy, jaki mogła sobie wyobrazić. Resztką siły woli, jaka jej pozostała powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Starała się skupić. Naprawdę się starała... Do czasu.
- Wiesz, że masz cięty język, dziecinko? Lecę na kobietki z temperamentem, jak twój.
Nie wierzyła własnym uszom, że to powiedział. Każdy normalny facet obraziłby ją, wstał od stolika, roześmiałby się jej w twarz. Z tym, że on nie wyglądał na normalnego. Zostało jej tylko jedno wyjście. Podniosła się z krzesła i ze słodkim uśmiechem skierowanym w stronę tego indywiduum skierowała się w stronę wyjścia. Chciało jej się wyć, czuła się tak okropnie, jak nigdy dotąd, a fakt, że zostawiła rachunek do uregulowania ledwie poznanemu mężczyźnie nawet nie podniósł jej samopoczucia. Pragnęła tylko jednego – ciepłych objęć Jamesa, jego uśmiechu i tego błysku w oku, którego najbardziej jej brakowało.
Wyszła z lokalu. Poczuła lekki zawrót głowy, ale świeże powietrze trochę ją otrzeźwiło. Starała się oderwać od posępnych myśli i skupić całą uwagę na tym, żeby się nie przewrócić. Nawet dobrze jej szło, choć miała do pokonania spory kawałek drogi.
- Po cholerę ubrałam takie wysokie buty?! – Mamrotała do siebie. – Trzeba było iść w trampkach... Mądry człowiek po szkodzie.
Wydawało jej się, że usłyszała kroki za sobą. Stanęła i odwróciła się na pięcie. Świat zawirował w koło i chwilę trwało, zanim przestał się kręcić. Nie zauważyła jednak nic, co mogłoby odbiegać od normalnego stanu rzeczy. Nie zarejestrowała też obecności żadnego żywego stworzenia, choć to akurat mogło być spowodowane w mniejszym lub większym stopniu alkoholowym zamroczeniem. Jej zazwyczaj wyostrzone zmysły odmawiały posłuszeństwa. Zebrała się jednak w sobie i postanowiła, że jak tylko dojdzie do domu położy się w ciepłym łóżku, z daleka od wszystkich idiotów. Uśmiechnęła się do siebie.
Chwiejnym krokiem przeszła kilka przecznic. Wciąż wydawało się jej, że czuje czyjś wzrok na sobie, że ktoś bacznie ją obserwuje. Bagatelizowała to, ale instynkt sugerował jej nieco szybszy krok, co w jej stanie nie było zbyt proste. Gdy jednak zobaczyła budynek, w którym mieściło się jej mieszkanie uspokoiła się zupełnie. Całkiem swobodnie weszła po schodkach i zaczęła przetrząsać zawartość swej torebki w poszukiwaniu kluczy do bramy. Po kilku siarczystych przekleństwach znalazła upragniony przedmiot. Zabawa niestety zaczęła się od nowa - teraz trzeba było trafić do zamka.
Dziewczyna usłyszała szelest. Obróciła się gwałtownie, lecz tym razem straciła równowagę i siadła na zimnym betonie. Poczuła, że ktoś podnosi ją do pionu. Po zapachu domyśliła się, że to mężczyzna. Próbowała go odepchnąć, ale był zbyt silny. Zbyt niebezpieczny. Poczuła się jak zwierzę w pułapce, chociaż tak naprawdę nie miała ku temu podstaw. Coś jej jednak mówiło, że nie powinna mu ufać, że powinna uciekać. Wydawało się jej, że po twarzy cieknie jej jakaś lepka ciecz. Nie wiedziała, co to jest, ale jej strach wzrastał z każdą sekundą. Zauważyła, że nieznajomy wyciągnął białą chusteczkę i zbliża ją do jej twarzy. Próbowała się wyrwać, lecz wszelkie próby były nieskuteczne.
Mężczyzna coś mówił, nie mogła jednak zrozumieć słów, które wypowiadał. Wszystko jej się zacierało. Nie widziała nawet jego twarzy, choć stał tak blisko! Czuła, jakby spadała w jakąś otchłań. Nie powinna tyle pić... W przebłysku świadomości starała się sobie przypomnieć ile dokładnie wypiła, jakby zapominając, w jakiej jest sytuacji. Kieliszek martini, dwa, trzy... Nie więcej! Nie mogła się tak zaprawić taką ilością alkoholu. Ten drań musiał jej coś dorzucić! Opanowała ją nagła wściekłość, zaczęła się szamotać nagle przypomniawszy sobie o mężczyźnie, który ją przytrzymywał. Słyszała jakieś słowa, lecz zlewały się jej w jeden, całkowicie niezrozumiały bełkot.
Biała chusteczka dotknęła jej twarzy. Konkretniej ust. Dziewczyna przygotowana była na najgorsze – oczami wyobraźni widziała, jak leży nieprzytomna w jakiejś norze, a napastnik gwałci jej ciało raz za razem, okrutnie, bez jakichkolwiek skrupułów. Straciła wszelką nadzieję. Czekała tylko, aż wszystko stanie się ciemne. Znieruchomiała.
Po chwili zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nic się jej nie dzieje. Być może ten drań zapomniał nasączyć chusteczkę narkotykiem! Ma jeszcze szansę! Może jej się udać. Ponownie zaczęła się szamotać, o wiele gwałtowniej, niż wcześniej. I stało się coś dziwnego – uścisk wyraźnie złagodniał, a ona poczuła, że spada. Usłyszała jakiś głuchy dźwięk. Otoczyła ją ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dracula dnia Wto 22:40, 09 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|