Kącik Złamanych Piór
- Forum literackie
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
Mad Len
Zielona Wiedźma
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z komórki na miotły Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:29, 18 Cze 2006 Temat postu: ***(Opowieści z Narnii) - całość |
|
|
Wiem, że nic specjalnego. To ot taki spokojny fick, który można przeczytać w chwili krańcowej nudy - i na rozkręcenie forum.
Mam nieodpartą manie analizowania książek, filmów i wszystkiego co się da, wiecznie się zastanawiam „A dlaczego to i to…” i właśnie ten ff powstał na skutek takiego pytania, które sobie zadałam. Dlaczego dzieci, choć raz dorosły zachowywały się zupełnie tak, jakby lata
w Narnii się nigdy nie zdarzyły? Może to i magia, ale mnie nie zadowoliło to wytłumaczenie.
Coś dziwnego było w Piotrze.
Edmund nie patrzył na armie, które ustawiały się po dwóch stronach miejsca, na którym miano stoczyć bitwę. Nie widział mrożących krew w żyłach potworów, służących Białej Czarownicy, ani mówiących zwierząt, karłów, gryfów, jednorożców gotowych na każdy ich rozkaz.
Edmund nie mógł oderwać wzroku od brata.
Piotr spoglądający na miejsce gdzie wkrótce runą na siebie dwie armie, Piotr dziwnie dorosły, Piotr o poważnym wyrazie twarzy. Edmundowi wydawało się, że jego brat jest dziwnie obcy, inny, odmieniony. Jakby się postarzał, wydoroślał w ciągu zaledwie paru dni.
Chłopak spuścił w końcu głowę. Jak mógł spoglądać rodzeństwu w oczy? Teraz, kiedy ich zdradził, kiedy przez niego odszedł Aslan i zbliżała się chwila możliwego triumfu Białej Czarownicy?
Edmund nie mógł się zdobyć na to, by spojrzeć w tak dorosłe oczy brata.
Chłopak, którego popychali był o wiele młodszy od niego. Miał jasne, krótkie włosy i szare oczy, na jego twarzy malowało się bezgraniczne przerażenie.
Jeszcze rok temu Edmund przeszedłby obok obojętnie. Żal by mu było małego chłopca, ale obawiałby się, że ta trójka, która terroryzowała całą szkołę zrobiłaby mu krzywdę. Odszedłby nie oglądając się, w głębi duszy czując jednak, że powinien postąpić całkiem inaczej.
Tak zrobiłby Edmund – chłopiec, który czasem kłamał, był złośliwy w stosunku do rodzeństwa, poszedł za Białą Czarownicą w zamian za odrobinę ptasiego mleczka.
Ale czy godziło się, by tak postąpił król, który przez całe lata rządził Narnią, walczył na tysiącach wojen i starał się zawsze dzielnie wspierać swój kraj i rodzinę, które kiedyś zdradził?
- Zostawcie go! – ruszył w stronę chłopców. Ciemnowłosy, przystojny Mark, który był przywódcą tej bandy spojrzał na niego z lekkim, prawie przyjaznym uśmiechem.
- Mały, znikaj stąd, bo zaraz oberwiesz.
Stał przez chwilę niezdecydowany.
Był w końcu chłopcem o głowę niższym od Marka. Nie biegającym zbyt szybko i mającym opinie słabeusza.
Jednak był też królem Edmundem, dumnym władcą Narnii.
Często czuł, jak walczą w nim te dwie osobowości. Jakby wcale nie były jednym – nim, ale dwoma całkiem różnymi osobami. Chłopiec i mężczyzna. Nigdy nie mógł być pewien, która zwycięży.
- Nie.
Król Edmund okazała się tym razem silniejszy. Nie mógł odwrócić się od małego chłopca
z podbitym okiem, patrzącego na niego tak prosząco.
- W takim razie… - Mark wzruszył ramionami. Jego przyjaciel niski, ale umięśniony Martin ruszył w stronę Edmunda.
Edmund przypomniał sobie chwilę w której wytrącił Białej Czarownicy z ręki różdżkę.
Edmund przypomniał sobie niekończące się pojedynki z bratem.
Edmund przypomniał sobie turnieje rycerskie, w czasie których mężni panowie chwalili jego dzielność i siłę, a piękne panie uśmiechały się i powiewały chusteczkami.
Edmund przypomniał sobie walkę przeciwko armii Tirsroka.
Edmund stał się królem Narnii.
- Edziu! Co z twoją wargą! – Łucja objęła mocno brata, oglądając jego lekko krwawiące usta. Chłopak uśmiechnął się i machnął ręką, jakby chciał powiedzieć „Nic to! Przecież bywało gorzej. Pamiętasz?”.
- Spokojnie Łusiu. Trzech chłopców biło jednego malca i mu pomogłem. Oni wyglądają
o wiele gorzej – ruszył razem z siostrą do kuchni, gdzie przemył wargę wodą i przyłożył do ranki chusteczkę.
Nie był tak szybki jak za starych, dobrych czasów w Narnii, ale udało mu się znaleźć w sobie trochę tamtej siły i przypomnieć niezliczone pojedynki w czasie których wysadzał z siodła najlepszych rycerzy.
- Edmundzie – powiedziała Łucja z powagą – Jesteś taki dzielny!
Zuzanna całowała głowę leżącego lwa, głaskała zimnymi rączkami to, co zostało z niegdyś wspaniałego futra. Łucja obejmowała mocno ciało Aslana ramionami. I obie długo, długo płakały, aż w końcu czarnowłosej dziewczynce wydało się, że nie ma już żadnych łez.
- Aslan, Aslan… - powtarzała ciągle Łucja, jakby była to jakaś modlitwa, która mogła przywrócić do życia jej martwego przyjaciela. Zuzanna oparła czoło o miejsce, gdzie kiedyś rosła cudowna, gęsta grzywa. Wyciągnęła jedną rękę do siostry i klęczały przy ciele lwa, nie zważając na to, że robi się coraz zimniej i że bracia mogą ich potrzebować. Zuzannie wydawało się, że opuszczenie teraz Aslana równałoby się zdradzie i gdyby teraz odeszła, to do końca życia nie wybaczyłaby tego sobie.
- Łusiu… czy nie powinnyśmy… iść? – spytała w końcu, choć tak bardzo chciała zostać tutaj. Puściła dłoń Łucji i mocno zacisnęła palce na łuku – może któraś z jej strzał była teraz potrzebna w zupełnie innym miejscu.
Zuzanna czuła się rozdarta. Nie wiedziała, czy powinny podążyć na pomoc braciom, czy może tutaj pozostać.
Kolorowe sukienki, pończochy, wspaniałe spódniczki. To wszystko i jeszcze więcej było na półkach sklepu, do którego weszła razem z Marią i Julią.
- Spójrz Zuziu! – krzyknęła Julia przykładając do siebie śliczną, żółtą bluzeczkę. – Prawda, że będzie mi w tym ładnie?
- Oczywiście! – zgodziła się Zuzanna i sięgnęła po bluzeczkę bardzo podobną do tej, którą trzymała jej przyjaciółka – tylko, że czerwoną.
- Idźcie przymierzyć! – nakazała Maria, przyglądająca się spódnicą.
Zuzanna postąpiła według nakazu Marii bez żadnego sprzeciwu. Przeciągając bluzkę przez głowę poczuła nagłe ukłucie żalu – przypomniała sobie, że jej rodzeństwo pewnie było teraz
u pana Diggory’ego i wspominało Narnie.
Westchnęła, przeglądając się w lusterku. Nawet najpiękniejsze ubrania z tego świata nie dorównają cudnym sukniom, jakie nosiła będąc królową. Ogarnęła ją nagła tęsknota za tamtym pięknym, zielonym krajem, mówiącymi zwierzętami, ich zamkiem i Aslanem.
I tak tam już nie wrócisz – zbeształa się w myśli. Czasem tak było jej tęskno ze wspaniałą Narnią, że prawie nie mogła wytrzymać. Ale wiedziała, że jest zbyt dorosła, aby znów przejść przez szafę, lub podążyć za wezwaniem swojego własnego rogu. Dlatego usiłowała przekonać innych, a także samą siebie, że Narnia była tylko zabawą. Nie chciała o niej mówić. To zbytnio bolało.
- Kup ją koniecznie! Tak ładnie w niej wyglądasz! – zawołała Julia z podziwem. Do niej raczej bluzeczka nie pasowała. Jednak Zuzanna wyglądała w niej uroczo.
- Tak myślicie?
- Oczywiście!
Jeszcze raz przejrzała się w lusterku i zauważyła, że zaczyna coraz bardziej przypominać tą piękną kobietę, którą kiedyś była, dla której książęta tracili głowy i byli gotowi walczyć
o każdy jej uśmiech. I tu już chłopcy zwracali na nią często uwagę.
Ale i tak nigdy nie zapomnę Narnii… bo jej nie można zapomnieć.
Miecz uderzał o miecz. Szczęk stali, ból w ramieniu, zmęczenie powoli ogarniające ciało…
Piotr zablokował uderzenie i szybko ciął bronią, wytrącając miecz z ręki przeciwnika. Uśmiechnął się do pokonanego rycerza i mocno uścisnął mu dłoń, mówiąc że już od dawna nie stoczył tak trudnej walki. Piękne panie wywatowały, rycerze krzyczeli. Piotr spojrzał na uśmiechniętego Edmunda, który teraz miał sam stoczyć walkę, na roześmianą Łucję. Królowa żałowała wyraźnie, że jej nie wypada brać udziały w turnieju. Zuzanna patrzyła na brata
z mieszanymi uczuciami – nie lubiła pojedynków, choć zdawała sobie sprawę, że przygotowują one do prawdziwych walk i jednocześnie zapewniają rozrywkę. Była jednocześnie dumna z Piotra i zaniepokojona, czy aby na pewno nic mu się nie stało. Nie bez powodu nazywano ją Łagodną.
- Panie! – na arenę wpadł nagle lis, wyraźnie zmęczony i czymś przeraźliwie przestraszony. – Wasza wysokość, armie Taszbanu… zbliżają się!
Przez ułamek sekundy Piotr stał w miejscu, ale już po chwili wydawał rozkazy, jednocześnie wypytując lisa o wszystko co wiedział, o zbliżającym się wojsku.
Edmund z zaciętą miną kazał siodłać konia, Zuzanna z przerażonym wyrazem twarzy usiłowała uspokoić jedną ze swoich dwórek, która wpadła w histerie, a Łucja już znikła zapewne biegnąc by się przebrać i zabrać swój łuk.
A Piotr usiłował zrobić parę rzeczy na raz, wydać kilkanaście rozkazów i przemyśleć sytuacje w tej ciągu jednej sekundy. I o dziwno udawało mu się to.
W końcu i on nie bez przyczyny nosił swój przydomek. Piotr Wielki.
Piotr zastanawiał się, czy planowanie bitwy przeciwko wojskom Taszbanu nie było łatwiejsze, niż nauczenie się na pamięć skomplikowanych regułek, wzorów i praw. Cóż tamto przynajmniej mogło komuś pomóc, a to było całkowicie nieprzydatnie…
- Jak ci idzie nauka Piotrze?
- Okropnie proszę pana – westchnął Piotr. Profesor Diggory pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą.
- Doprawdy, nie wiem czego was w tych szkołach uczą…
- Dość głupich rzeczy panie profesorze – odparł chłopak ponuro, po raz kolejny powtarzając regułkę, która wydawała mu się całkowicie bezsensowna.
- Wielki Król z czymś sobie nie poradzi? – Diggory uśmiechnął się do niego i wyszedł pokoju pozostawiając chłopca samego.
Piotr zabębnił palcami w blat stołu.
Mogłem walczyć z Białą Czarownicą to i tego się nauczę!
Faun Tumnus został aresztowany!
Serduszko bolało Łucję, gdy tylko o tym pomyślała. To wszystko jej wina! Gdyby nie chciał jej chronić i posłuchał nakazu czarownicy nic by mu się nie stało.
A teraz? Co jeśli go skrzywdzą? Na pewno biedak marźnie, albo jest głodny, a może i to i to…
Łucja z trudem powstrzymywała łzy, które cisnęły się jej do oczu.
Z zapałem kolorowała kredkami trochę krzywą nogę fauna, niosącego pod pachą prezenty gwiazdkowe. Wspominała chwilę w której po raz pierwszy podała Tumnusowi rękę i kiedy poszli razem na herbatkę.
Łucja westchnęła. Tak trudno być znowu dzieckiem, kiedy już raz się dorosło! Czasem miała ochotę tak jak teraz, rysować kredkami i skakać na skakance, bawić się w chowanego
a czasem czuła się tak bardzo dorosła, że prawie nie mogła wytrzymać towarzystwa swoich koleżanek, które wydawały jej się takie dziecinne!
Skończyła kolorować i troskliwe włożyła rysunek do szufladki, gdzie już miała ich całą kolekcję. Była tam pani bobrowa i jej mąż, Zuzanna w pięknych szatach, Piotr i Edmund walczący na miecze, stary, dobry król Luna, Ryczypisk, „Blask Świtu”, Kaspian oraz całe mnóstwo portretów Aslana.
Zadrżała na wspomnienie tej strasznej nocy przy Kamiennym Stole. Widziała to tak, jakby to zdarzyło się wczoraj a nie całe lata temu… a może miesiące?
Łucja skrzywiła się. Nie łatwo było znaleźć się we właściwym czasie!
Spojrzała na szafę, która stała w rogu pokoju i jej twarzyczkę rozjaśnił uśmiech.
Może i nie przez szafę, czy za dźwiękiem rogu, lub przez obraz – ale jeszcze kiedyś wrócą do Narnii. I ona i Edmund, choć Aslan powiedziała, że są już byt dorośli. Piotr, który teraz tyle się uczył i właściwie był prawie dorosłym mężczyzną. A nawet Zuzanna interesująca się tylko koronkami!
Kto raz został koronowany na króla, lub królową Narnii pozostaje nim na zawsze.
I oni wszyscy kiedyś tam wrócą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tina
Ołówek
Dołączył: 24 Sie 2007
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:05, 18 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Ciekawe i bardzo prawdopodobne. Zawsze jakoś nie chciałam przyjąć do wiadomości, że Zuzanna całkowicie zapomniała o Narnii, ale nigdy nie pomyślałam, że może być tak jak ty napisałaś. Znalazłam w tekście jedną czy dwie literówki, ale nie zbyt rzucające się w oczy. Może fick nie jakiś super, ale jest interesujący. Według mnie dosyć dobrze przeprowadziłaś tą analizę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hien
Różowy Dyktator Hieni
Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:24, 21 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jest dość sporo chochlików, ale nie chciałam sobie psuć czytania wypisywaniem. Narnię darzę nabożną czcią.
Z głośników jeszcze na dodatek leciało "The Rose" Janis Joplin, może tekst niezbyt pasuje, ale i tak nie wsłuchiwałam się w słowa, a spokojna melodia i łagodny głos panny Joplin bardzo dobrze utrzymywały w nostalgicznym nastroju.
Przy wspomnieniu Ryczypiska aż mi moje hienie oczęta załzawiły. Kochany Ryczypisk, moja ulubiona postać, umiem nawet tą przepowiednię na pamięć i nie wyleciała mi z głowy mimo wielu, wielu lat bez czytania o Narni.
To opowiadanie nie ma wprawdzie tej siły, co inne, ale dla takiego fanatyka Narni jest wzruszające i piękne.
*Hiena siąka nosem i mruga załzawionymi oczami*
Idę po chusteczkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|