Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Aniaveri [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Cera
Ołówek


Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:26, 09 Cze 2008    Temat postu: Aniaveri [NZ]

Poranek

Aniaveri obudziła się jak zwykle zbyt wcześnie. W pokoju było cicho, na pewno mama jeszcze spała. Zaspana dziewczyna przewróciła się na drugi bok, zdecydowana wykorzystać czas, który jej został do nieuniknionej pobudki.
Nie zasnęła, nigdy nie udało się jej zasnąć, gdy się już obudziła. Dotyczyło to tylko dni szkolnych i skutecznie uniemożliwiało wybiegi pod tytułem „zaspałam”. Aniaveri mawiała, że jest „zaprogramowana na szkołę”. Wiele by dała, żeby było inaczej…
– Wstawaj – usłyszała zwykłe polecenie mamy. Nie zareagowała. Chciało jej się spać; jak zwykle poświęciła chwilę na zwyczajowe myśli, które towarzyszyły jej codziennie od poniedziałku do piątku.
Dlaczego? Po co ta szkoła? Czemu nie mogę zostać w domu?
W dodatku był poniedziałek! Co prawda Aniaveri nie robiło specjalnej różnicy, poniedziałek, czy czwartek. Ale poniedziałek był początkiem tygodnia – pięciodniowej szkolnej katorgi.
Jęknęła i niechętnie przewróciła się na plecy. Wiedziała, że ociąganie się może za-owocować tylko i wyłącznie spóźnieniem, ale nie mogła się przemóc, by wstać.
Po dziesięciu minutach przeciągania się i surowej rozmowy samej ze sobą, Aniaveri wreszcie wygrzebała się z łóżka. Nieprzytomna powlokła się do łazienki i równie nieprzytomna ubrała się. Z najwyższą niechęcią wyszła z domu. Na szczęście tego dnia nie było mrozu, tego dziewczyna by nie zniosła. Ale i tak było jej zimno.
Nienawidziła zimowych poranków, zaczynały się dla niej zdecydowanie za wcześnie. I nienawidziła szkoły, jak niczego na świecie. Szkoła była dla Aniaveri torturą. Gdyby mogła, w ogóle by do niej nie chodziła. Była odludkiem, ale w ostatnich latach bardziej z konieczności, niż z wyboru. W akcie samoobrony. Osobą, która raniła ją najczęściej, była jej najbliższa koleżanka.
Aniaveri łatwo było zranić. Była wrażliwa i nieśmiała. Nie chciała tego, wręcz gardziła sobą, ale nie umiała się zmienić. Uciekała w świat marzeń. W szkole ścigała ją również przeszłość, kiedy to bała się wszystkiego i z byle powodu płakała. Z tamtych czasów pozostały przezwiska. Wyśmiewano ją, a ona nie miała nigdy dość odwagi, by się bronić.
Było kilka dziewczyn, z którymi spędzała czasem przerwy. Ale tylko czasem, bo ostatnimi czasy one tolerowały ją chyba tylko z litości. A Aniaveri nie chciała się na siłę „doczepiać”. Izolowała się. Tak mniej bolało.
W szkole nienawidziła również lekcji. Była dobrą uczennicą, ale brakowało jej systematyczności i cierpliwości.
Aniaveri w dość ponurym nastroju wysiadła z autobusu i przeszła kilkaset metrów dzielących przystanek od szkoły. W szatni nikogo nie było, co ucieszyło dziewczynę. Nie lubiła towarzystwa rozchichotanych dziewczyn i ordynarnych chłopaków. Nie lubiła towarzystwa w ogóle.
Lekcje wlokły się w nieskończoność, a przerwy nie dawały wytchnienia. Ivri się obraziła, o jakąś kompletną bzdurę. Aniaveri miała już dość tej znajomości, ale brakowało jej sił, by ją zerwać. Zresztą, brak Ivri skazywałby Aniaveri na całkowitą samotność, a tego nie chciała. Nawet nie miałaby z kim siedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Craig Liath
Chybotliwy Bard


Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wypełzło spod dywanu

PostWysłany: Wto 11:37, 24 Cze 2008    Temat postu:

Hm.

Cytat:
za-owocować

Ehm..."zaowocować".

Cytat:
Nieprzytomna powlokła się do łazienki i równie nieprzytomna ubrała się.

Niepotrzebne i nic nie wnoszące powtórzenie (nieprzytomna).

Cytat:
Na szczęście tego dnia nie było mrozu, tego dziewczyna by nie zniosła.

Powtórzenie. "Tego".


Jak na mój gust, zbyt wyraziście podkreślasz, że główna bohaterka jest odludkiem, co trochę przeszkadza w czytaniu.
Po drugie, powtórzenia. Wymieniłam dwa, jednak najgorszym jest imię bohaterki. W tym krótkim fragmencie zostało wymienione dziesięć razy. Może jestem przewrażliwiona, ale nie uważasz, że to za dużo?
Całość wydaje się napisana topornie, niezbyt ciekawie. Jednak trudno jest ocenić coś, gdzie nie ma nawet wyraźnie zaznaczonego pomysłu.
Tak więc, byłabym wdzięczna gdybyś wkleiła dalszą część.

Pozdrawiam, wakacyjnie nastawiona Craig Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Cera
Ołówek


Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:35, 14 Lip 2008    Temat postu:

"21 stycznia"

Aniaveri odzyskała humor w drodze do domu. Nie przepadała może za tymi czterokilometrowymi spacerami. Nieraz marzyła o jakimś szybszym sposobie przemieszczania się. Jednak pozwalało jej to otrząsnąć się ze szkolnego otępienia. A jeśli była naprawdę zła lub smutna, życie odzyskiwało swoje barwy.
Zmęczona weszła do swojego pokoju i rzuciła torbę na podłogę. Kurtka i szalik wylądowały na łóżku. Nie chciało się jej ich wieszać. Mogła to zrobić później. Przeszła do kuchni i nalała sobie soku. Potem wreszcie włączyła komputer. Czekała na to z utęsknieniem cały dzień. Miała godzinę, zanim mama wróci z pracy. Potem rozsądnej było go wyłączyć i ewentualnie włączyć drugi raz dopiero wieczorem.
Aniaveri nie wyobrażała sobie życia bez komputera. Na nim pisała wszystkie swoje opowiadania, wiersze, notatki i prowadziła pamiętnik. Tak było bezpieczniej. Do zeszytu mógł zajrzeć każdy. Hasła nie znał nikt.
Otworzyła plik i zaczęła pisać.
21 stycznia
W szkole obiecywałam sobie „bazgraninę”. Ale cztery kilometry szybkiego marszu i powrót do naturalnego środowiska, jakim jest dom, to skuteczny „antistress”. Nie wiem, czy dobrze to napisałam, ale mniejsza.
Co nowego? Wszystko jak dawniej. Z trudem przetrwałam ten dzień. Szkoda, że nie ma jakiegoś sposobu, żeby zostać w domu. Ale przecież na mamę nie podziała argument, że szkoła mnie dołuje. Że w szkole życie wydaje mi się nic nie warte, dopiero w domu nabiera kolorów...
Byłyśmy w ubikacji. Jak kiedyś, za lepszych czasów... Któraś, Lea, czy Nelia, nie wiem już, powiedziała coś o rozdwojeniu jaźni. Wtedy właśnie pomyślałam, że ja chyba mam rozdwojenie. Taka bezsensowna myśl, jaka czasem się pojawia w głowie. Zaraz potem ją odwołałam.
Nie mam rozdwojenia jaźni.
W domu... jestem Crizin, Kitką. Sobą. Tu nie muszę się niczego wstydzić, mogę mówić to, co myślę. A potem idę do szkoły, gdzie staję się zwykłym miejscowym pośmiewiskiem. Wtedy nie ma żadnej Kitki, żadnej Crizin. Jest tylko głupia Aniaveri Calat.
Nienawidzę swojego nazwiska.
No proszę, zawsze można doprowadzić się do właściwego nastroju.
Do czego są mi potrzebni ludzie? Do niczego. Nie potrzebuję ich. Chcę być sama. Zawsze. Ale to taki dziwny świat, gdzie ludzie tworzą stada, a każdy, kto stoi poza, jest niszczony. Zwłaszcza słaby.
Tak, jestem słaba. Przyznaję to. Tak, chciałabym być silna. Kto by nie chciał? Jestem jak Toran, który odrzucony w dzieciństwie, w dorosłym życiu desperacko poszukuje podziwu i akceptacji. Może nieświadomie dałam mu coś z siebie?
Nie dałam nic z siebie pięknej Francesce, ani Yeanowi Last. Za to Marven... Tak, tu już można rozważać taką możliwość. Marven też potrzebował akceptacji. Bał się odrzucenia. Zawsze ukrywał swoje uczucia...
Yean Last to tylko jedna z serii postaci. Jeden z tych niezwykłych, pięknych mężczyzn. Choć może piękno to nie najwłaściwsze słowo, jeśli chodzi o mężczyznę... Nie wiem, co z nim dalej będzie. Czy podzieli los wszystkich przed nim, czy stanie się podobny do Marvena? Naprawdę nie wiem.
Może i nie warto.


Aniaveri westchnęła i zapisała zmiany. Pamiętnik był jej potrzebny, jak woda roślinom. Gdy nie mogła pisać, czuła się po prostu źle. Nosiło ją, nigdzie nie mogła znaleźć sobie miejsca, bez powodu wybuchała złością. Nie miała przyjaciół, nikomu nie ufała na tyle, by się mu zwierzać. Zresztą, uważała, że czasem nie ma znaczenia, czy powiernik wygada. Wystarczało, że on sam wiedział.
Pamiętnik nie paplał, był dyskretny i należał tylko do niej. Pisała go od czterech lat. Zmieniał się wraz z nią. Dojrzewał, tak jak ona. Był świadkiem jej nieszczęść, radości i sukcesów. Jej powolnego odsuwania się od ludzi.
Pisała niemal codziennie, niezależnie od tego, czy coś się wydarzyło, czy nie. Wydarzenia zajmowały w pamiętniku Aniaveri niewiele miejsca. Opisywała uczucia, relacjonowała swoje myśli. Bardzo często pojawiały się wzmianki o marzeniach. Często wręcz dominowały jej zapiski. Dla Aniaveri były o wiele ważniejsze, niż jej prawdziwe życie. Wiele by dała, by móc się im całkowicie poświęcić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin